Unią i bronią
Wokół Europy może zrobić się groźnie. Czy do władzy musi wrócić Trump, żebyśmy to zrozumieli
Z wielkimi słowami trzeba uważać, ale popatrzmy na fakty. Najważniejszy to listopadowe wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Również w Europie czekają nas fundamentalne decyzje. Ukraina ma zabezpieczone pieniądze na broń i wydatki państwowe do końca roku, może do wiosny 2025. Co będzie później? Jeśli Ameryka wypadnie z gry – co jest realnym scenariuszem w sytuacji powrotu Donalda Trumpa – wybije godzina Europy.
W najbliższych miesiącach konieczne są więc szybkie decyzje o wzmocnieniu zdolności obronnych także samej Unii. Szczyt NATO (9–11 lipca) potwierdził niezłą formę Sojuszu, ale nie ma wątpliwości, że bez zwiększonego wysiłku Europejczyków – wydatków, produkcji i koordynacji zakupów zbrojeniowych – wokół Europy może się zrobić groźnie.
Punkt zwrotny
Przez ostatnie dwa i pół roku, od agresji rosyjskiej na Ukrainę, Europa przeszła swoją Zeitenwende, swój punkt zwrotny. Zmobilizowała się w obronie Ukrainy i swoich własnych wartości, radykalnie zmieniła podejście do Rosji. Ale ile z tych zmian okaże się trwałych w momencie próby?
Testem determinacji Europejczyków jest ich stosunek do Ukrainy, bo to tam rozgrywa się kluczowa batalia o przyszłość bezpieczeństwa kontynentu. W European Council on Foreign Relations zapytaliśmy niedawno obywateli 15 państw europejskich, co dalej z pomocą dla Kijowa i jaki będzie wynik tej wojny. Wnioski są pozytywne. Europejczycy generalnie uważają, że ich rządy powinny nadal pomagać Ukrainie i zwiększać dostawy broni i amunicji. Takiego zdania jest nie tylko znakomita większość Polaków, Estończyków, Szwedów czy Brytyjczyków, ma ono więcej zwolenników niż przeciwników także we Francji, w Niemczech czy Hiszpanii. Tylko w Grecji, we Włoszech i w Bułgarii te proporcje są odwrotne.