Kultura szeptania
Szpieg po wiedeńsku. Dlaczego Austria była i jest globalnym centrum tajnych służb
Wiedeńskimi ulicami przemyka ich każdego dnia – jak się tu w pewnych kręgach nieco z dumą szepcze – aż 7 tys. Liczba szpiegów penetrujących Austrię jest naturalnie płynna. Zależy od kulminacji politycznych napięć w Europie i na świecie. Od koniunktury na sekretne informacje wykradzione z gabinetów i sypialni. Wreszcie, od realności wojennych zagrożeń i militarnych interesów największych kierowników światowej polityki. No i od zdolności rezydujących nad Dunajem oficerów różnych wywiadów.
Niezależnie bowiem od temperatury politycznych napięć – czy był to okres zimnej wojny, czy obecny kryzys międzynarodowy wokół Ukrainy – Austria była i pozostaje globalnym centrum tajnych służb, twierdzi najnowszy raport austriackiego kontrwywiadu. A Wiedeń – najbardziej dla nich atrakcyjnym miastem.
Czy dlatego, że – jak przywykliśmy uważać – Wiedeń leży na styku geopolitycznych systemów i stref geopolitycznych interesów? Oczywiście, ale nie tylko. Według Emila Bobiego, autora książki „Miasto cieni”, opisującego podziemny świat służb w naddunajskiej metropolii, także dlatego, że „prawdziwy wiedeńczyk” już ze swojej natury wykazuje agenturalne skłonności. I w życiu prywatnym przyzwyczajony jest robić dokładnie to samo, co tajne służby: chętnie podgląda i podsłuchuje.
Jeszcze w połowie lat 40. XX w. Amerykanie szacowali, że co dziesiąty Austriak gotowy jest za pieniądze, alkohol, papierosy i „uznanie” donosić, być poufnym informatorem, tajnym współpracownikiem, wreszcie – agentem. I dziś, jak dawniej, chętnych nad modrym Dunajem nie brakuje. Trzeba więc zapytać: skąd te „wiedeńskie” skłonności?
Nasz „prawdziwy wiedeńczyk” wyrastał bowiem w ludowej kulturze wzajemnego szpiegowania – twierdzi wspomniany Emil Bobi.