Świat

Assange na wolności

Julian Assange Julian Assange Mick Tsikas/EPA / PAP
Assange podpisał ugodę z USA na pacyficznej wyspie Saipan, skąd odleciał do ojczystej Australii.

Uwolnienie Juliana Assange’a kończy więzienną epopeję założyciela demaskatorskiego portalu WikiLeaks, ale nie przynosi odpowiedzi na najważniejsze pytania: czy jest bohaterem walki o wolność słowa i wysokie standardy demokracji, czy może megalomanem, który pożytki i argumenty dał przede wszystkim rządom autokratycznym?

WikiLeaks powstało w 2006 r. i hurtowo publikowało zdobyte przez sygnalistów tajne dokumenty, zwłaszcza amerykańskie, stanowiące m.in. dowód na zbrodnie popełniane w Iraku i Afganistanie. Sporo kłopotów dyplomacji USA przyniosło ogłoszenie treści tysięcy depesz sporządzanych w placówkach na całym świecie. Assange upublicznił też korespondencję Partii Demokratycznej. E-maile wykradł rosyjski wywiad, a ich ogłoszenie miało wpływ na wynik wyborów, w których Hillary Clinton przegrała z Donaldem Trumpem.

Ameryka ścigała Assange’a. Ten przez siedem lat szukał azylu w dusznym pokoiku londyńskiej ambasady Ekwadoru, skąd został eksmitowany, by na pięć lat trafić do więzienia Belmarsh, też w Londynie. W sądowej batalii opierał się ekstradycji do Stanów. W ostatnich latach gwiazda demaskatora przygasła, ale kampania na rzecz uwolnienia nie traciła impetu. Na tyle, że dalsze ściganie mogłoby być niewygodne dla walczącego o reelekcję Joe Bidena, przedstawiającego się jako gwarant wolności obywatelskich. Stąd miała się wziąć propozycja ugody. Assange podpisał ją na pacyficznej wyspie Saipan, skąd odleciał do ojczystej Australii. Jego zwolennicy mają nadzieję, że nie złoży broni.

Polityka 28.2024 (3471) z dnia 02.07.2024; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 13
Reklama