CK Patrioci
CK Patrioci: egzotyczny sojusz populistów. Orbán nie ma żadnego cudownego przepisu na Węgry i Europę
Niewielu obserwatorów się spodziewało, że Patrioci dla Europy, sojusz środkowoeuropejskich populistów, proklamowany 30 czerwca 2024 r. w Wiedniu, tak szybko stanie się trzecią siłą polityczną w Parlamencie Europejskim. W ciągu niespełna dwóch tygodni do proputinowskiego trójprzymierza premiera Węgier Viktora Orbána, byłego premiera Czech Andreja Babiša i szefa prowadzącej w sondażach austriackiej Partii Wolności (FPÖ) Herberta Kickla dołączyli najbardziej prorosyjscy i eurosceptyczni politycy Starego Kontynentu.
Pod parasolką Angeli
Na czele 84-osobowej frakcji „patriotów” stanął Jordan Bardella, lider francuskiego Zjednoczenia Narodowego. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że prawdziwym ojcem chrzestnym ugrupowania jest premier Węgier. Ten niekwestionowany guru populistów i – jak sam twierdzi – „dobry przyjaciel” Donalda Trumpa, od 14 lat sprawuje w Budapeszcie autorytarne rządy. Zbudował kleptokratyczny reżim, jakiego nie powstydziliby się dyktatorzy z krajów Azji Środkowej. Podobnie jak oni zacieśnia współpracę polityczną i gospodarczą z Rosją i Chinami, za nic mając europejskie wartości i zobowiązania wobec sojuszników z NATO.
Partnerzy Węgier w Unii Europejskiej i w Sojuszu Północnoatlantyckim długo chowali głowę w piasek. Udawali, że nie widzą problemu. Orbán przez wiele lat korzystał z parasola ochronnego, jaki rozpięła nad nim niemiecka kanclerz Angela Merkel. Jego partia Fidesz była członkiem frakcji chadeckiej (EPL) w Parlamencie Europejskim, wraz z CDU/CSU, Platformą Obywatelską i PSL. W tym czasie węgierski rynek chłonął niemieckie inwestycje jak gąbka, a Budapeszt kupował nad Renem więcej broni i amunicji niż Rijad.
Interesy szły w najlepsze nawet po tym, gdy w 2015 r.