Rzeka ciemności
Tajemnice Tamizy. Rzeka co roku odbiera od Londynu trybut w postaci 30 ludzkich istnień
Abdul Ezedi zaatakował swoją partnerkę i jej dzieci żrącą substancją. Potem uciekł. Ostatni raz pojawił się w zasięgu kamer miejskich niedaleko Chelsea Bridge. Wbiegł na most, wspiął się na jego konstrukcję, wychylił przez balustradę i zniknął. Samego skoku nie widać, ale zgodnie z przepisami natychmiast zaangażowano nurków. A ci z mrocznej i lodowatej wody w ciągu 20 minut wyciągnęli nie jedno, ale dwa ciała. Żadne z nich nie należało do Ezediego.
W lutym w mediach pojawiły się nieco dramatyczne pytania. Czy policja straciła rachubę i nie wie, ile zwłok aktualnie pływa w Tamizie? I dlaczego nikt tych nowych dwóch ciał nie poszukiwał? Rzecznik Scotland Yardu, Jon Savell, rozłożył tylko ręce i przyznał, że Tamiza to „bardzo nieprzyjazne środowisko, które w dodatku wciąż się porusza. (…) To rzeka pełna niespodzianek”.
1.
Podobno wystarczy posiedzieć dłużej nad Tamizą, a prędzej czy później jakieś ciało wypłynie. Zaraz po wpadnięciu następuje szok termiczny i to on jest głównym sprawcą utonięcia. Mięśnie gwałtownie się kurczą, usta próbują łapać powietrze. Pierwszy haust, drugi. Idą na dno. Nawet latem poniżej głębokości 1,5 m temperatura może spaść do 3–4 stopni.
Policja rzeczna w Londynie, Marine Policing Unit (MPU), z morderczą regularnością co roku wyciąga z Tamizy ok. 30 ciał. I ta liczba w zasadzie się nie zmienia, odkąd w latach 50. XX w. zaczęto prowadzić regularne statystyki. Jeśli rozszerzyć to na cały bieg rzeki, to liczba denatów wzrasta do 60.
Historycznie Tamiza wypluwała z siebie głównie ofiary nadbrzeżnych morderstw, poszkodowanych w zderzeniach statków oraz pechowców, którzy poślizgnęli się na moście albo dali się zaskoczyć przypływowi. W ostatnich latach zdecydowanie przeważają samobójcy.