Świat

872. dzień wojny. Po zamachu na Trumpa rosyjski internet oszalał. Czy chiński „lend-lease” ratuje Rosję?

Młode Angielki przenoszą naręcza amerykańskich karabinów, które przybyły z USA w ramach umowy Lend-Lease. Zdjęcie z około 1941 r. Młode Angielki przenoszą naręcza amerykańskich karabinów, które przybyły z USA w ramach umowy Lend-Lease. Zdjęcie z około 1941 r. domena publiczna
Jako przeciwnika widzimy głównie Rosję. Tymczasem Chiny prowadzą sprytną politykę: stoją z bronią u nogi, by się ewentualnie włączyć.

W Sudży w obwodzie kurskim pali się podstacja energetyczna. W ostatnim okresie rosyjskie transformatory na podobnych podstacjach stały się wyjątkowo łatwopalne. Co rusz palą się to tu, to tam, co powoduje spore przerwy w dostawach prądu. Oczywiście wcześniej przylatują ukraińskie drony, o których od Rosjan usłyszymy, że wszystkie zostały zestrzelone, a pożar wywołały spadające szczątki.

Rosyjski pocisk balistyczny Iskander trafił w ukraiński pociąg towarowy wiozący zaopatrzenie na front. Pociąg zatrzymał się na stacji Budy w obwodzie charkowskim, nie stał tam długo, ale został wykryty przez rozpoznawcze drony i natychmiast skierowano na niego atak. Widać, że Rosjanie poprawili swoje zdolności w zakresie atakowania celów wymagających szybkiego uderzenia (time-sensitive targets, TST), usprawniając obieg informacji od oddziałów rozpoznawczych do jednostek bojowych i rakietowych. Logistykę trzeba prowadzić tak, by poza nocnym rozładunkiem pociągi czy kolumny zaopatrzenia nie zatrzymywały się.

O zamach na Trumpa Rosjanie oskarżają Ukrainę

Po zamachu na byłego i przypuszczalnie przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa rosyjski internet oszalał. Powszechnie oskarża się o zamach Ukrainę, jako że Rosja wiąże z Donaldem Trumpem spore nadzieje. Rosjanie spodziewają się, że Trump przerwie pomoc dla Ukrainy i że nie będzie pomagał Europie w przypadku wojny z Rosją, za co są mu oczywiście bardzo wdzięczni. Wpisów w stylu: „strzał ze 120 m to musiał być profesjonalista, stawiam na Azow”, jest całe zatrzęsienie.

Pojawiły się też zdjęcia bomb i pocisków artyleryjskich z napisami cyrylicą „za Trampa” (pisownia oryginalna) albo „za ucho Trampa”, a nawet: „Chochły, wy za Trampa otwietitie!”, czyli „Chochły (pogardliwe określenie Ukraińców), odpowiecie za Trumpa!”. Zadziwiające, jak współczesnym łatwo jest tworzyć niedorzeczne teorie spiskowe (bo to, że spiski istnieją, to fakt i nie jest prawdą, że wszystkie są niedorzeczne), a Rosjanie są na nie szczególnie podatni. Od razu sobie połączyli zamach na prezydenta Roberta Ficę na Słowacji i zamach na Donalda Trumpa – że to celowe działanie sił „antyrosyjskich”.

Tymczasem świat stał się tak silnie spolaryzowany, a dyskusje tak bardzo przepojone nienawiścią, że ludzie będą sobie coraz częściej skakać do gardeł nie tylko w internecie.

Wczoraj w areszcie śledczym w Moskwie zmarł na atak serca Igor Kotielnikow, biznesmen oskarżony w sprawie o korupcję w rosyjskim ministerstwie obrony. No cóż, takie upały, nic dziwnego, że ludzie umierają na atak serca w pomieszczeniach bez klimatyzacji. Rosyjscy internauci piszą też, że miał on zeznawać przeciwko wiceministrowi Timurowi Iwanowowi, ale nie chciał. Zapewne go zżarły wyrzuty sumienia.

Na frontach przełomu nie ma. Rosyjska pełzająca ofensywa przyniosła niewielkie zdobycze na północny-zachód od Awdijiwki oraz pod Toreckiem, zaś w innych miejscach zmian nie odnotowano. Ukraińskie wojska natomiast w wyniku kontrataku nieco zepchnęły rosyjskie wojska na wschód na północnym odcinku frontu, na kierunku kupiańskim.

Chiński „lend-lease”?

„Lend-lease” bierzemy w cudzysłów, bo chodzi nam o wsparcie oficjalnie niesformalizowane, oficjalnie nieistniejące. Nie jest jednak wykluczone, że jakieś umowy chińsko-rosyjskie o wojskowej pomocy zostały podpisane. Ale nie ujawniono ich treści.

Określenie lend-lease pochodzi od słynnej amerykańskiej ustawy o pomocy wojskowej i pożyczki na bardzo preferencyjnych warunkach z dużym odroczeniem spłaty. W ten sposób Stany Zjednoczone wsparły demokratyczne państwa, a konkretnie Wielką Brytanię, w walce z faszystowskimi Niemcami. Później lend-lease poszerzono na inne demokratycznej państwo (Francję, po tym jak w 1944 r. USA przestało uznawać rząd Vichy) oraz na państwo całkiem niedemokratyczne, ale też walczące z Niemcami, czyli ZSRR.

Sowieci przetrwali w znacznym stopniu dzięki amerykańskiej i brytyjskiej pomocy wojskowej. Późniejszy naczelny dowódca wojsk Układu Warszawskiego, marszałek Związku Radzieckiego Iwan Jakubowski, w czasie wojny dowodził 91. Brygadą Pancerną, którą wyposażono w brytyjskie czołgi Churchill i Valentine. Marszałek dobrze je wspominał.

Natomiast późniejszy marszałek lotnictwa Aleksander Pokryszkin dowodził pod koniec wojny 9. Mariupolsko-Berlińską Dywizją Lotnictwa Myśliwskiego Gwardii, która w całości była wyposażona w amerykańskie myśliwce P-39Q Aircobra. Jeśli zaś przypomnimy sobie serial „Czterej pancerni i pies”, to warto zwrócić uwagę, czym jeździł kapral Franek Wichura (Witold Pyrkosz). Był to amerykański Studebacker US6, podstawowa sowiecka ciężarówka II wojny światowej.

Takich i podobnych ciężarówek w ramach lend-lease dostarczono do ZSRR aż 425 tys., niemal pół miliona. Własne ZiS-5 czy słynna połtorka (zaledwie 1,5 tony ładowności) GAZ AA były już dramatycznie przestarzałe. ZSRR otrzymał także ogromną pomoc nierzucającą się w oczy: aluminium do produkcji samolotów, szyny i wagony kolejowe, paliwo, buty, kauczuk i wiele innych materiałów.

Wąskie gardła

Obecna chińska pomoc dla Rosji, taki ich własny „lend-lease”, też niespecjalnie rzuca się w oczy. Chińczycy nie dostarczają Rosji ani czołgów, ani samolotów, ani dział. Za to do Rosji trafiło całkiem sporo używanych w wojnie z Ukrainą lekkich samochodów osobowo-terenowych Desertcross 1000-3, do jesieni 2023 r. dostarczono ich 2,1 tys., a dostawy trwają. Pojazdy te są powszechnie nazywane „golfowymi wozami piechoty”, bo wyglądają trochę jak meleksy, a rosyjska piechota ma dzięki nim czym jeździć. Chińczycy dostarczają Rosji też dużą liczbę samochodów osobowych dla wojska i opon do ciężarówek. Rosjanie kupują od Chińczyków drony i komponenty do ich budowy.

Chiny dają Rosjanom także park maszynowy i obrabiarki – w ubiegłym roku Chiny dostarczyły Rosji park maszynowy warty 900 mln dol., co stanowi 70 proc. całego rosyjskiego importu maszyn i obrabiarek dla przemysłu. Dostarczają też łożyska różnych typów, w tym dla kolei do wagonów towarowych (których w Rosji zdecydowanie zaczyna brakować), a także te, które mają zastosowanie w produkcji ciężkiego sprzętu wojskowego.

Najważniejszą jednak pozycją chińskiego eksportu do Rosji jest elektroniczna baza elementowa – elementy półprzewodnikowe, układy scalone, mikroprocesory i inne elementy niezbędne do montażu elektroniki wojskowej. Import z Chin elementów elektronicznych stanowi 90 proc. rosyjskiego importu na tym polu. Właściwie to chińskie układy scalone i mikroprocesory umożliwiają utrzymanie jakiejkolwiek produkcji zbrojeniowej w Rosji. Pozwoliło to na bardzo wyraźne rozwinięcie produkcji pocisków i bomb kierowanych, głównie bomb z modułem UMPK i UMPD (te ostatnie z większymi skrzydłami o większej donośności), o kierowane rakiety balistyczne Iskander, a także o pociski skrzydlate Ch-101 i 3M14 Kalibr, których zapasy już się kończyły, a których produkcja ewidentnie wzrasta. To samo dotyczy dronów Shahed 136, których produkcję jako Gerań 2 w końcu podjęto w Rosji.

Zastanawia nas tylko jedno – na ile Rosja zdoła uruchomić produkcję ciężkich pojazdów pancernych. Problemem jest wielu kooperantów, którzy dostarczają czasem drobne elementy, takie jak koła zębate, łożyska, wały, przewody, chłodnice, tłoczone koła, drążki skrętne, amortyzatory, silniki elektryczne, prądnice, akumulatory, wskaźniki, dalmierze laserowe, fotele załogi, radiostacje, układy wyliczające systemów celowniczych, pasywne noktowizory, układy optyczne, termowizory, czujniki temperatury i ciśnienia, siłowniki hydrauliczne i pompy, a także setki innych drobnych rzeczy, które są produkowane w różnych zakładach.

Jeszcze inne zakłady wytwarzają uzbrojenie, nawet kompozytowe płyty pancerne są przysyłane z zakładów metalurgicznych, gdzie powstają. Podejrzewamy, że cały ten łańcuch kooperantów nie nadąża z dostawami komponentów i powstają wąskie gardła w produkcji. Czy Chiny mogą w tym pomóc? Z całą pewnością mogą i niektóre komponenty mogą być wytwarzane przez chiński przemysł. Cóż z tego, że czołg będzie rosyjski, z rosyjską armatą i silnikiem, jak będzie miał drążki skrętne, amortyzatory, łożyska, siłowniki hydrauliczne, peryskopy, uszczelki, prądnice i inne podobne części pochodzące z Chin, nie mówiąc już o elektronicznych elementach w swoim wyposażeniu celowniczym.

Chińskie motywy

A Chińska Republika Ludowa coraz bardziej się angażuje po stronie Rosji. Przełomem były wspólne ćwiczenia wojsk chińskich, rosyjskich i białoruskich prowadzone właśnie na Białorusi. To wyjątkowo wyraźny sygnał tworzenia się bardziej zwartego antyzachodniego bloku.

Chiny prowadzą mądrą politykę, nie wszczynają awantury wojennej za wcześnie. Czekają na odpowiedni moment. Niemniej motywy działania ChRL są takie same, nie mają one już możliwości rozwoju gospodarczego, w tym doszły do ściany. Zaszkodził im covid-19, związane z tym zerwanie łańcuchów dostaw i podjęta przez Zachód dywersyfikacja źródeł zaopatrzenia, co odcięło Chiny od części dochodów z eksportu.

Chińska gospodarka konkurowała z Zachodem śmiesznie tanią siłą roboczą, ale wzrost kosztów transportu niweluje tę korzyść, w inny sposób chińskie państwo, również trawione tymi samymi chorobami co Rosja (korupcja, nepotyzm), nie jest w stanie konkurować z Zachodem, choć chińska gospodarka ma się o wiele lepiej od rosyjskiej.

Dlatego także i Chinom pozostaje wobec Zachodu już tylko agresja. Właśnie z tego powodu zagrożenia chińskiego nie można lekceważyć i raczej nie można rozpatrywać go w oderwaniu od zagrożenia rosyjskiego. Warto, by politycy to zrozumieli. Jeśli USA zajmie się Chinami, a Europa Rosją, to bez wzajemnej pomocy możemy sobie nie poradzić.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Hotel widmo w Pobierowie to gigantyczny problem. Nie wiadomo nawet, ile i jakich samowolek popełniono

Największy i wielokrotnie krytykowany hotel w Polsce już od trzech lat miał przyjmować gości w nadmorskim Pobierowie. Ale dobrze, że ciągle jest zamknięty. Nie będzie dla gminy Rewal żyłą złota, a kłopoty mogą być spore, gdy w końcu ruszy.

Mirosław Kwiatkowski
18.08.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną