Świat

Bidena jedni chwalą, inni ganią. GOP bardziej się boi Obamy. Europa chwyta się koła ratunkowego

Okładka dziennika „New York Post” po rezygnacji Joe Bidena z wyścigu prezydenckiego w USA Okładka dziennika „New York Post” po rezygnacji Joe Bidena z wyścigu prezydenckiego w USA Caitlin Ochs / Reuters / Forum
Rezygnacja Joe Bidena z walki o reelekcję była prawie przesądzona, a na pewno oczekiwana. Za kulisami toczy się jednak dyskusja o tym, czy Kamala Harris jest rzeczywiście lepszą kandydatką.

Joe Biden ogłosił to, na co większość komentatorów i polityków na świecie czekała od tygodni – decyzję o rezygnacji z uczestnictwa w wyścigu o Biały Dom. Niedługo potem udzielił poparcia Kamali Harris, która już złożyła formalny akces do walki o nominację Demokratów. Wsparcia udzielili jej wpływowi politycy partii, o których nieoficjalnie mówiło się w kontekście zamienników dla Bidena. Przede wszystkim są to gubernator Kalifornii Gavin Newsom, gubernatorka Michigan Gretchen Whitmer oraz gubernator Pensylwanii Josh Shapiro.

Zjednoczenie wokół kandydatury Harris wydaje się logicznym posunięciem, bo czasu na zbudowanie wizerunku nowego kandydata jest już zdecydowanie za mało. Kamala nie jest politykiem idealnym, zaliczyła sporo wpadek i osiągnęła niewiele znaczących sukcesów, ale jest rozpoznawalna – to więcej, niż można powiedzieć o Newsomie czy Whitmer, nie wspominając o kandydatach bardziej niszowych.

Owacje dla Bidena, niepewność wokół Harris

W amerykańskiej prasie dominują komentarze pochwalne dla Bidena za decyzję o rezygnacji. Publicyści często też podkreślają różnice między nim a Trumpem, który w ich ocenie nie wykonałby takiego ruchu. W felietonie o wiele mówiącym tytule „Kandydat, a nie lider sekty” Tom Nichols, wykładowca Uniwersytetu Harvarda i publicysta magazynu „The Atlantic”, pisze właśnie o odwadze wynikającej z tego, kim Biden jest i kim zawsze był w polityce – człowiekiem silnych ideałów. Zdaniem autora w bezpośrednim otoczeniu prezydenta dojrzewała świadomość, że upór może doprowadzić do podobnej katastrofy co w 2016 r. Wtedy Trump wygrał prezydenturę i poprowadził Republikanów do zdobycia większości w obu izbach Kongresu.

Nichols rysuje też scenariusz na najbliższe tygodnie. Jeśli Harris rzeczywiście zostanie nominatką Demokratów, Republikanie będą ją atakować za kalifornijskie pochodzenie, luźny stosunek do spraw światopoglądowych i liberalny styl życia. „Zacznie się etap wojen kulturowych, aż do przesady”, konkluduje Nichols.

Bardzo dokładnie opisują dalsze kroki w procesie wybierania kandydata przez Demokratów dziennikarze Associated Press, „Washington Post” oraz „Politico”. Brukselska odsłona tego ostatniego serwisu skoncentrowała się na skutkach zmiany nominata dla polityki zagranicznej. Portal pisze o „owacjach na stojąco” od Demokratów, którą Biden otrzymał z powodu swojej rezygnacji. To kolejny głos potwierdzający tezę, że na jego odejście czekali, zwłaszcza po liberalnej stronie sceny politycznej, już niemal wszyscy.

Czytaj też: Potwierdzają się najgorsze obawy. Pora przygotować strategię na Trumpa 2.0. I zapiąć pasy

Trump bardziej boi się Michelle Obamy

Konsensus wokół Harris jest jednak słabszy, niż mogłoby się wydawać, pisze „Politico”. Teoretycznie każdy Demokrata, który zdobędzie poparcie co najmniej 300 delegatów na krajową konwencję partii (19–22 sierpnia), może rzucić wyzwanie obecnej faworytce. Co niektórzy pamietają jej błędy, a także zachowanie w czasie prawyborów 2020 r., gdy bardzo ostro atakowała Bidena. Portal cytuje też Trumpa, który na antenie CNN w niedzielę powiedział, że wymiany kandydata u Demokratów w ogóle się nie boi, bo „Harris będzie łatwiej pokonać”.

Strach u Republikanów wywołuje natomiast inna kobieta – Michelle Obama. Była pierwsza dama jako jedyna osoba związana z Partią Demokratyczną regularnie pokonuje Trumpa w sondażach. O jej możliwym pojawieniu się w gronie kandydatów już w lutym szeroko pisał Evan Osnos, publicysta tygodnika „New Yorker”. Obama co prawda konsekwentnie podkreśla, że nie jest zainteresowana wejściem do polityki, jednak media i pracownie sondażowe pozostają głuche na te deklaracje.

Jeszcze przed rezygnacją Bidena długi tekst w tym samym tonie opublikował „New York Magazine”. Olivia Nuzzi, jedna z najczęściej cytowanych dziś amerykańskich publicystek, która w ostatnich latach zyskała sławę doskonale poinformowanej w kręgach bliskich Trumpowi, w reportażu z konwencji Republikanów w Milwaukee pisała o cichym lęku, który postać Michelle Obamy wywołuje pośród sztabowców. Cały czas wydaje się to scenariusz mocno nieprawdopodobny, ale coraz głośniejsze apele, by żona byłego prezydenta jednak wzięła udział w konwencji Demokratów, dobrze ilustrują napięcia w partii. Oraz pragnienie, by na jej czele stanęła silna kandydatka, zdolna z dużą dozą prawdopodobieństwa pokonać Donalda Trumpa – Harris tych kryteriów na razie nie spełnia.

Czytaj też: Szlag wszystko trafił w jeden wieczór. Pisze Jarosław Kuźniar

Nie wszyscy Bidenowi gratulują

Z kolei „Washington Post” poświęca sporo miejsca rosnącej polaryzacji, która jeszcze się rozpędzi po rezygnacji Bidena. Dziennik zauważa, że Barack Obama, który wczoraj opublikował oświadczenie, chwaląc prezydenta za odwagę, do tej pory nie udzielił Harris poparcia. Joe Manchin, kontrowersyjny senator z Zachodniej Wirginii, który niejednokrotnie stawał w poprzek działań Demokratów w Senacie (zwłaszcza w kwestiach regulacji klimatycznych), zapowiedział z kolei, że rozważa zapisanie się na nowo do partii, by ubiegać się o nominację.

Szef Izby Reprezentantów Mike Johnson wygłosił natomiast tyradę pod adresem Bidena, stwierdzając, że skoro nie jest dość sprawny, by prowadzić kampanię, to nie powinien dalej być prezydentem. W tym samym tonie wypowiedział się Trump.

W mediach europejskich i wśród liderów politycznych dominuje urzędowy ton szacunku dla Bidena, podszyty jednak niepokojem, czy ta decyzja cokolwiek w amerykańskim wyścigu jeszcze zmieni. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz w serwisie X napisał, że dzięki Bidenowi transatlantyckie relacje są jeszcze silniejsze niż wcześniej. NATO się wzmocniło, a USA są „dobrym i godnym zaufania partnerem” dla Niemiec. Premier Donald Tusk napisał z kolei o „prawdopodobnie najtrudniejszej decyzji w życiu”, którą Biden właśnie podjął. Chwalił go za „wiele trudnych działań, dzięki którym Polska, USA i cały świat są dziś bezpieczniejsze”.

Podobnie wybrzmiały niemal obligatoryjnie wpisy innych przywódców. Premier Włoch Giorgia Meloni, szef brytyjskiego rządu Keir Starmer czy Hiszpan Pedro Sánchez skupiali się na kwestiach obronności i polityki zagranicznej. Tak samo prezydent Wołodymyr Zełenski, który stwierdził, że Ukraina „nigdy nie zapomni, co Biden zrobił dla powstrzymania Putina przed okupacją naszego państwa”.

Koło ratunkowe dla Demokratów

W gronie europejskich polityków znaleźli się także jednak ci, którzy Bidenowi nie gratulują – bo uważają, że nie ma czego. Jest w tym gronie m.in. lider narodowo-populistycznej partii Reform Nigel Farage czy kontrowersyjny niemiecki eurodeputowany, niegdyś związany z AfD Maximilian Krah. Również w Polsce są osoby, które otwarcie popierają duet Trump–Vance. Były polityk Suwerennej Polski Janusz Kowalski jest jednym z największych fanów ruchu MAGA nad Wisłą, czemu dał wyraz na X. Europejska prawica jest zdania, że zwycięstwo Trumpa w listopadowych wyborach jest już przesądzone bez względu na to, kto ostatecznie będzie jego rywalem.

Polityczne lato w USA już jest gorące, a temperatura właśnie znacząco się podniosła. Przed Demokratami kilka tygodni walki o przetrwanie – może nawet partii w jej obecnej formie. Nie tylko muszą zbudować koalicję wokół nowego kandydata, ale i spacyfikować coraz liczniejsze bunty, a przede wszystkim dać odpór ostrej kampanii Trumpa, który przejmuje wszystkie ważne tematy.

Mówiący w Milwaukee o jedności kandydat Republikanów zyskał sporo poparcia, przejął też nieco koncyliacyjnego tonu, typowego dotychczas dla Demokratów. Chociażby z tego powodu decyzja Bidena o rezygnacji z walki o reelekcję może okazać się ostatnim kołem ratunkowym – ale rzuconym własnej partii zdecydowanie za późno.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną