Iran w sobotę wieczorem wystrzelił kilkaset dronów i pocisków manewrujących ze swojego terytorium – podały izraelskie siły IDF. Pierwsze z nich, osiągając prędkość 180 km/h, doleciały do kraju ok. godz. 2 nocy lokalnego czasu (w Polsce była godz. 1). Z nagrań wynika, że to przede wszystkim drony Shahed, które wydają w locie charakterystyczny dźwięk. Rosjanie używają ich w Ukrainie i – jak twierdzą eksperci – właśnie ten przykład dowodzi, że są stosunkowo łatwe do przechwycenia (Rosjanie atakują nimi często ukraińskie miasta i infrastrukturę, wiele z nich zestrzela obrona przeciwpowietrzna, część trafia w cele).
Izrael zamknął w nocy swoją przestrzeń powietrzną (otworzył ją ponownie o godz. 7:30 czasu lokalnego w niedzielę) i odwołał cywilne loty, przygotowując się do odparcia ataku. Od razu też wszczął obrady gabinet wojenny. Drony nad terytoriami Jordanii, Syrii oraz Iraku pomagały zestrzeliwać siły amerykańskie i brytyjskie. Nie ma doniesień o większych stratach czy ofiarach. Iran zaatakował w odpowiedzi na zbombardowanie jego konsulatu w Damaszku w kwietniu i śmierć ważnych dla niego generałów. „Sprawę można uznać za zakończoną”, ogłosiły reżimowe władze.
Iran: to kończy sprawę. Czy będzie izraelski odwet?
Minister obrony Yoav Galant oświadczył w niedzielę rano, że atak został odparty „w sposób imponujący”. „Wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi i naszymi sojusznikami udało nam się obronić terytorium państwa Izrael. Wyrządzono bardzo niewiele szkód” – podkreślił. I dodał: „To jeszcze nie koniec kampanii”.
„Na mój rozkaz, aby wesprzeć obronę Izraela, amerykańskie wojsko przeniosło w ten rejon wyrzutnie obrony przeciwrakietowej – oświadczył prezydent USA Joe Biden. – Dzięki temu i dzięki niezwykłym umiejętnościom naszych żołnierzy pomogliśmy Izraelowi zniszczyć prawie wszystkie drony nadlatujące do Izraela”. Prezydent rozmawiał też z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu i zapewnił go o żelaznym wsparciu Ameryki. Na niedzielę Biden zwołał nadzwyczajne posiedzenie G7. Kluczowa będzie też odpowiedź samego Izraela.
Lider większości w amerykańskim Senacie Chuck Schumer zaapelował o zwiększenie pomocy dla Izraela. Potępił atak Iranu i zapowiedział na przyszły tydzień uchwalenie dodatkowego pakietu pomocy (aktualnie USA na wsparcie sojuszników chcą przeznaczyć 95 mld dol. – 14 mld dla Izraela, 60 mld dla walczącej z Rosją Ukrainy, część dla Tajwanu i pokrycie kosztów pomocy humanitarnej).
„Mówiliśmy, że jeśli Iran zaatakuje Izrael, odpowiemy w Iranie. To jest aktualne” – miał powiedzieć szef MSZ Iranu Israel Katz, którego cytuje jedna z izraelskich stacji. „Wyegzekwujemy od Iranu zapłatę w odpowiedni dla nas sposób i w odpowiednim czasie” – dodał z kolei członek izraelskiego gabinetu wojennego Beni Ganc. Z drugiej strony pojawiają się informacje, że Biden przekazał Netanjahu, iż USA nie wezmą udziału i nie poprą jakichkolwiek operacji ofensywnych przeciwko Iranowi.
„Atak na Izrael był odpowiedzią na izraelski ostrzał placówki dyplomatycznej w Damaszku. Sprawę można uznać za zakończoną. Jeżeli reżim izraelski popełni kolejny błąd, reakcja Iranu będzie znacznie surowsza” – oświadczyło w mediach społecznościowych stałe przedstawicielstwo Iranu przy ONZ.
Agencja AFP opublikowała z kolei stanowisko NATO w sprawie ataku: „Potępiamy nocną eskalację Iranu, wzywamy obie strony do powściągliwości i uważnie przyglądamy się rozwojowi wydarzeń. To kluczowe, by konflikt na Bliskim Wschodzie nie wymknął się spod kontroli”.
Premier Donald Tusk napisał rano w niedzielę na X: „Sytuacja na Bliskim Wschodzie nie stanowi w tej chwili bezpośredniego zagrożenia dla Polski. Ale świat staje na krawędzi. Dlatego polskie państwo musi być silne, społeczeństwo solidarne, armia dobrze przygotowana, a pozycja międzynarodowa stabilna. Bezpieczeństwo najważniejsze!”.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie nie stanowi w tej chwili bezpośredniego zagrożenia dla Polski. Ale świat staje na krawędzi. Dlatego polskie państwo musi być silne, społeczeństwo solidarne, armia dobrze przygotowana a pozycja międzynarodowa stabilna. Bezpieczeństwo najważniejsze!
— Donald Tusk (@donaldtusk) April 14, 2024
„Brawo, Izrael, za odparcie wielkiej irańskiej napaści powietrznej z kilku kierunków. Teraz przydałoby się wzmocnienie izraelskiej obrony przeciwrakietowej oraz wyposażenie w podobne systemy Ukrainy. Najprostszym sposobem jest odblokowanie pakietu pomocy dla Ukrainy i Izraela” – skomentował z kolei szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen dodała: „Zdecydowanie potępiam rażący i nieuzasadniony atak Iranu na Izrael. Wzywam Iran i jego sojuszników do natychmiastowego ich zaprzestania. Wszystkie podmioty muszą teraz powstrzymać się od dalszej eskalacji i pracować nad przywróceniem stabilności w regionie”.
Jak podał wieczorem Biały Dom, liderzy państw G7 na specjalnie zwołanym spotkaniu potępili irański atak i zapewniły, że będą angażować się w bezpieczeństwo Izraela.
Chamenei: Zły reżim zostanie ukarany
Jeszcze zanim drony dotarły w pobliże Izraela, irańscy Strażnicy Rewolucji opublikowali oświadczenie. Czytamy w nim: „Jakiekolwiek zagrożenie ze strony Stanów Zjednoczonych i reżimu syjonistycznego z dowolnego kraju spotka się z proporcjonalną odpowiedzią”. Resort spraw zagranicznych Iranu wyemitował w krajowej telewizji własny komunikat, informując, że Iran „nie zawaha się podjąć środków ochrony”, jeśli zostanie zaatakowany.
Tuż po wystrzeleniu dronów na X przemówił niespodziewanie najwyższy przywódca irańskiego reżimu ajatollah Ali Chamenei. W nagraniu grozi: „Zły reżim, który w całości jest złem i błędem, dołożył kolejny błąd do swoich przewin, atakując konsulat Iranu w Syrii. (...) Atak na nasz konsulat jest jak atak na naszą ziemię. Popełniliście błąd. Zły reżim syjonistyczny zostanie ukarany”.
The malicious Zionist regime will be punished pic.twitter.com/2miQi2JoiI
— Khamenei.ir (@khamenei_ir) April 13, 2024
Netanjahu: Pokonamy naszych wrogów
„W ostatnich latach, a zwłaszcza w ostatnich tygodniach Izrael przygotowywał się na atak Iranu – powiedział w specjalnym oświadczeniu w sobotę wieczorem premier Izraela Beniamin Netanjahu. – Nasze systemy bezpieczeństwa zostały uruchomione, jesteśmy gotowi na każdy scenariusz: w defensywie i ofensywie. Państwo Izrael jest silne. IDF są silne. Ludność jest silna. Doceniamy solidarność Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i wielu innych państw. Przyjęliśmy jedną zasadę: ktokolwiek nas skrzywdzi, my skrzywdzimy jego. Będziemy się bronić przed każdym zagrożeniem z rozwagą i determinacją. (...) Razem wytrwamy i z Bożą pomocą razem pokonamy naszych wrogów”.
Sekretarz obrony USA Lloyd Austin w sobotę rozmawiał z ministrem obrony Izraela Yoavem Galantem i zapewnił go o niezachwianym wsparciu Ameryki. Ze swoim odpowiednikiem w Izraelu rozmawiał też doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan. Jak podkreślił, „zaangażowanie USA w ochronę Izraela jest żelazne”.
Prezydent USA Joe Biden wybierał się w weekend do swojej rezydencji w Delaware. Pilnie zawrócił do Białego Domu (dotarł ok. godz. 23 polskiego czasu w sobotę), żeby śledzić napięcie rosnące na Bliskim Wschodzie i omówić sytuację ze służbami bezpieczeństwa. Narada odbyła się w tzw. White House Situation Room, gdzie zbierają się politycy, wojskowi i przedstawiciele służb. W spotkaniu uczestniczyli sekretarz obrony Lloyd Austin, sekretarz stanu Antony Blinken, przewodniczący połączonych szefów sztabów gen. Charles Brown, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan, dyrektor CIA William Burns, dyrektor wywiadu narodowego Avril Haines i Marc Gustafson, starszy dyrektor White House Situation Room, który towarzyszył Bidenowi w podróży do Waszyngtonu.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego w USA wydała komunikat, w którym czytamy m.in.: „Prezydent USA Joe Biden wyraził się jasno: nasze wsparcie dla Izraela pozostaje niewzruszone. Stany Zjednoczone będą stać po stronie ludzi Izraela i wspierać jego obronę przed zagrożeniem ze strony Iranu”.
Jordania w związku z atakiem Iranu ogłosiła stan wyjątkowy i zestrzeliwała wszystkie drony, które naruszyły jej przestrzeń powietrzną. Syria w okolicy Damaszku i swoich baz ustawiła wyrzutnie systemu Pancyr (Rosja używa ich do ochrony m.in. Moskwy). Egipt zaapelował do wszystkich stron konfliktu o „powściągliwość”. Do powściągliwości wezwały także Chiny w komunikacie resortu spraw zagranicznych, podkreślając, że ugaszenie napięć w regionie to „najwyższy priorytet”.
Biden: Iran nie odniesie sukcesu
Koło południa w sobotę irańscy Strażnicy Rewolucji zajęli statek MSC „Aries” w cieśninie Ormuz, 50 mil morskich od wybrzeży Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ich zdaniem jest powiązany z Izraelem i zmierzał w stronę Iranu. „Iran poniesie konsekwencje za wszelkie próby eskalacji konfliktu w regionie” – ogłosiły w odpowiedzi władze Izraela. Statek płynął pod portugalską banderą. Na pokładzie jest 25-osobowa załoga, irańscy komandosi zeskoczyli na niego z helikoptera.
Minister spraw zagranicznych Izraela Jisra’el Kac stwierdził w sobotę, że Iran prowadzi „piracką operację” i powinien za to odpowiedzieć. „Reżim ajatollaha Chameneiego jest reżimem przestępczym, działa z naruszeniem prawa międzynarodowego”. I dodał: „Wzywam Unię Europejską i cały wolny świat, by uznał Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej za organizację terrorystyczną i nałożył sankcje na Iran”. Daniel Hagari, rzecznik izraelskiej armii, podkreślił z kolei, że kraj i wojsko są „w stanie najwyższej gotowości”.
Czytaj też: Iran, Liban, Morze Czerwone. Konflikt eskaluje
Już w piątek, jak informowały izraelskie służby, z terenów Libanu wystrzelono kilkadziesiąt pocisków w stronę Izraela. Nie było żadnych ofiar, część pocisków przechwycił słynny system zwany „Żelazną kopułą”; przypuszcza się, że celem były obiekty wojskowe na Wzgórzach Golan. Do ataku przyznał się wspierany przez Iran Hezbollah.
Jednocześnie na wody Morza Czerwonego w pobliżu Izraela miał wpłynąć amerykański lotniskowiec „Eisenhower”. To prawdopodobnie ruch wyprzedzający Stanów Zjednoczonych – siła okrętu jest ogromna, jest w stanie unicestwić ewentualne pociski, które w stronę Izraela mógłby wystrzelić Iran. Taki scenariusz eskalacji na Bliskim Wschodzie wydaje się coraz bardziej realny w najbliższych dniach.
„Nie chcę wdawać się w niejawne informacje, ale spodziewam się, że będzie to wcześniej niż później” – stwierdził w piątek prezydent Joe Biden, odpowiadając na pytanie o możliwy atak Teheranu na tereny Izraela. Miał też przesłanie dla Iranu: „Nie róbcie tego. Jesteśmy oddani obronie Izraela. Będziemy wspierać Izrael i pomożemy mu się bronić. Iran nie odniesie sukcesu”. Media dodają, że Iran mógł ostrzec USA przed interwencją.
Przypomnijmy, że 1 kwietnia izraelskie wojsko zbombardowało ambasadę Iranu w Syrii. W ataku miał zginąć dowódca brygady Al-Kuds należącej do Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, a także kilku dyplomatów. Irańczycy poprzysięgli wtedy zemstę.
Czytaj też: Wojna Hamasu z Izraelem i światem. Takiego konfliktu jeszcze nie było
MSZ ostrzega przed podróżą do Izraela
W piątek 12 kwietnia resort spraw zagranicznych ostrzegł podróżujących do Izraela Polaków. „W związku z napięciem regionalnym sytuacja bezpieczeństwa w Izraelu jest wysoce nieprzewidywalna. Nie można wykluczyć, że dojdzie do nagłej eskalacji działań zbrojnych, co spowodowałoby znaczne trudności w opuszczeniu kraju. Ewentualna eskalacja może doprowadzić do istotnych ograniczeń w ruchu lotniczym oraz braku możliwości przekraczania lądowych przejść granicznych łączących Izrael z sąsiadującymi państwami” – czytamy w oświadczeniu polskiego MSZ.
Z kolei niemieckie MSZ wezwało swoich obywateli, którzy przebywają w Iranie, do jak najszybszego opuszczenia tego kraju. Podobne decyzje ogłaszają placówki dyplomatyczne innych krajów. Holandia zamknęła do poniedziałku swoją ambasadę w Teheranie.
„Zwykle, historycznie ujmując, w przypadku Pakistanu i jego wojen z sąsiadami – Indiami albo Afganistanem – na interwencję dyplomatyczną decydowały się USA albo Chiny, co z reguły kończyło konflikt i uspokajało emocje – pisał Piotr Łukasiewicz, ambasador w Afganistanie w latach 2012–14, po ataku Iranu na Pakistan w styczniu. – Rzecz w tym, że nikt nie kontroluje Iranu, który nabrał pod wpływem wydarzeń w Gazie niezwykłej śmiałości i dopatrzył się szansy na mocniejsze podgrzanie bliskowschodniego kotła. Wojna regionalna wisi w gorącym powietrzu, a jednocześnie nikt jej nie chce i nie może w nią uwierzyć”.