Świat

Putin nie chce zadzierać z Trumpem, milczy i zaciera ręce. Rosyjskie reakcje na zamach w Butler

Jeśli elity polityczne USA pogrążą się w wewnętrznym konflikcie i nie będą przeciwdziałać dalszej polaryzacji, Władimir Putin nie będzie musiał się wysilać. Z jego perspektywy wystarczy poczekać, a Zachód pokona się sam. Jeśli elity polityczne USA pogrążą się w wewnętrznym konflikcie i nie będą przeciwdziałać dalszej polaryzacji, Władimir Putin nie będzie musiał się wysilać. Z jego perspektywy wystarczy poczekać, a Zachód pokona się sam. Russian Presidential Executive Office / Wikipedia
Władimir Putin milczy w sprawie zamachu na Donalda Trumpa. „Nie ma w planach skontaktować się z nim telefonicznie” – oświadczył prezydencki rzecznik Dmitrij Pieskow. Kreml nie potępił też zamachu, lecz wymijająco „wszelkie przejawy przemocy w toku walki politycznej”.

Oficjalnie władze rosyjskie jeszcze nie twierdzą, że z próbą wyeliminowania republikańskiego kandydata na prezydenta może mieć coś wspólnego obecna administracja, ale między wierszami już suflują taką interpretację. „Atmosfera, jaką wokół kandydowania Donalda Trumpa stworzyła ta administracja – mówił dziś Pieskow – sprowokowała to, przed czym stoi Ameryka”. Dalej stwierdził, że po licznych próbach wyeliminowania Trumpa ze sceny politycznej za pomocą narzędzi prawnych – sądów, prokuratury i politycznej dyskredytacji – dla wszystkich stało się jasne, że jego życie było zagrożone.

Podkast: Zamach na JFK i inne. Skąd się biorą terroryści

Zamach na Trumpa i spiskowa retoryka kremlowska

Dla elity kremlowskiej zamach na Trumpa miał być kwestią czasu. Przed takim rozwojem sytuacji w USA miał nawet przestrzegać rosyjski MSZ. Z opowieścią o tym krążyła w niedzielę po rządowych kanałach telewizyjnych Maria Zacharowa, rzeczniczka resortu dyplomacji. W stacji telewizyjnej Rossija24 chwaliła się: „Przewidziałam to już dwa miesiące temu!”. Fakt, 13 maja opublikowała na Telegramie post sugerujący, że politycy związani z Partią Demokratyczną „otwarcie deklarują potrzebę zabicia kandydata na prezydenta Donalda Trumpa”.

Ale na tym oczywiście nie koniec spiskowej kremlowskiej retoryki po zamachu. To miał być krok przed wojną domową w Stanach Zjednoczonych – przekonuje przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin. Przywoływał nawet badania, według których 37 proc. badanych uważa, że ponowny wybór Joe Bidena może do niej doprowadzić. Nie wspomina oczywiście o źródłach: kto, kiedy i na jakiej próbie przeprowadził taki sondaż. Tropem teorii spiskowych idą nawet niektórzy dziennikarze związani z niezależnymi mediami, jak Makism Szewczenko, częsty komentator spraw bliskowschodnich na kanale „Żiwoj Gwozd”. „To oczywiste – uzasadniał – zabójca został wybrany, to zarejestrowany republikanin, w dodatku biały”.

Z kolei główny kremlowski propagandysta Władimir Sołowiow na Telegramie pisze tak: „Faceci z Deep State w Waszyngtonie byli gotowi powstrzymać Trumpa za wszelką cenę. Ach, gdyby to się udało, jakże byłoby pięknie: jeden trup – na cmentarz, drugi – na kolejną kadencję w Białym Domu. Morderca z powodzeniem zmarł, a kolesie konspiratorzy spędziliby kolejne cztery lata, piłując budżety wojskowe USA, NATO i sojuszników, podsycając wojny na całym świecie (…). Coś poszło nie tak”.

Z upodobaniem o wszystkich detalach teorii spiskowych donoszą nie tylko media społecznościowe w Rosji, ale też federalne. Sieją chaos i dezorientację – najtańsze z narzędzi wojny kognitywnej z Zachodem. Mamy więc doniesienia o dziwnym zachowaniu Secret Service, klątwie Kennedy’ego, a nawet podejrzenia śladu ukraińskiego. Siergiej Cekow, członek Rady Federacji, wyższej izby parlamentu Rosji, wezwał władze USA do rozważenia wersji o udziale ukraińskich służb specjalnych w zamachu. Uzasadniał, że Kijów wielokrotnie wypowiadał się bardzo niepochlebnie o Trumpie, który obiecał zakończyć konflikt zbrojny w Ukrainie. W tym wątku Zacharowa poszła krok dalej, sugerując, że wywiad ukraiński GUR przygotowuje zamach na życie Władimira Putina „znowu za pieniądze amerykańskie”.

Czytaj także: Potwierdzają się najgorsze obawy. Pora przygotować strategię na Trumpa 2.0. I zapiąć pasy

„Strzelał do Trumpa, trafił w Bidena”

Próba zabójstwa Trumpa to w oczach rosyjskich komentatorów „zamach idealny”. Po pierwsze: perfekcyjnie wykorzystany przez samego republikańskiego kandydata. „To prawdziwe zwierzę polityczne” – stwierdził politolog Dmitrij Jewowskij. Opisywał, że kiedy „liczą się sekundy, a ty jesteś odciągany przez ochronę, zatrzymujesz się i robisz jedno z najlepszych zdjęć w swoim życiu, które idealnie pasuje do Twojej kampanii”. Według niego „w takim momencie polityk musi mieć niesamowity zmysł i doświadczenie, żeby dać szansę wykonać to jedno ujęcie, które natychmiast stało się głównym obrazem kampanii wyborczej i swoją perfekcyjną symboliką przeszło do historii USA”.

Po drugie – to już wniosek prof. Władimira Pastuchowa, „agenta zagranicznego” i krytyka Kremla – zamachowiec strzelał do Trumpa, ale trafił w Bidena. Według niego scenariusz, w którym Partia Demokratyczna w trybie siły wyższej wymienia Bidena, zmienia się z jednego z możliwych scenariuszy w prawie bezalternatywny. Pastuchow zadaje pytanie: czy ten strzał obudzi drugą „prezydencką rodzinę”, wprowadzając do wyścigu Michelle Obamę? Jest bowiem pewien, że „obrazowi białego nieugiętego mężczyzny można przeciwstawić jedynie obraz czarnej nieugiętej kobiety”.

„Jeśli przed tym wydarzeniem Trump różnił się od Bidena tym, że zachowywał się bardziej żywiołowo i charyzmatycznie, to teraz stał się świętą ofiarą – męczennikiem systemu politycznego USA” – powiedział z kolei „Izwiestii” Konstantin Błochin, amerykanista z Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem Rosyjskiej Akademii Nauk. W tę logikę wpisują się memy zalewające właśnie infosferę, przedstawiające Trumpa ze zwycięsko poniesioną pięścią Bidenowi, który nie jest w stanie pokonać schodów.

Skorzysta nie tylko Trump, ale i republikanie – twierdzi Jewgienij Minczenko (szef Minchenko Consulting). Wzrosną – dodaje – notowania partii i jej kandydata, zwiększą się też darowizny na rzecz kampanii, także te od zwykłych obywateli. Polityczne i finansowe bonusy – przekonuje Minczenko – przy okazji otrzymają też inni kandydujący w wyborach do Kongresu członkowie Partii Republikańskiej, których znaczna część pozostaje w tyle za demokratami w zbieraniu pieniędzy.

Putin nie chce zadzierać z Trumpem?

Oficjalnie Kreml nie chce się wypowiadać, w jaki sposób zamach wpłynie na wyniki wyborcze w listopadzie tego roku. Jak powiedział Pieskow, „nie nam oceniać”, to „wewnętrzna sprawa USA”. Być może jest tak, jak twierdzi Siergiej Markow, były doradca Kremla, że Władimir Putin nie chce zadzierać z Trumpem, i dlatego nie okazuje mu publicznie poparcia. Warto przecież przypomnieć, że pytany niedawno o swoje preferencje, jeśli chodzi o lokatora w Białym Domu, wskazał na Bidena – jako bardziej doświadczonego i przewidywalnego.

W rzeczywistości Putin liczy na zwycięstwo Trumpa, lecz swoim publicznym poparciem nie chce uczynić go „kremlowskim kandydatem”. Wymarzony scenariusz Rosji przypomina bowiem hollywoodzki hit kinowy „Civil war”, czyli upadek USA i w konsekwencji także Zachodu. Im zatem większy chaos w Stanach Zjednoczonych, tym lepiej dla Moskwy, bo Biały Dom zmuszony do gaszenia pożaru wewnątrz kraju może być mniej skłonny interesować się sprawami międzynarodowymi. W tym najważniejszymi dla Kremla, a więc wojną w Ukrainie. Rodzi się szansa, że wsparcie militarne i polityczne dla Kijowa spadnie na barki Europejczyków. Tu zaś – w ocenie Rosji – jedynie flanka wschodnia jest zdeterminowana doprowadzić do klęski agresora, pozostali są w stanie wybrać mniejsze zło i rozpocząć dialog z Moskwą.

Jeśli elity polityczne USA pogrążą się w wewnętrznym konflikcie i nie będą przeciwdziałać dalszej polaryzacji, Putin nie będzie musiał się wysilać. Z jego perspektywy wystarczy poczekać, a Zachód pokona się sam.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Hotel widmo w Pobierowie to gigantyczny problem. Nie wiadomo nawet, ile i jakich samowolek popełniono

Największy i wielokrotnie krytykowany hotel w Polsce już od trzech lat miał przyjmować gości w nadmorskim Pobierowie. Ale dobrze, że ciągle jest zamknięty. Nie będzie dla gminy Rewal żyłą złota, a kłopoty mogą być spore, gdy w końcu ruszy.

Mirosław Kwiatkowski
18.08.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną