Świat

Durianowa gorączka

Dziś na Chiny przypada 91 proc. światowego zapotrzebowania na duriany. Dziś na Chiny przypada 91 proc. światowego zapotrzebowania na duriany. Shutterstock
Trudno pojąć, skąd się tam wzięła durianowa gorączka. Owoc ten ma opinię najbardziej śmierdzącego na świecie.

Pod koniec czerwca zaczyna się sezon na duriany, Chińczycy już na nie czekają. Trudno pojąć, skąd się tam wzięła durianowa gorączka; owoc ten ma opinię najbardziej śmierdzącego na świecie, na targowiskach sprzedaje się go z dala od innych, jest zakazany w środkach transportu i na pokładach samolotów, trafił na czarną listę w hotelach i wielu innych miejscach; w dodatku jest kolczasty i wymaga obchodzenia się z nim w rękawiczkach.

A jednak w ciągu pięciu lat (według raportu banku HSBC) import do Państwa Środka wzrósł dwunastokrotnie, w 2023 r. był wart 6,7 mld dol. i dziś na Chiny przypada 91 proc. światowego zapotrzebowania na duriany. Amatorzy mówią, że są tym, czym trufle wśród grzybów – absolutnym rarytasem; i swoje kosztują (nawet 500 juanów, czyli 260 zł, za sztukę). Wśród szybko rosnącej chińskiej klasy średniej stały się symbolem statusu i np. podczas uroczystych zaręczyn durianem wypada obdarować przyszłą teściową.

Krajowa produkcja jest skromna. Największy w regionie eksporter to Tajlandia. W sezonie owoce jadą koleją do Chin. Jak relacjonuje „New York Times”, prowincję Chanthaburi opuszcza codziennie tysiąc wielkich kontenerów-chłodni. Wietnam, Malezja i Filipiny też bardzo liczą na apetyt Chińczyków. Byle nie pękła durianowa bańka.

Polityka 27.2024 (3470) z dnia 25.06.2024; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama