Świat

Bruksela silnie uderza w Orbána. Ale czy można „odebrać” Węgrom prezydencję?

Viktor Orbán usiłował przekonywać, że nie występował w Moskwie w imieniu unijnej prezydencji. Ta istotnie nie obejmuje spraw zagranicznych, ale jej oczywiste rozgrywanie przez Węgra, szczególnie w Moskwie, odświeżyło – zwłaszcza wśród europosłów – pomysły „odebrania” Budapesztowi półrocznej prezydencji. Viktor Orbán usiłował przekonywać, że nie występował w Moskwie w imieniu unijnej prezydencji. Ta istotnie nie obejmuje spraw zagranicznych, ale jej oczywiste rozgrywanie przez Węgra, szczególnie w Moskwie, odświeżyło – zwłaszcza wśród europosłów – pomysły „odebrania” Budapesztowi półrocznej prezydencji. Bor Slan / Vlada Republike Slovenije / Flickr CC by SA
Komisja Europejska rewanżuje się Viktorowi Orbánowi za nadużywanie węgierskiej prezydencji dla własnych celów politycznych. Węgier zaś przekonuje, że reszta UE już wkrótce, gdy wybory w USA wygra Donald Trump, przyzna mu rację.

Komisja Europejska ogłosiła, że obniża rangę swoich przedstawicieli (z komisarza UE do urzędnika) na nieformalnych posiedzeniach Rady UE w Budapeszcie, na które Polska, Szwecja, Finlandia i kraje bałtyckie – zgodnie z wcześniejszych sygnałami – i tak nie zamierzają wysyłać swych ministrów, zastępując ich przedstawicielami niższej rangi. Ponadto Komisja Europejska anulowała swą zwyczajową podróż do kraju sprawującego prezydencję.

Z kolei szef unijnej dyplomacji Josep Borrell prowadzi konsultacje z krajami UE, czy odwołać nieformalne spotkanie ministrów spraw zagranicznych i obrony zaplanowane na koniec sierpnia na Węgrzech. Do końca tego roku przewidziano jeszcze około 15 nieformalnych spotkań ministrów w kraju rządzonym przez Orbana oraz – w tych będą uczestniczyć komisarze UE – blisko 40 standardowych posiedzeń Rady UE w Brukseli i Luksemburgu.

Na listopad nadal zaplanowany jest szczyt przywódców krajów Unii w Budapeszcie.

Czytaj także: Orbán z Moskwy ruszył do Pekinu. To się może skończyć katastrofą

Orbán plus czarny scenariusz z Trumpem

Decyzja Komisji Europejskiej to – czytelne głównie dla brukselskiej bańki, lecz jednak dość silne – uderzenie w premiera Węgier w rewanżu za jego niedawną podróż do Władimira Putina. Węgry od początku lipca sprawują półroczną prezydencję w Radzie UE, na której początku Viktor Orbán – bez konsultacji z resztą krajów – udał się do Kijowa, Moskwy i Pekinu z „misją pokojową”, promując pomysł szybkiego zawieszenia broni „ułatwiającego negocjacje” rozejmowe czy nawet pokojowe. To idea sprzeczna ze stanowiskiem Ukrainy oraz dużej części krajów UE (w tym Polski).

Gdy wizyta Węgra w Moskwie wywołała oburzenie Brukseli, Orbán usiłował przekonywać, że nie występował tam w imieniu unijnej prezydencji. Ta istotnie nie obejmuje spraw zagranicznych, ale jej oczywiste rozgrywanie przez Węgra, szczególnie w Moskwie, odświeżyło – zwłaszcza wśród europosłów – pomysły „odebrania” Budapesztowi półrocznego przewodnictwa.

Szkopuł w tym, że wśród państw Unii przed lipcem nie było apetytu na jej zablokowanie (formalnie wystarczyłoby głosowanie Rady UE zmieniające kolejność prezydencji rotacyjnych), a teraz nie dałoby się jej skrócić już w czasie trwania prezydencji. I choć podróże Orbána spotkały się z ostrą krytyką wszystkich pozostały krajów Unii (oprócz Słowacji), to już pomysł częściowego bojkotu prezydencji przez Komisję Europejską nie jest oceniany tak jednoznacznie. Niektórzy z brukselskich dyplomatów przestrzegają, że taka – ograniczająca się do gestów dyplomatyczno-biurokratycznych – eskalacja nie jest dla Orbána dotkliwa, a zarazem służy jego retoryce wymierzonej w brukselskie siły głównego nurtu, które „tłamszą wszelką krytykę”.

Orbán w swym sprawozdaniu po wizytach w Kijowie, Moskwie, Pekinie oraz u Donalda Trumpa (przy okazji szczytu NATO), które przed kilku dniami przesłał przewodniczącemu Rady Europejskiej Charlesowi Michelowi, pisze, że Trump ma „szczegółowe i dobrze uargumentowane” plany na pośrednictwo pokojowe między Rosją a Ukrainą, które – zdaniem Węgra – zacznie wdrażać tuż po wygranych wyborach, bez czekania na inaugurację prezydentury. „Jestem więcej niż przekonany, że w wyniku zwycięstwa prezydenta Trumpa proporcje obciążeń finansowych między USA a UE znacznie się zmienią na niekorzyść UE, jeśli chodzi o wsparcie finansowe Ukrainy” – przestrzega Węgier. Tłumaczy, że dlatego „proponuje przedyskutować, czy kontynuacja obecnej polityki [wobec Ukrainy] byłaby racjonalna w przyszłości”.

Czytaj też: Korzystając z kremlowskich wzorów Orbán knebluje wolne media

Orban raczej nie ma tyle siły

Pytany o inicjatywy Orbána prezydent Wołodymyr Zełenski odparł podczas szczytu NATO, że „do prowadzenia negocjacji trzeba mocnych [graczy]”. Istotnie, premier Węgier nie ma ani potencjału politycznego, ani wiarygodności, by odegrać ważną rolę w kwestiach wojny. Jednak lubuje się – jak podkreślają uczestnicy szczytów UE – w podnoszeniu kwestii, o których reszta przywódców myśli, lecz woli ich nie wypowiadać. Chodzi głównie o perspektywę prezydentury Trumpa i jej wpływ na pomoc Zachodu dla Ukrainy, a tym samym na losy wojny. Europa nie byłaby bowiem zdolna zbrojeniowo zrekompensować dostaw z USA, gdyby w czarnym scenariuszu Trump zdecydował się na ich radyklane wstrzymanie.

Również podczas szczytu NATO w Waszyngtonie sporo przywódców za zamkniętymi drzwiami głośno dystansowało się od pomysłów Orbána na szybkie zawieszenie broni oraz negocjacje pokojowe. „Nie dało się wyczuć nacisków na Zełenskiego, by dążył do szybkiego rozejmu, który w tym momencie byłby korzystny dla Rosji. Ale jednocześnie dało się wyczuć powszechną świadomość, jak wiele już wkrótce mogą zmienić wybory prezydenckie w USA” – relacjonował dyplomata obecny na sali NATO-wskich obrad w Waszyngtonie.

Ostatnim wojażom Orbána towarzyszą pytania, co w rzeczywistości Węgier myśli o trwającej wojnie oraz o Rosji. Zarówno w instytucjach UE, jak i wśród dyplomatów NATO można często usłyszeć, że Orbánowi, pomimo jego kontrowersyjnych podróży i wypowiedzi, nie można zarzucić niedoceniania zagrożenia ze strony Rosji. Tyle że Węgier – jak przekonują nasi rozmówcy – w obliczu trwającej rosyjskiej agresji inaczej od sporej części innych krajów UE i NATO postrzega interes bezpieczeństwa swój i swego kraju – nie baczy na los Ukraińców. Jednak pomimo publicznej krytyki wobec polityki UE premier Węgier dotychczas zgodził się na wszystkie pakiety sankcyjne, na wsparcie finansowe UE dla Kijowa oraz na start rozmów akcesyjnych z Ukrainą.

Budapeszt teraz pozostawia sobie tylko jedną istotną blokadę, która dotyczy refinansowania dostaw broni dla Ukrainy z kasy UE. W efekcie wstrzymuje to wypłatę 450 mln euro dla Polski. Orbán chce tym wetem nadal naciskać na Brukselę, by w tym roku odblokowała Węgrom część funduszy zamrożonych ze względu na łamanie praworządności.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Andrzej Duda: ostatni etap w służbie twardej opcji PiS. Widzi siebie jako następcę królów

O co właściwie chodzi prezydentowi Andrzejowi Dudzie, co chce osiągnąć takimi wystąpieniami jak ostatnie sejmowe orędzie? Czy naprawdę sądzi, że po zakończeniu swojej drugiej kadencji pozostanie ważnym politycznym graczem?

Jakub Majmurek
23.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną