Świat

We Francji cudu nie było. Skrajna prawica Le Pen i Bardelli wygrywa pierwszą turę wyborów. Co teraz?

Marine Le Pen, przywódczyni skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, po wygranej w pierwszej turze wyborów we Francji. 30 czerwca 2024 r. Marine Le Pen, przywódczyni skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, po wygranej w pierwszej turze wyborów we Francji. 30 czerwca 2024 r. Yves Herman / Forum
Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen i Jordana Bardelli potwierdziło, że poparcie ma wysokie. Drugie miejsce zajęła szeroka lewicowa koalicja spod znaku Nowego Frontu Ludowego. Emmanuel Macron przegrał z kretesem.

Według oficjalnych wyników wyborów, które podano rano w poniedziałek, Zjednoczenie Narodowe (RN) zebrało 33 proc. głosów, 28 proc. poparło Nowy Front Ludowy, a zaledwie 20 – centrową koalicję Ensemble (Razem), której patronem i ojcem chrzestnym jest urzędujący prezydent Emmanuel Macron. Frekwencja wyniosła 67 proc., znacznie więcej niż ostatnio – w 2022 r. ledwo przekroczyła 50 proc.

Czytaj też: Le Pen ma złowieszczy plan? Co się o wyborach pisze na świecie

Wybory we Francji. Teraz żółtodziób Bardella?

Według wstępnej symulacji opublikowanej przez „Le Figaro” jeszcze na podstawie wyników exit poll z godz. 20 w niedzielę RN mogłoby liczyć na 240–270 mandatów, za mało, by myśleć o samodzielnej większości (potrzeba 289 miejsc). Frontowi Ludowemu przypadłoby 180–200, a centrystom Macrona 60–90. Specyfika ordynacji proporcjonalnej sprawia, że w zdecydowanej większości spośród 577 jednomandatowych okręgów wyborczych konieczna będzie dogrywka zaplanowana na niedzielę 7 lipca.

Aby wygrać pierwszą rundę, kandydat musi zebrać co najmniej 50 proc. głosów oddanych w danym okręgu. Jeśli to się nie uda, dwóch kandydatów z najwyższymi wynikami przechodzi do drugiej rundy. Rywali może być więcej, jeśli w liczbach bezwzględnych polityk z dalszego miejsca otrzyma poparcie co najmniej 12,5 proc. wszystkich osób uprawnionych do głosowania.

Sensacji więc nie ma. Sondaże dawały RN 36 proc. poparcia, 4,5 pkt proc. więcej niż w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Reklama