Świat

871. dzień wojny. Głębokie uderzenia nie dla Ukrainy. ATACMS-y się marnują przez USA

Pociski dalekiego zasięgu ATACMS zdolne do rażenia celów oddalonych o 300 km przybyły już na Ukrainę. Zdjęcie poglądowe Pociski dalekiego zasięgu ATACMS zdolne do rażenia celów oddalonych o 300 km przybyły już na Ukrainę. Zdjęcie poglądowe ABACA / Abaca Press / Forum / Forum
Trzeba przyznać, że pociski rakietowe GMLRS odpalane ze starszych wyrzutni MLRS i nowszych HIMARS zmieniły obraz pola walki w Ukrainie. Jednak przy ATACMS-ach takiego przełomu już nie udało się osiągnąć. Dlaczego?

Ukraińskie drony ponownie uderzyły na bazę paliwową, tym razem w Cimiańsku w obwodzie rostowskim, niedaleko od Wołgodońska. Te konsekwentne ataki na bazy paliwowe i pozbawianie Rosji zapasów benzyny, oleju napędowego i smarów muszą się w końcu odbić na zdolnościach do zaopatrywania wojsk, ale też i na rosyjskiej gospodarce.

Wystrzelony na Ukrainę rosyjski dron Shahed-136 zboczył z trasy, wleciał na Białoruś i przeleciał przez to państwo 350 km, rozbijając się koło Witebska. Białoruska obrona powietrzna zareagowała dość niemrawo.

Według Rosjan ukraińskie F-16 już latają nad Ukrainą w rejonie Odessy, ale startują z terenów Rumunii. Jest jednak bardzo wątpliwe, by jakiekolwiek państwo NATO zezwoliło Ukrainie na wykonywanie lotów bojowych z własnego terytorium. F-16 niestety muszą bazować w Ukrainie, inaczej tego byłoby już faktycznie za wiele i mogłoby być uznane za aktywne włączenie się w konflikt z Rosją.

Według „New York Times’a” jedna z ważnych osobistości związana z kierowniczymi organami NATO, chcąca jednak zachować anonimowość, powiedziała, że budowa zdolności ofensywnych Ukrainy potrwa co najmniej sześć miesięcy i ewentualna nowa kontrofensywa będzie mogła być podjęta nie wcześniej niż wiosną 2025 r. Musimy przyznać, że zgadza się to mniej więcej z naszą oceną, którą przedstawiliśmy wczoraj, cieszy takie potwierdzenie ze strony tych, którzy mają dostęp do o wiele szerszej, nieznanej publicznie wiedzy.

Zapały polityków zachodnich co do negocjacji pokojowych właśnie ostudził rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Jurij Gałuzin, oświadczając, że Rosja nie zamierza brać udziału w kolejnym, planowanym jeszcze w 2024 r., szczycie pokojowym. Według Gałuzina Rosja nie zgodzi się na żadne „ultimatum” wobec siebie. Warunki, jakie stawia, właściwie wskazują na chęć wymuszenia pełnej kapitulacji Ukrainy, nic innego Moskwy nie interesuje. Wszyscy ci, którzy mówią o konieczności negocjacji pokojowych z Rosją, nie biorą pod uwagę jednej drobnej rzeczy: tego, że w Moskwie nikt nie chce niczego negocjować. Rosja czeka na upadek Ukrainy i na nic więcej, a właściwie na nic mniej.

Na północnym odcinku frontu nie nastąpiły żadne zmiany położenia stron, choć boje są tu bardzo zacięte, szczególnie na terenie Wołczańska. Rosyjskie natarcie na Kupiańsk nadal nie przynosi rezultatów, Rosjanie tłuką głową w mur, ponosząc jedynie straty. I tak samo pod Siewierskiem i Czasiw Jarem. Wygląda na to, co zauważa płk Nazar Choroszyn, rzecznik prasowy Operacyjnej Grupy Wojsk „Chortycja” SZ Ukrainy, że Rosjanie przenieśli swój główny wysiłek spod Czasiw Jar, gdzie utknęli w miejscu, nie mogąc trwale przekroczyć kanału biegnącego na wschód od miasta i wspiąć się następnie na tamtejsze wzgórza, na bardziej obiecujący kierunek pod Toreckiem. Teraz tam się koncentrują najsilniejsze rosyjskie ataki, ale wczoraj i tam Rosjanie zostali odparci. Poczynili za to pewne postępy na zachód od Awdijiwki, w niektórych miejscach przesuwając się nawet o 2 km. I to właściwie było jedyne miejsce, gdzie odnieśli powodzenie, bo i pod Donieckiem ich ataki zostały na razie powstrzymane.

Głębokie precyzyjne uderzenia

W latach słusznie minionych mieliśmy w wojskach cztery brygady rakiet operacyjno-taktycznych. Jedna była do dyspozycji naczelnego dowódcy Wojska Polskiego, który na wypadek wojny stawał na czele Frontu Polskiego, dlatego nieoficjalnie nazywano ją „frontową”, była to 3. Warszawska Brygada Artylerii z Biedruska pod Poznaniem. Pomorski Okręg Wojskowy miał swoją w Choszcznie, Śląski OW – w Bolesławcu, a drugorzutowy Warszawski OW – w Orzyszu, była to jednocześnie brygada szkolna. Mając w nich do dyspozycji pociski R-17 o zasięgu 300 km, można było z terytorium Polski porazić okolice Kilonii, Lubeki, Hamburga czy Hanoweru. Tyle że w żadnym razie nie można było tych rakiet nazwać precyzyjnymi. Nadawały się tylko do przenoszenia głowic jądrowych lub chemicznych, co w czasie zimnej wojny, nim świat się opamiętał, było jak najbardziej planowane.

Przełomem były amerykańskie pociski MGM-52 Lance, mające bardzo dokładny bezwładnościowy układ nawigacyjny. Można nimi było trafić w różne cele punktowe, takie jak węzeł łączności stanowiska dowodzenia albo skład amunicji, lub nawet most na większej rzece. Także i w Rosji powstały podobne pociski, ale Polska zdążyła otrzymać tylko cztery wyrzutnie bardzo celnych 9K79 Toczka, które znalazły się w 7. Dywizjonie Rakiet Taktycznych ze Złocieńca z 20. Dywizji Pancernej ze Szczecinka. Miały one zasięg do 70 km i zastępowały rakiety Łuna-M używane w poszczególnych dywizjach Wojsk Lądowych.

Już po zakończeniu zimnej wojny w NATO wprowadzono do uzbrojenia amerykańskie rakiety balistyczne MGM-140 Army TACtical Missile System (ATACMS). Używa ich armia amerykańska, brytyjska, polska, a od niedawna też i ukraińska. Pociski te mają zasięg do 300 km i są w stanie trafiać w określony cel z wielką precyzją, dzięki dokładnemu układowi nawigacji bezwładnościowej i korekcji z odbiornika GPS.

Wydawało się, że te pociski powinny zmienić sytuację wojsk ukraińskich, ale tak się nie stało. Owszem, zadały Rosjanom określone straty, ale przełomu nie było. Dlaczego?

Czytaj także: Rakiety ATACMS dla Ukrainy. Rosjanie będą mieli ciężką zagrychę

Targeting głębokich uderzeń

Pociski GMLRS odniosły wielki sukces, bowiem ich uderzenia skoncentrowano na składach amunicji. Co chwila w powietrze wylatywały rosyjskie składy, a wojskom zaczęło jej brakować. I wówczas Rosjanie wzięli się na sposób – wyprowadzili duże składy amunicji na odległość ponad 100 km. Przekazali poszczególnym dywizjom i brygadom transport samochodowy, be te woziły sobie z tych dużych, odległych składów amunicję do własnych przyfrontowych składów, które zostały teraz mocno rozproszone. Dla Ukrainy ma to jeden skutek pozytywny – taka organizacja logistyki uniemożliwia podjęcie przez Rosjan zakrojonej na szeroką skalę ofensywy, ponieważ nie są w stanie zwieźć w okolice frontu niezbędnych wielkich zapasów pocisków artyleryjskich, czołgowych i moździerzowych. Ale skutek negatywny jest taki, że teraz duże składy pozostały poza zasięgiem dostępnych pocisków rakietowych, a próba niszczenia tych małych, rozproszonych przypomina próbę wytłuczenia much klapką w oborze. Syzyfowa praca bez szans na pozytywny finał.

Głębokie uderzenia wykonuje się w celu sparaliżowania u przeciwnika określonych możliwości. Na przykład w ramach walki o powietrzną przewagę można niszczyć samoloty na lotniskach. Ale trzeba zaatakować wszystkie lotniska w krótkim czasie, tak żeby przeciwnik nie miał czym latać przez dłuższy czas. Jeśli zniszczymy 15 samolotów ze 100, to front tego zupełnie nie odczuje. Pozostałe 85 nadal będą latać i bombardować nasze wojska. Poza efektem propagandowym nic z tego nie będzie.

Czytaj także: ATACMS-y wreszcie w Ukrainie. Kolejna czerwona linia przekroczona

Podobnie jest ze szlakami zaopatrywania wojsk. Jeśli na danym odcinku frontu przeciwnik ma pięć tras zaopatrywania wojsk, to trzeba zniszczyć mosty jednocześnie na wszystkich. Jeśli zostawimy część dróg przejezdnych, zaopatrzenie dla wojsk nadal będzie płynąć i nie odczujemy żadnego efektu.

I tak jest ze wszystkim. Jeśli chcemy osiągnąć określony efekt, nie możemy atakować trochę tego, a trochę tamtego. Trzeba się na czymś skoncentrować i konsekwentnie sparaliżować cały obszar działalności wroga. Inaczej w ogóle nie odczujemy skutków własnych ataków.

Co Ukraińcy atakują ATACMS-ami?

Największym problemem są nałożone na Ukraińców ograniczenia. Na przykład lotniska. Po wprowadzeniu przez Rosjan bomb kierowanych z modułem UMPK czy UMPD rosyjskie samoloty Su-34 i Su-30SM dają się ukraińskim wojskom bardzo we znaki, zadając im poważne straty. Ukraina nie może sobie na to za bardzo pozwolić. Wiele z tych samolotów można by poniszczyć na lotniskach Baltimor pod Woroneżem, Halinowo pod Kurskiem, Millerowo na wschód od Ukrainy czy w Morozowsku pod Rostowem. Byłoby to naprawdę odczuwalne, bo w zmasowanym, jednoczesnym ataku pociskami ATACMS można by na wymienionych lotniskach zniszczyć nawet z 70 samolotów, a aktywność rosyjskiego lotnictwa znacząco by spadła. W odczuwalny sposób. Problem w tym, że Amerykanie nie zezwalają na atakowanie obiektów w Rosji rakietami ATACMS. I sprawa upada.

Czytaj także: To się Rosjanom nie zdarzało i źle wróży. Ukraina czeka na rakiety ATACMS

Pociskami ATACMS można by niszczyć węzły kolejowe, przez które płynie zaopatrzenie dla Ukrainy, ale trzeba by niszczyć te oddalone od frontu, by łańcuch kolejowych dostaw uciąć na grubo ponad setkę kilometrów, czego rosyjski transport samochodowy już by nie wytrzymał. Tyle że znów trzeba by atakować cele w Rosji, a na to zgody Amerykanów nie ma.

W tej sytuacji Ukraińcy wykorzystują ATACMS-y do jedynego sensownego zadania – uderzeń na cele na Krymie i Donbasie, w tym głównie związane z obroną przeciwlotniczą. Niszczą przede wszystkim systemy przeciwlotnicze S-400 i S-300, a także Buk, tak by oczyścić drogę dla własnych samolotów F-16, jak już te nadejdą. To chyba najlepsze, co mogą zrobić. W ten sposób mają duże szanse na faktyczne sparaliżowanie rosyjskiej obrony powietrznej tak, że jak będą już F-16, to będą mogły zadać rosyjskim wojskom realne straty, operując relatywnie bezpiecznie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przerost Ziobry nad treścią. Zorganizował w resorcie małą armię

Na bazie funkcjonariuszy Służby Więziennej został stworzony specjalny uzbrojony oddział do ochrony budynków należących do ministerstwa. Roczny koszt utrzymania tego zespołu to 13,5 mln zł.

Juliusz Ćwieluch
01.08.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną