Świat

870. dzień wojny. Czy Ukraina ma szanse na przejście do ofensywy? Dla Rosji byłaby to katastrofa

Ukraińscy żołnierze obserwują Torećk, czerwiec 2024 r. Ukraińscy żołnierze obserwują Torećk, czerwiec 2024 r. Roman Pilipey / AFP / East News
Warto sobie od razu powiedzieć, że szanse na to, by Ukraina przeprowadziła skuteczną ofensywę, są niewielkie, ale są. Okienko może się otworzyć w 2025 r., kiedy Rosja stanie przed poważnym problemem ze sprzętem ciężkim.

Gen. Walerij Załużny, były naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, właśnie objął obowiązki ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii. W ten sposób bardzo popularna postać mająca duże społeczne poparcie znalazła się daleko od Kijowa i od ukraińskiej bieżącej polityki.

Podczas szczytu NATO w Waszyngtonie ministrowie obrony Polski, Włoch, Francji oraz Niemiec podpisali list intencyjny w sprawie rozwoju zdolności do precyzyjnych uderzeń dalekiego zasięgu. Czy to oznacza, że opracujemy własny, europejski pocisk balistyczny, uniezależniając się od amerykańskiego programu PGM? Na razie ma powstać pocisk skrzydlaty „ziemia–ziemia” o zasięgu do 500 km, ale pamiętajmy, że pociski balistyczne są o wiele trudniejsze do zwalczania. Do problemu głębokich uderzeń na bazie ukraińskich doświadczeń jeszcze wrócimy.

W Rosji wybuchła afera, istnieje bowiem możliwość, że brat ministra obrony Andrieja Biełousowa mieszka w Kijowie, o czym pan minister nie śmiał wspomnieć odpowiednim organom. W Rosji to ciężka sprawa, ale wszystko zależy od tego, jak potraktuje to Władimir Putin, no i oczywiście – czy sprawa się potwierdzi.

Jak odkryły niemieckie służby, Rosjanie planowali zorganizować zamachy na ważne osobistości związane z europejskim przemysłem obronnym, by zakłócić produkcję i opóźnić pomoc dla Ukrainy. Jednak żeby taki cel osiągnąć, musiałoby tych zamachów być bardzo wiele. Jeśli wiadomości te się potwierdzą z kolejnych źródeł, to zapewne nie będzie już tylu chętnych, żeby stanąć na czele Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Reklama