Liberalizacja tego obszaru polityki narkotykowej była jedną z obietnic wyborczych zapisanych w umowie koalicyjnej socjaldemokratów, zielonych i liberałów. Doprowadzenie jej do końca jest zaś namacalnym dowodem skuteczności rządzącej koalicji.
Czytaj też: Marihuana – między kryminalizacją a legalizacją. Czy jest trzecia droga?
Trawka popularna głównie w wielkich miastach
THC jest najczęściej spożywanym środkiem odurzającym w Niemczech, w formie marihuany lub haszyszu. Według danych ministerstwa zdrowia w ciągu ostatnich 12 miesięcy 8,8 proc. dorosłych w wieku od 18 do 64 lat przynajmniej raz konsumowało konopie indyjskie. Spośród tych 4,5 mln ludzi ponad 60 proc. stanowili mężczyźni. Marihuana to także narkotyk wielkomiejski – najwięcej użytkowników było w Berlinie, Hamburgu, Bremie.
W Niemczech funkcjonuje podobne do polskiego prawo dotyczące medycznej marihuany. Od 2017 r. lekarze mogą przepisywać marihuanę leczniczą – kwiaty lub ekstrakt z konopi indyjskich – na specjalnych receptach zarezerwowanych dla środków odurzających. Dotychczas hodowla marihuany leczniczej kontrolowana była przez dedykowany urząd – tzw. Cannabisagentur.
Jeśli natomiast idzie o użytkowanie rekreacyjne, prawo penalizowało konopie. Kary za samo posiadanie wahały się od grzywny do pozbawienia wolności na okres pięciu lat. W praktyce możliwe było odstąpienie od ścigania, np. gdy narkotyki były posiadane tylko w niewielkich ilościach (w większości krajów federalnych 6 g, w Westfalii i Palatynacie – 10 g, a w Berlinie nawet 15 g) i na własny użytek. Handel narkotykami był natomiast bezwzględnie ścigany jako czynność społecznie szkodliwa, sprowadzająca zagrożenie na osoby trzecie.
Największym problemem był właśnie nielegalny obrót. Według Federalnego Urzędu Policji Kryminalnej (Bundeskriminalamt), handel narkotykami zdominowany był przez marihuanę, stanowiącą ponad 60 proc. wykrytych przypadków. Nawet jeśli sama marihuana powoduje o wiele mniej szkód zdrowotnych i społecznych niż twarde narkotyki, jak heroina czy amfetamina, to ogromny popyt i podaż napędzały przestępczy proceder: przemyt i bogacenie się organizacji przestępczych.
Czytaj też: Biden ułaskawia skazanych za posiadanie „maryśki”. Amerykanom się to podoba
Legalizacja marihuany na raty
Przyjęta pod koniec lutego ustawa (tzw. Cannabisgesetz) jest nowatorska i zakłada przede wszystkim niekaralność konsumpcji oraz posiadania marihuany. Model ten opiera się na dwóch filarach: po pierwsze, będzie umożliwiał hodowlę na własny użytek. Po drugie, przewiduje prowadzenie regionalnych projektów pilotażowych z komercyjnymi łańcuchami dostaw.
Wedle ustawy osobom dorosłym dozwolone ma być posiadanie przy sobie do 25 g marihuany, a we własnym domu – przechowywanie do 50 g na własny użytek oraz posiadanie do trzech roślin konopi indyjskich. Prawo weszło w życie 1 kwietnia 2024 r.
W celu uprawy konopii indyjskich od 1 lipca będą mogły powstawać niekomercyjne kluby zrzeszające do 500 osób, zamieszkałych w Niemczech na stałe. Ich członkowie ze wspólnej uprawy do własnej konsumpcji będą mogli uzyskiwać maksymalnie do 50 g konopii na osobę miesięcznie. Szacuje się, że przez pierwszych pięć lat takich klubów-stowarzyszeń może powstać nawet 3 tys.
Inaczej, niż zakładano pierwotnie, realizacja drugiego filaru zostanie odroczona w czasie. Na razie nie będzie realizacji licencjonowanych punktów sprzedaży marihuany, jak w Holandii czy niektórych stanach w USA. Ministerstwo zdrowia jednak podjęło już prace przygotowawcze nad projektem, zwracając się do innych resortów o konsultacje.
Projekt ustawy będzie także przedłożony Komisji Europejskiej, aby sprawdzić, czy nie koliduje z prawodawstwem europejskim i międzynarodowym – w końcu chodzi o substancję psychoaktywną, w wielu krajach zakazaną. Zgodność z prawem unijnym była także powodem dla rozbicia na dwa etapy zapisanego w umowie koalicyjnej pomysłu legalizacji, który zakładał jednocześnie depenalizację użytkowania oraz otwarcie możliwości komercyjnej sprzedaży.
Czytaj też: Marihuana. Co jest legalne, a co nie?
Jednoczesna niekaralność i zaostrzenie przepisów
Decyzja o legalizacji marihuany wydawać się może kontrowersyjna, jej zwolennicy przedstawiają jednak istotne argumenty przemawiające za reformami. Przede wszystkim dotychczasowa polityka antynarkotykowa była nieskuteczna: konsumpcja i handel w szarej strefie kwitł, a niska szkodliwość społeczna czynu powodowała, że ściganie trawki nie było priorytetem policji wobec poważniejszych przestępstw. Prawo było więc częściowo martwe.
Legalizacja marihuany ma zatem na celu dostosowanie przepisów do realiów życia: dekryminalizować konsumpcję wśród osób dorosłych i umożliwić legalne ścieżki jej zakupu. To przede wszystkim ten drugi powód przemawiał za zmianami w prawie. Handel nielegalnymi substancjami napędza półświatek i napycha kabzę zorganizowanym grupom przestępczym. Spożywanie marihuany z niewiadomych źródeł często wiąże się z ryzykiem zdrowotnym, bo kupowane „na ulicy” środki zawierały nierzadko toksyczne dodatki, zanieczyszczenia czy syntetyki.
Liberalizacja prawa do konsumpcji na własny użytek wiąże się z jednoczesnym zaostrzeniem przepisów dotyczących udzielania i sprzedaży marihuany osobom nieletnim oraz produkcji i sprzedaży w ilościach znacznie przekraczającej te dozwolone w przepisach. Przewidywalna minimalna kara za tego rodzaju przewinienia to od dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności.
Zmiana prawa nie oznacza także, że Niemcy staną się krajem ogólnego haju. Zmiany przepisów stawiają także na profilaktykę: ogólny zakaz reklamy i sponsorowania konopi indyjskich oraz organizacji zajmujących się ich uprawą, zakaz jednoczesnej dystrybucji marihuany z alkoholem i innymi używkami, zakaz konsumpcji w bezpośrednim sąsiedztwie osób małoletnich oraz w ciągu dnia w przestrzeni publicznej. Zmiany zakładają też rozszerzenie wsparcia prewencji i oferty terapeutycznej przez Federalne Centrum Edukacji Zdrowotnej (Bundeszentrale für gesundheitliche Aufklärung). Do końca marca ma także zostać przedstawiona propozycja aktualizująca ustawę o ruchu drogowym w zakresie prowadzenia pojazdów pod wpływem THC.
Czytaj też: Jak się zarabia na konopiach
Spory i krytyka w Bundestagu i społeczeństwie
Projekt ustawy poprzedzony był okresem obserwacji tego, jak inne kraje, np. Kanada, USA, Holandia czy Urugwaj, poradziły sobie z legalizacją marihuany, i co wpłynęło na sukces czy porażkę ich polityki. Mimo że zmiany zostały zaproponowane przez koalicję świateł drogowych i firmowane są przez ministra zdrowia Karla Lauterbacha (SPD), to wątpliwości szerzą się także wśród partii rządzących.
„Ochrona zdrowia wszystkich, a zwłaszcza dzieci i młodzieży, jest głównym celem ustawy i ma najwyższy priorytet w jej wdrażaniu. Chcemy ograniczyć czarny rynek, położyć kres kryminalizacji użytkowników ze wszystkimi jej negatywnymi konsekwencjami dla nich, kontrolować jakość marihuany i zapobiegać dystrybucji zanieczyszczonych substancji” – przekonywały wiceprzewodnicząca frakcji SPD w Bundestagu Dagmar Schmidt oraz Heike Baehrens, rzeczniczka partii ds. polityki zdrowotnej. Kirsten Kappert-Gonther z Zielonych, będąca także wiceprzewodniczącą komisji zdrowia w Bundestagu, określiła zmianę przepisów jako „zmianę paradygmatu”, na rzecz której przez dziesięciolecia pracowało wiele osób.
Natomiast Simone Borchardt z CDU określiła nowe prawo jako zupełnie niepotrzebne, jako wyjętą spod jakiejkolwiek kontroli „wielką szansę dla każdego dilera”. Przeciwko jest też skrajnie prawicowa AfD.
Zmianę przepisów krytykują również lekarze, obawiając się bagatelizacji wpływu używania i nadużywania marihuany na najmłodszych. Związek zawodowy policji z kolei ostrzega przed utratą kontroli nad produkcją i rozprowadzaniem marihuany w ramach klubów czy hodowli sadzonek w prywatnych mieszkaniach.
Szybkie wejście w życie nowych przepisów spotkało się także ze sceptyczną reakcją krajów związkowych. Obawy dotyczą przede wszystkim braku czasu i środków na przygotowanie się do realizacji nowych zadań i egzekwowania nowego prawa: kontroli konsumpcji oraz hodowli na własny użytek, a także zadań prewencyjnych i interwencyjnych.
Niemcy są w tej sprawie podzieleni. W sondażu YouGov 42 proc. ankietowanych opowiadało się za legalizacją, a 47 proc. było przeciwko. Z reformy cieszą się natomiast producenci marihuany, którym legalizacja ułatwi zarówno dystrybucję konopii, jak i ekspansję legalnej produkcji.
Tekst ukazał się pierwotnie 24 lutego.