856. dzień wojny. Korea Północna wysyła siły do Ukrainy. Rosjanie sami strzelili sobie w stopę
Niedaleko Tambowa ukraińskie drony podpaliły skład paliwa. Oficjalny komunikat brzmi uspokajająco, mniej więcej tak: potwierdzamy przylot dronów, nic wielkiego się nie stało, trwa akcja gaśnicza. Wydaje się, że Ukraina ugięła się pod naciskiem Amerykanów i przestała atakować rafinerie. Uderza za to w składy paliw, tak potrzebne rosyjskiemu wojsku i gospodarce.
Według ukraińskich źródeł rakiety poraziły elementy przeciwlotniczego systemu rakietowego typu S-500 Promietiej. Miało to miejsce w obwodzie ługańskim, choć mówiło się, że system stacjonuje na Krymie. Czyżby Rosjanie wyposażyli w ten najnowszy typ zestawu przeciwlotniczego więcej niż jeden dywizjon? To wymaga potwierdzenia, będziemy temat śledzić.
Wrogie grupy dywersyjno-rozpoznawcze dotarły tymczasem na północny zachód od Charkowa. Rosjanie przeszli przez granicę i przy okazji rozpoznali pozycje przeciwnika. Nic nie wskazuje, by chcieli otworzyć nowy kierunek ofensywny, to raczej działania kontrolne.
Akcje ofensywne w rejonie Charkowa – pod Lipcy, mające na celu odciągnięcie ukraińskich sił z Donbasu, i pod Wołczańskiem – nie spełniły swojej funkcji. W pierwszym przypadku Ukraińcy poradzili sobie rezerwami i starannie wybranymi jednostkami drugich rzutów z miejsc, gdzie niczym to nie groziło. Czyli skucha. W drugim przypadku tam, gdzie zamysł mógł wskazywać na próbę wyjścia na tyły obrońców Kupiańska,