Holender porządzi NATO. Sojusz kocha premierów z północnej Europy

57-letni Mark Rutte to weteran polityki: 20 lat doświadczenia parlamentarnego, 14 lat na czele rządu, jeszcze dłużej kierował konserwatywno-liberalną partią VVD.

Sojusz kocha premierów z północnej Europy. Przez ostatnie 20 lat sekretarzami generalnymi NATO byli Holender, Duńczyk i Norweg, a szykuje się właśnie kolejny polityk z Niderlandów.

57-letni Mark Rutte to weteran polityki: 20 lat doświadczenia parlamentarnego, 14 lat na czele rządu, jeszcze dłużej kierował konserwatywno-liberalną partią VVD. Ostatnie wybory krajowe przegrał, ale nowa koalicja z Geertem Wildersem na czele wciąż nie jest w stanie stworzyć rządu i Rutte wciąż pozostaje premierem, lecz najdalej do października. Wtedy przeniesie się do Brukseli, by zostać najważniejszym cywilem w NATO.

Wszyscy sojusznicy przystali już na ten transfer, choć nie wszystkim się podobał. Ostatnie zgodę na Ruttego wyraziły Węgry, Słowacja i Rumunia, która miała nawet kontrkandydata, prezydenta Klausa Iohannisa. Jego szarża na Kwaterę Główną była bez szans, ale wynikała z frustracji państw wschodniej flanki – od lat doprosić się nie mogą o wysokie stanowisko w Sojuszu. A Rutte nigdy nie był na wschodzie popularny. Moralną ocenę Rosji zmienił dopiero po zestrzeleniu przez nią w 2014 r. malezyjskiego samolotu z niemal dwustoma Holendrami na pokładzie. Za jego rządów holenderski Shell robił biznesy z Władimirem Putinem, finansował Nord Stream 2 i korzystał z rosyjskich złóż (sprzedanych po wybuchu wojny). Hipotekę Ruttego obciążają też słabe holenderskie wyniki w nakładach obronnych (ledwo powyżej 2 proc. PKB). Holandia po zimnej wojnie pozbyła się wojsk pancernych i wciąż ich nie odbudowała. Na unijnej arenie Rutte nie wahał się wytykać wschodnim aliantom łamania praworządności, co najdłużej pamiętał mu Viktor Orbán. To jednak nie wystarczyło, aby zablokować jego kandydaturę.

Rutte od początku był faworytem natowskiego „quadu”, tworzonego przez USA, Wielką Brytanię, Francję i Niemcy.