Świat

Szczyt UE. Tusk: Gdyby słowa zamieniały się w pociski, Europa byłaby potęgą

Na marginesie obrad brukselskiego szczytu premier Donald Tusk komentował, że „gdyby słowa mogły zamienić się w pociski, Europa byłaby potęgą”. Na marginesie obrad brukselskiego szczytu premier Donald Tusk komentował, że „gdyby słowa mogły zamienić się w pociski, Europa byłaby potęgą”. Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Przywódcy zgodzili się nałożyć nowe sankcje na Iran i obiecali wzmóc wysiłki na rzecz obrony powietrznej Ukrainy. Rozkręcają się spory o reformy wspólnego rynku. Przygotowaniom do szczytu towarzyszyło przeganianie po Brukseli konferencji konserwatystów i skrajnej prawicy, na której ostatecznie wystąpili m.in. Viktor Orbán, Mateusz Morawiecki i Nigel Farage.

Unia Europejska ma realny wpływ – za pomocą pieniędzy i dozbrajania – na losy wojny w Ukrainie i niewielki wpływ na losy Bliskiego Wschodu. Ale m.in. nacisk opinii publicznej we Francji, Hiszpanii, krajach Beneluksu, Irlandii sprawia, że kolejne szczyty poświęcają długie godziny sprawom wojen poza Europą.

Przywódcy w nocy ze środy na czwartek postanowili nałożyć dodatkowe sankcje na Iran (w odpowiedzi na sobotni atak dronowy i rakietowy), jednocześnie skupiając się, w ślad za USA, na próbach powściągnięcia spodziewanego odwetu Izraela. „Zamierzamy objąć sankcjami irańskie firmy produkujące drony i pociski rakietowe” – wyjaśniał szef Rady Europejskiej Charles Michel.

Unia opiera się wezwaniom m.in. Czech, by Strażników Rewolucji wciągnąć na listę organizacji terrorystycznych (w ślad za USA z czasów prezydentury Donalda Trumpa). I zasadniczo ostrożnie balansuje w sprawie sankcji, bo nadal nie odpuściła wszystkich nadziei związanych z umową w sprawie programu nuklearnego (JCPOA). Jej stroną są m.in. Francja i Niemcy wraz z instytucjami UE.

Czytaj też: Europarlament przegłosował pakt migracyjno-azylowy. Warszawa się nie zgadza

„Nie możemy ciągle liczyć na USA”

„Nasze ukraińskie niebo i niebo naszych sąsiadów zasługują na takie samo bezpieczeństwo [jak Izrael]” – apelował w środę wieczorem prezydent Wołodymyr Zełenski, który telekonferencyjnie połączył się ze szczytem. Przypominał, że dzięki wspólnej sile sojuszników udało się zestrzelić prawie wszystkie rakiety i drony, które zaatakowały Izrael. „Wciąż przekonujemy, że musimy chronić Europę przed rakietami balistycznymi i dronami, przed pociskami manewrującymi i bombami. Musimy chronić tak, jak stało się to na niebie Izraela i innych krajów regionu” – dodał.

Szczyt podkreślił „pilną potrzebę” dostarczenia Ukraińcom obrony powietrznej, przyspieszenia dostaw amunicji i innej broni. „Nie możemy liczyć wyłącznie na USA. Powinniśmy wziąć na siebie odpowiedzialność i przestać powtarzać: o, to zrobią USA. My sami powinniśmy to zrobić. Mamy patrioty, systemy obrony przeciwrakietowej. Powinniśmy wyjąć je z hangarów, gdzie są przechowywane na tzw. wszelki wypadek, i wysłać na Ukrainę, gdzie szaleje wojna” – apelował w środę, jeszcze przed rozpoczęciem szczytu, szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. A już na marginesie obrad premier Donald Tusk komentował, że „gdyby słowa mogły zamienić się w pociski, Europa byłaby potęgą”.

Niemcy w zeszłym tygodniu poinformowały, że dostarczą Ukrainie kolejny, już trzeci system obrony powietrznej Patriot z zapasów Bundeswehry. I ogłosiły inicjatywę Immediate Action on Air Defense, która ma na celu zmobilizowanie Zachodu na rzecz obrony Ukrainy.

Czytaj też: Już nie ma bezpiecznych miejsc. Wnioski z pierwszej fazy wojny

W obronie „krajowych kopert”

Szczyt w czwartek zajmował się przede wszystkim gospodarką. Przywódcy 27 państw zapoznali się z głównymi tezami zamówionego przez Radę Europejską raportu Enrica Letty (byłego premiera Włoch) o problemach i potrzebnych reformach wspólnego rynku. W czerwcu sprawozdanie na temat koniecznych reform gospodarczych na prośbę Komisji Europejskiej ma przedstawić Mario Draghi, inny były premier Włoch, wcześniej prezes Europejskiego Banku Centralnego. Oba raporty mają pomóc wytyczyć priorytety dla nowej KE zatwierdzonej przez następny Parlament Europejski (wybory w czerwcu).

Jednym z głównych przesłań Letty i Draghiego jest konieczność prowadzenia przez Unię silnej polityki przemysłowej. Pachnie interwencjonizmem niegdyś zwalczanym w Brukseli, a teraz zyskującym coraz większą przychylność za sprawą konkurencji ze strony Ameryki, coraz mocniej interwencjonistycznej, i często bardzo nieprzyjaznej rywalizacji ze strony Chin. Letta i Draghi są zwolennikami wspólnego zadłużania się UE (czyli powtórki z Funduszu Odbudowy) na rzecz inwestycji m.in. w przemysł obronny. Na to nie ma jednak teraz zgody m.in. Niemiec i Holandii.

Ponadto Letta, wysłuchawszy mnóstwa skarg na wewnątrzunijny „wyścig na subsydia” (uprzywilejowujący biznes w Niemczech i innych bogatych krajach Unii), zaproponował powołanie ogólnounijnego mechanizmu subsydiów, do którego poszczególne kraje miałyby przekazywać część pieniędzy przeznaczonych na pomoc publiczną dla firm (Letta w wywiadach precyzuje, że chodziłoby o 10 proc.). Pieniądze z tej wspólnej puli trafiałyby do branż kluczowych dla całej UE. Taka federalizacyjna reforma jest jednak daleka od wymaganej jednomyślności 27 państw.

Polską troską w rozmowach o nowej polityce przemysłowej jest los „kopert krajowych” w przyszłej polityce spójności. Wyzwaniem negocjacyjnym dla Warszawy w najbliższych latach będzie zapewnienie, by regulacyjne i finansowe wspieranie poszczególnych branż przemysłowych nie omijało sektorów rozwijanych nad Wisłą. Letta chce też przezwyciężenia podziałów na rynku telekomunikacyjnym. Przypomina, że przeciętny unijny operator obsługuje tylko 5 mln abonentów w porównaniu do 107 mln w USA i 467 mln w Chinach. Ale takie zmiany regulacyjne wywołałyby w UE zacięte spory o krajowe interesy.

Czytaj też: Gdy Rosja grozi, idea europejskiej armii gaśnie. Jak Europa chce się bronić?

Brukselskie przeganianie skrajnej prawicy

Przygotowaniom do szczytu towarzyszyło przeganianie po Brukseli konferencji konserwatystów i skrajnej prawicy NatCon, na której ostatecznie przemówili m.in. Viktor Orbán, Mateusz Morawiecki (w środę) i Nigel Farage (we wtorek).

Właściciele dwóch sal w ostatniej chwili odmówili wynajęcia lokum NatCon pod naciskiem NGO-sów i aktywistów antyprawicowych. A potem burmistrz jednej z brukselskich gmin rozwiązał konferencję (obradującą w trzeciej sali), powołując się na wymogi porządku publicznego, choć nie było wielkich kontrdemonstracji. Jego decyzję po kilku godzinach uchylił sąd administracyjny (jako niezgodną ze swobodą zgromadzeń i wypowiedzi). Również belgijski premier Alexander De Croo publicznie uznał decyzję burmistrza za łamanie konstytucji. Konferencję NatCon kolejnego dnia wznowiono, więc Orbán mógł po raz kolejny ogłosić swoje tezy, że „Ukrainy nie można uznać za niepodległy kraj”, bo jest „jedynie protektoratem Zachodu” niezdolnym do przeżycia bez pieniędzy i broni z UE i USA.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wakacje młodych Polaków: na pokaz, byle się klikało. Wszyscy wrócą tak samo zmęczeni

Co robi młodzież w wakacje? Dawniej odpoczywała, a dziś szuka atrakcji albo... pracy. Mało kto zrobi sobie wolne od social mediów. A wszyscy wrócą jednakowo zmęczeni. Bo dziś już nawet nicnierobienie nie jest takie samo jak kiedyś.

Zbigniew Borek
26.06.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną