Świat

877. dzień wojny. Czy wdrożenie F-16 w Ukrainie przebiegnie gładko? Nie ma na to szans

Samoloty F-16 Samoloty F-16 U.S. Department of Defense Current Photos / Flickr CC by 2.0
Wprowadzenie nowego samolotu do służby to bardzo skomplikowany proces. Kiedyś było prościej: w 303. Dywizjonie w pewnym momencie samoloty Hurricane zastąpiono przez lepsze Spitfire, a później przez amerykańskie Mustang. W obu przypadkach przezbrojenie trwało około miesiąca.

W Jejsku na Krymie od przeciążenia padła sieć elektryczna. Takie awarie zdarzają się na Krymie coraz częściej, zresztą nie tylko takie, a i inne problemy z zaopatrywaniem i funkcjonowaniem mieszkańców półwyspu też.

Rano ukraińskie wojska przeprowadziły atak na Ługańsk, według źródeł rosyjskich trzy pociski ATACMS spadły na koszary przy lotnisku dawnej szkoły lotniczej. Oczywiście ani lotnisko, ani tym bardziej szkoła już dawno nie funkcjonują, ale koszary są wykorzystywane w innych celach.

W Kursku ukraińskie drony coś atakowały, co dokładnie – nie wiadomo, ale za to rakieta przeciwlotnicza wbiła się w blok mieszkalny, wybiła w nim dziurę i spoczęła w pokoju, nie wybuchając. Dla odmiany coś wybuchło w nocy w Biełgorodzie, ale na razie nie wiadomo co.

Czytaj także: „Andriucha, dawaj w prawo!”. Jak rosyjscy piloci próbowali wykołować patriota

W rejonie Siewierska ukraińskie wojska wycofały się z występu między Spirnem a Wyimką, w pasie o szerokości ok. 3 km cofnęły się o 3 km, wyrównując linię frontu wzdłuż pasma niewielkich pagórków, które stanowią dobre oparcie obronne. W toku zaciętych walk przy tym wycofaniu oddano wieś Iwano-Dariwka, a właściwie jej resztki. Nie ma pewności, czy ukraińskie wojska nadal trzymają zachodnią część większej wsi Spirne, czy stamtąd też się wycofały.

Rosjanie ponownie dokonali rajdów na ukraińskie terytorium w obwodzie sumskim i znów doszło tam do wymiany ognia, ale grupy rajdowe wróciły na własne terytorium. Na froncie północnym bez większych zmian, jedynie ukraińskie wojska odzyskały kolejną ulicę w Wołczańsku. Niestety, pod Kupiańskiem, Swiatowem i Kreminną rosyjskie wojska nieznacznie przesunęły się na zachód w wyniku uporczywych ataków. Za to pod Czasiw Jar ich ataki zostały odparte, więcsytuacja jest tam wciąż bez zmian. Na południe od Torecka Rosjanie zdobyli niewielki skrawek ukraińskiej ziemi. I niestety pod Awdijiwką też, tam Rosjanie pełzną powoli, ale systematycznie, po jakimś czasie w końcu dojdą do Pokrowska i zaczną się walki o to miasteczko. Na pozostałych odcinkach frontu bez zmian.

Ostatniej doby według ukraińskiego Sztabu Generalnego Rosjanie utracili jedynie 985 żołnierzy zabitych i rannych, pięć czołgów, 19 innych pojazdów artyleryjskich i aż 55 dział i moździerzy artylerii polowej. Znów spora liczba systemów artyleryjskich, widać wyraźnie, że trwa walka o „panowanie ogniowe”.

Czytaj także: Ukraina czeka na myśliwce F-16. Ich rakiety mają coś z teściowej

Nowy samolot w służbie

Jeszcze w czasach wczesnych odrzutowców, takich jak używane u nas proste Limy, wymiana sprzętu była sprawą relatywnie prostą. Zimą z 1984 r. na 1985 r. byłem świadkiem przezbrojenia 61. Lotniczego Pułku Szkolno-Bojowego w Białej Podlaskiej z Lim-2 (MiG-15bis) na Lim-5 (MiG-17F). Samolotami tymi latało się nieco inaczej, bo Lim-5 miał większą prędkość maksymalną i podejścia do lądowania, ale w sumie były relatywnie podobne. Ich kabiny były w znacznym stopniu takie same, miały na pokładzie te same urządzenia. Nawet technicy nie mieli wiele roboty, by je opanować.

Później, w latach 1987–88, już jako oficer obserwowałem przezbrojenie naszych jednostek ze Świdwina i Mirosławca na Su-22. Pierwsza z nich wymieniła swoje Lim-6M na Su-22 w 1985 r., a druga w 1988 r. Brałem udział w przeszkalaniu personelu mirosławieckiego pułku, którą to bazę nazywano Miromar, na wzór Miramar z Kalifornii, gdzie mieścił się słynny Top Gun.

Czytaj także: Wzmocnienie obrony powietrznej Ukrainy jest pilnie potrzebne. Co wniosą F-16?

Opanowanie nowych naddźwiękowych samolotów było dla nas wszystkich – jako pilotów poddźwiękowych Lim-6M – rewolucją mentalną. Na poczciwego limka wsiadało się jak ułan na konia i naprzód! Można sobie na nim było latać dość beztrosko, kręcąc figury akrobacji na różnych wysokościach, z prędkością większą czy mniejszą, jak kto chciał. Działania na poligonie były równie łatwe, co i mało skuteczne, bo celownik był niezwykle prymitywny. Bombami raz się trafiało, a raz nie, z działek czy rakiet nieco lepiej, ale nie wymagało to wielkiej filozofii.

A na samolocie naddźwiękowym w każdy obszar jego zastosowania, w każde wymagane położenie samolotu prowadziła wąska ścieżka, związana ze ścisłym utrzymaniem najbardziej optymalnych parametrów lotu – i albo się tam trafiło, albo nic z tego nie było. Działanie na poligonie z użyciem dziesiątek typów uzbrojenia na różnych zakresach pracy systemu wiązało się z interpretacją wielu skomplikowanych wskazań, odpowiednich ustawień przełączników, bo na każdym zakresie system celowniczy pracował inaczej i trzeba się było do tego dostosować. Jak się to wszystko opanowało, te – jak mawiał pewien inżynier wykładowca z centrum szkolenia technicznego w Oleśnicy – „pstryki, patyki, balony, guziki”, czyli liczne przyciski, przełączniki, pokrętła, wskaźniki i lampki, to samolot odwdzięczał się wspaniale. Bomby można było zrzucać z dowolnego manewru z zadziwiającą precyzją, podobnie przy strzelaniu z rakiet czy działek. Wszystko wchodziło w cel, a ładunek bojowy był pięć razy cięższy niż na limie, 4 t zamiast 700 kg. Samolot był naddźwiękowy, więc po 15 s od ruszenia z miejsca na pasie startowym osiągał wysokość 500 m i prędkość 600 km/godz., co robiło niesamowite wrażenie.

Czytaj także: Czy F-16 dadzą Ukrainie przewagę? Mamy tu dobre i złe wiadomości

Nie wszyscy sobie z tym poradzili, część z nas nie ukończyła szkolenia. Ale to, co było najbardziej uderzające, to ogrom wiedzy teoretycznej, jaką trzeba było poznać w związku z tym przeszkoleniem, sama nauka zasad działania i zakresów pracy kompleksu nawigacyjno-celowniczego to była istna zmora. Co znaczy, jak świeci ta lampka, tamta lampka, a trzecia miga, ruchoma siatka celownika ustawia się na 2 st. w dół względem nieruchomej, zaś znacznik odległości rozwinął się na 3,5 tys. m? Przy włączonym na PrNK-54 zakresie bombardowania „na wyprowadzeniu z nurkowania” opisanym cyrylicą WP (Wywod iz Pikirowania) i zaprogramowaniu w systemie bomb OFAB-250-270? No co to znaczy? Wkuwaliśmy to uporczywie, ale samolot wciąż nas zaskakiwał. Co ciekawe, technicy też się uczyli. Siedzą przy wódce z Rosjanami od serwisu i dyskutują. W końcu Rosjanin od awioniki mówi: słuszitie, ja wam skażu (powiem): dopóki trwa „wystawka” systemu, nie włączajcie DISS, bo wam wywali IKW. Poniatno? Ach, to dlatego! Wystawka to zestrojenie platformy bezwładnościowej systemu nawigacji, DISS to dopplerowski miernik prędkości i kąta wznoszenia, a IKW to Inercjalnyj Kurso-Wiertikał, czyli owa platforma nawigacji bezwładnościowej. Takich sztuczek, których nie było w instrukcji, było tysiące. Wszystkiego trzeba było się nauczyć. Dopóki tego nie odkryto, nie dopytano rosyjskich serwisantów gwarancyjnych, to wciąż zdarzały się awarie. Samoloty stały niesprawne, a potem nagle cudownie ożywały, a my nie raz i nie dwa traciliśmy resurs na obloty techniczne, żeby sprawdzić, czy faktycznie wszystko działa. Ileż to nocy spędzili inżynierowie, ślęcząc nad schematami, by zrozumieć sens działania tych urządzeń i by rozpoznać objawy określonych niesprawności! W końcu po trzech latach wstępnego używania z różnym pasmem porażek samolot był dostatecznie „rozgryziony”, wszystko działało wspaniale, a ludzie dokładnie wiedzieli co i jak.

Czytaj także: „Andriucha, dawaj w prawo!”. Jak rosyjscy piloci próbowali wykołować patriota

Będą problemy z ukraińskimi F-16

To samo będzie z ukraińskimi F-16. Tu dochodzi jeszcze jeden czynnik – kompletne przestawienie się na filozofię działania, obsługi, eksploatacji i napraw zachodniej techniki, która jest całkiem inna. Na Zachodzie pewne zakresy pracy nazywa się całkiem inaczej niż w ZSRR, włącza się je w inny sposób, ich zobrazowania wraz z symboliką też są inne. Ile jest takich różnych ukrytych tajemnic w tym samolocie, to Bóg raczy wiedzieć. Mało kto pamięta, ale jakie u nas były trudności z opanowaniem F-16! Prasa szalała, pisała o wiecznych niesprawnościach, o błędach, o incydentach. Budowano całe teorie o tym, jaki to złom kupiliśmy.

A potem się uspokoiło. Samolot został opanowany, tak przez personel latający, jak i naziemny. Nagle okazało się, że wszystko działa jak złoto, awarie są rzadkością, a dostępność samolotów bardzo wysoka. Ale trzeba było zmienić nie tylko koncepcję obsługi technicznej i logistyki na tzw. PBL (Performance Based Logistics), ale wręcz przeorganizować całe jednostki, utworzyć nowe pododdziały, grupując w nich określonych specjalistów. Zniknął podział kompetencji między specjalności obsługowe, u techników zniknął już dobrze znany PiS (Płatowiec i Silnik), a pojawił się Flight-Line Maintenance i Depot-Level Maintenance, w tym ostatnim przypadku z podziałem na specjalności inne od wcześniej nam znanych. Zamiast eskadr z trzema kluczami pilotów i czterema kluczami techników oraz eskadry technicznej (taka AMU – Aircraft Maintenance Unit) pojawiła się Grupa Działań Lotniczych, Grupa Obsługi i Grupa Wsparcia. Wszyscy musieli się przekwalifikować i zmienić dotychczasowe procedury. Zanim pojęliśmy, kto za co odpowiada i jak się to robi po nowemu, prasa miała na wojsku używanie. Za to gdy wszystko zagrało jak w szwajcarskim zegarku, nikt się tym nie zainteresował.

Czytaj także: Odrzutowa dyplomacja. Wielkie kontrakty na F-16 i F-35, w tle wejście Szwecji do NATO

Generalnie trzeba się liczyć z tym, że na początku będzie sporo incydentów z eksploatacją ukraińskich F-16. Ukraińcy może nawet stracą kilka samolotów całkiem niepotrzebnie, ale skala trudności z ich wdrażaniem jest u nich nieporównywalnie większa. Gdy nasi inżynierowie studiowali schematy po nocach, to na głowy nie spadały im rakiety. Ukraińcy będą musieli przerzucać swoje samoloty z lotniska na lotnisko i na drogowe odcinki lotniskowe, by uniknąć zniszczenia na ziemi. Wraz z nimi manewrować będzie cała logistyka, która się będzie jednocześnie uczyć i reorganizować. Jak oni sobie z tym poradzą, to aż trudno sobie wyobrazić. Będzie to wymagało nadludzkiego wysiłku.

Dlatego ważne jest jedno – nie oceniajmy ich od razu po pierwszych, zapewne nieuniknionych, wpadkach. Pamiętajmy, że to tak właśnie jest przy wdrażaniu nowego samolotu bojowego.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Ranking ministrów rządu Tuska według „Polityki”. Kto jest silny, kto się chowa, a kogo jesień wymiecie

Wakacje się kończą, Donald Tusk zapowiada „nową agendę”, a autorzy „Polityki” postanowili subiektywnie ocenić w skali od 1 do 4, jak przez te ostatnie prawie dziewięć miesięcy radzili sobie poszczególni ministrowie.

Joanna Sawicka, Wojciech Szacki
31.08.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną