Jeśli wojna będzie długa…
A jeśli wojna będzie długa? Brytyjski strateg o tym, jak Zachód ma szachować Rosję i wspierać Ukrainę
AGNIESZKA LICHNEROWICZ: – Ukraina wejdzie do NATO?
LAWRENCE D. FREEDMAN: – Tak, ale nie za szybko. Trudno przyjmować państwo, które prowadzi wojnę. Sojusz Północnoatlantycki pewnie by się w nią bezpośrednio uwikłał. Zbyt mało państw członkowskich jest dziś otwartych na taką ewentualność. Członkostwo będzie możliwe jedynie wtedy, gdy walki zostaną w jakiś sposób zatrzymane, dojdzie do zawieszenia broni czy bardziej formalnego porozumienia. Tylko to otwiera pole do rozmów o zabezpieczeniu Ukrainy i daniu jej długookresowych gwarancji bezpieczeństwa. Ten moment może nadejść za kilka lat, może jeszcze później. Rzecz zależy od przebiegu walk na froncie i rozwoju sytuacji w samej Rosji. Członkostwo może być elementem porozumienia z Kremlem, można je negocjować wspólnie z kwestią zwrotu terytoriów.
Niektórzy eksperci suflują, by przyjąć Ukrainę do NATO, nawet gdy Kijów kontroluje tylko część swojego terytorium, i jedynie ją objąć natowskimi gwarancjami. Przywołują przykład zachodnich Niemiec.
Kiedy dołączyły do NATO w połowie lat 50., Niemcy zachodnie zgodziły się, że nie będą próbowały siłą odzyskiwać obszarów pozostających poza ich kontrolą i nie będą próbowały zdobyć broni atomowej. Władzom ukraińskim trudno byłoby obiecać, że nie podejmą próby odbicia okupowanych terytoriów. W tych okolicznościach zachodnie gwarancje musiałyby być mniej formalne albo mieć inną formę niż członkostwo w NATO.
Co można Ukrainie zaproponować?
Nie dostrzegam sensu w inicjatywach państw NATO, to droga do demoralizowania Ukraińców. Gdy Kijów uzna, że sobie nie radzi i zechce spróbować układania się z Rosją, wtedy oczywiście musimy go wspierać. Nie do nas jednak należy mówienie Ukraińcom, co mają robić.