Świat

Pakt migracyjny zatwierdzony przez UE. Rząd Tuska przeciw

W Brukseli mało kto wątpi, że argument z Białorusią to przede wszystkim zgrabnie pomyślany pretekst, by rząd Donalda Tuska mógł powiedzieć „nie” całej reformie, wywołującej ogromne kontrowersje w Polsce. W Brukseli mało kto wątpi, że argument z Białorusią to przede wszystkim zgrabnie pomyślany pretekst, by rząd Donalda Tuska mógł powiedzieć „nie” całej reformie, wywołującej ogromne kontrowersje w Polsce. Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Pakt wprowadza regułę „obowiązkowej solidarności” skrojoną głównie pod potrzeby unijnego Południa, która nie oznacza jednak obowiązkowej relokacji.

Wtorkowe głosowanie Rady UE było już tylko formalnością. Państwa Unii, przy sprzeciwie głównie Polski i Węgier, zgodziły się na pakt migracyjny już w czerwcu 2023 r. Ówczesna hiszpańska prezydencja w Radzie UE wynegocjowała w grudniu z Parlamentem Europejskim kompromisową wersję tej reformy. W lutym została wstępnie zaakceptowana przez Radę UE i w kwietniu przegłosowana przez PE – przy sprzeciwie europosłów PO i PiS.

Czytaj też: Sunak wysyła uchodźców do Rwandy. Bardzo rozmyty ten pomysł

Pakt migracyjny. Warszawa mówi „nie”

Ostatni krok legislacyjny, który poprzedza publikację nowych przepisów w „Dzienniku Urzędowym UE”, obecna belgijska prezydencja oddała w ręce ministrów finansów, by nie czekać na kolejne regularne posiedzenie ministrów odpowiedzialnych za migrację i sprawy wewnętrzne. Minister Andrzej Domański tuż przed dzisiejszymi obradami potwierdzał dziennikarzom, że polski rząd sprzeciwia się całemu paktowi (to łącznie dziesięć aktów prawnych).

Wyszczególniał podnoszone przez Warszawę od lutego zarzuty, że reforma nie odpowiada na zagrożenie hybrydowe na granicy Polski z Białorusią. Istotnie, Polsce pasowałaby możliwość jeszcze większego osłabiania praw migrantów, niż daje nowe „rozporządzenie o sytuacjach kryzysowych” (jeden z elementów paktu). Ale w Brukseli mało kto wątpi, że argument z Białorusią to przede wszystkim zgrabnie pomyślany pretekst, by rząd Donalda Tuska mógł powiedzieć „nie” całej reformie, która wywołuje ogromne kontrowersje nad Wisłą.

Pakt wprowadza regułę „obowiązkowej solidarności” skrojoną głównie pod potrzeby unijnego Południa (z granicą na Morzu Śródziemnym), która nie jest tożsama z obowiązkową relokacją. Reforma ustala cel co najmniej 30 tys. relokowanych każdego roku. Ta liczba w wyjątkowych wypadkach może być zmniejszona, jeśli nie byłoby zapotrzebowania (teraz wydaje się to mało realne), ale może być również zwiększona przez państwa w Radzie UE bez prawa weta dla pojedynczego kraju (na wniosek Brukseli, w razie kryzysu migracyjnego).

Relokację będzie można zastąpić ekwiwalentem pieniężnym (szacowanym dziś na 20 tys. euro za osobę). Polsce z tych 30 tys. przypadłoby – według klucza ludności i PKB – do 2 tys. osób rocznie, czyli w razie wyboru ekwiwalentu byłoby to 40 mln euro. A to też tylko wtedy, gdyby Polska przestała się kwalifikować do zwolnień lub zniżki z powodu Ukraińców czy kryzysowej sytuacji na granicy z Białorusią.

Czytaj też: Łodzie płyną, a Tunezja szantażuje Europę migrantami. Tak się kończą pakty z autokratami

Taktyka kupowania

Rzeczywistą i liczącą się nowością paktu są przepisy zmierzające do twardego uszczelniania granic zewnętrznych UE i usprawnień w odsyłaniu migrantów bez szans na ochronę międzynarodową w UE. A „obowiązkowa solidarność” to tylko dodatek politycznie potrzebny przede wszystkim premier Giorgii Meloni, by przekonać włoską opinię publiczną do swoich sukcesów na unijnym forum. Gdyby Rzym był przeciw paktowi, to – nawet przy szansach na uzyskanie wymaganej większości w Radzie UE – najpewniej w ogóle nie przeprowadzono by głosowania i reforma by padła. Bez lojalnej współpracy Włochów przy wdrażaniu przepisów na ich granicy morskiej pakt byłby bowiem wydmuszką.

Celem paktu jest także rozszerzenie obowiązku rejestracji, w tym pobieranie odcisków od wszystkich migrantów po nielegalnym przekroczeniu granicy (rozporządzenie Eurodac), wprowadzenie szybkich procedur ich dzielenia (rozporządzenie o kontroli przesiewowej) na tych z dużymi szansami na azyl, niezamierzających prosić o azyl oraz – to zapewne większość – zamierzających prosić, ale bez większych szans na niego. Ta ostatnia grupa miałaby trafiać do restrykcyjnej i przyspieszonej „procedury granicznej” (rozporządzenie o wspólnej procedurze w ochronie międzynarodowej), która ma się kończyć szybkim rozpatrzeniem wniosków oraz ewentualnym kierowaniem do deportacji. To zwiększy liczbę migrantów przetrzymywanych w ośrodkach zamkniętych.

Ponadto, m.in. pod włoską presją, Bruksela przyjęła taktykę kupowania współpracy krajów Afryki (za fundusze unijne). To wprawdzie nie jest legislacyjny element paktu, ale współtworzy nową politykę migracyjną Unii. I zwiększa szanse na to, że Włochy na dobre uznają tę reformę za swoją i będą przestrzegać nowych przepisów, zamiast – jak działo się przez wiele lat – sabotować unijne reguły azylowe, pozwalając, a nawet sprzyjając migrantom w ich podróżach na północ Europy (głównie do Niemiec), choć powinni oczekiwać na rozpatrzenie wniosków azylowych we Włoszech.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Szpieg po wiedeńsku. Dlaczego Austria była i jest globalnym centrum tajnych służb

W stolicy Austrii wciąż łatwo potknąć się o agenta. To właśnie miejscowa atmosfera stworzyła Jana Marsalka – największą sensację szpiegowskiego świata ostatnich lat.

Marek Orzechowski z Wiednia
22.06.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną