Wielka Brytania chce wprowadzić całkowity zakaz sprzedaży papierosów i innych wyrobów tytoniowych osobom urodzonym po 1 stycznia 2009 r. Taki projekt ustawy, firmowany przez premiera Rishiego Sunaka, poparła olbrzymią większością Izba Gmin. I dodatkowo 59 proc. sondowanych w tej sprawie Brytyjczyków.
Prawdopodobnie wszystkie prace i głosowania mogą się zakończyć jeszcze przed planowanymi na drugą połowę roku wyborami i uwiecznić osobę odchodzącego premiera. Ta graniczna data ma oddzielać dwie grupy: dzisiejszych dorosłych palaczy, którzy będą mogli kontynuować nałóg, i nastolatków, którym drastycznie ograniczy się dostęp do tytoniu. Według brytyjskich danych dziewięciu na dziesięciu zagorzałych palaczy wpadło w nałóg w młodości i wielu ciężko żałuje. 80 tys. z nich co roku umiera na powikłania związane z paleniem, a prawie co minutę do ochrony zdrowia zgłasza się pacjent z objawami palacza, co kosztuje 17 mld funtów rocznie.
Inspiracją była Nowa Zelandia, a konkretnie barwna postać premier Jacindy Ardern i jej pionierski pomysł na walkę z dymkiem. Podobny zakaz wiekowy miał tam wejść w życie w lipcu tego roku, ale Partia Pracy przegrała wybory i nowy konserwatywny rząd wycofał projekt, bo potrzebował środków na załatanie dziury w budżecie po obniżeniu podatków.
W Londynie taki bieg spraw nie grozi, bo laburzyści już zapowiedzieli, że jeśli wygrają, dopilnują ustawy. Ale premier nie ma wygranej miny, bo zwycięstwo okazało się mocno pyrrusowe. Rządzący torysi mocno się podzielili: 57 głosowało przeciw ustawie, w tym pięcioro ministrów, a ponad setka wstrzymała się lub nie przyszła. Przeciw projektowi wypowiedziało się też dwoje poprzedników Sunaka. Boris Johnson błysnął komentarzem, że „to jakaś głupota, kiedy partia Winstona Churchilla zabrania palenia cygar”, a Liz Truss uznała, że ustawa ogranicza wolność i „prowadzi do infantylizacji społeczeństwa”.