Pięć sporów na wybory
Pięć gorących sporów na wybory: to dziś dzieli Europejczyków. I w sumie dobrze
Wybory do Parlamentu Europejskiego to nadal przede wszystkim 27 oddzielnych wyborów w krajach członkowskich. W każdych są inne spory, inne podziały. Z każdą jednak eurokampanią wydłuża się lista tematów wspólnych. Dziesięć lat temu spór dotyczył skutków kryzysu finansowego oraz zadłużeniowego strefy euro. Pięć lat temu – tak jak zresztą i dziś – polityka migracyjna. Ponadto teraz unijni wyborcy dyskutują też wspólnie o kosztach zielonej transformacji, bezpieczeństwie Europy. A polityczne i prounijne centrum – podobnie jak przed wyborami z 2014 i 2019 r. – bije na alarm przed rosnącymi wpływami skrajnej prawicy w europarlamencie.
Co więc tym razem połączyło i poróżniło przed rozpoczynającymi się właśnie eurowyborami?
Po pierwsze: migracja
Dziś główną osią sporu między partiami głównego europejskiego nurtu nie jest pytanie, czy hamować migrację do Europy (tu panuje zgoda), lecz: jak mocne rozwadnianie reguł humanitarnych jest dopuszczalne przy uszczelnianiu granic zewnętrznych Unii?
Karierę robi „model albański” promowany przez Włochy, które zamierzają wkrótce odsyłać do Albanii rozbitków z Morza Śródziemnego, by poza Unią rozpatrywać ich wnioski azylowe. To rozwiązanie wynegocjowane przez premier Giorgię Meloni (nadal zaliczaną przez wielu do skrajnej prawicy) obecnie jest wspierane – także w kontekście eurokampanii – również przez siły centroprawicowe w Unii.
Odpowiedzialni za migrację ministrowie z 15 krajów, w tym Tomasz Siemoniak, zaapelowali w maju do Komisji Europejskiej o rozważenie kolejnego obostrzenia, czyli systemu wydalania z Unii tych migrantów, którzy nie dostali azylu, do państw poza Unią, ale z nią współpracujących. Tam mieliby czekać na odesłanie do ojczyzny. Miałoby to pomóc w ominięciu kluczowego wyzwania unijnej polityki migracyjnej, czyli braku współpracy ze strony krajów pochodzenia migrantów przy ich deportacjach.