Świat

„Zaczęło się!”. Noc wybuchu wojny wspomina dla nas kilku kluczowych świadków z NATO i polskiej armii

Rosyjski atak iskanderami na Kijów, stolicę Ukrainy. 28 lutego 2022 r. Rosyjski atak iskanderami na Kijów, stolicę Ukrainy. 28 lutego 2022 r. X (d. Twitter)
Dwa lata temu NATO zdało egzamin, a od wybuchu wojny w Ukrainie wzmocniło struktury obronne. Ważny generał przestrzega jednak, że Rosja też się uczy, a u nas kluczowe zmiany czekają. Kolejne egzaminy to tylko kwestia czasu.

Dla setek milionów Europejczyków poranek 24 lutego 2022 r. był największym szokiem w życiu. Wojna Rosji z Ukrainą, o której od wielu miesięcy się mówiło, ale nie uznawało za nieuchronną, potwierdziła, że weszliśmy w erę agresji, nieprzewidywalności i destabilizacji. Ale dla tysięcy wojskowych i dyplomatów zaangażowanych w przygotowania i plany obronne Polski i NATO wojna była potwierdzeniem ich przewidywań. Oznaczała przejście do realizacji procedur – może nie rutynowych, bo sytuacja była wyjątkowa, ale przećwiczonych.

Poprosiłem kilku kluczowych świadków tych wydarzeń, by podzielili się wspomnieniami i emocjami, nawet jeśli te ostatnie musiały ustąpić konieczności wykonywania zadań. Nie o wszystkim oczywiście mogli mówić, bo przecież wojna trwa, a sprawy wojskowe jawne być nie mogą. Ale wnioski i lekcje można wyciągać i z tego, co da się opowiedzieć.

Czytaj też: Miły świat się skończył. Tej wojny nikt nie może przegrać ani wygrać

„To w zasadzie już”

Wychodząc z kwatery głównej poprzedniego dnia wieczorem, spotkałem Estończyka i jednego z zastępców sekretarza generalnego, Litwina. Mówiliśmy między sobą, że to w zasadzie już – wspomina stały przedstawiciel RP przy NATO Tomasz Szatkowski. Dodaje, że świadomość nieuchronności wojny narastała od listopada, od briefingu Avril Haines, szefowej amerykańskiego wywiadu.

Napisałem po nim raport do polskich władz, na najwyższy rozdzielnik, że dzieją się rzeczy poważne. Zresztą w zasadzie od lata w związku z Afganistanem, presją migracyjną, ćwiczeniami Zapad Kwatera Główna pracowała na podwyższonych obrotach, co chwila były briefingi wywiadowcze, dyskusje, ile jest batalionowych grup bojowych Rosji, trwały konsultacje z Ukraińcami – czy też to widzą, czy nie. Po briefingu Haines to był taki thriller rozgrywający się na żywo przez ponad trzy miesiące – opowiada. A co było w nocy? Czy ambasadorów z Rady Północnoatlantyckiej wyrwano ze snu? – Jest system alarmowy. Są ludzie, którzy mają nas obowiązek obudzić. Ale nie było potrzeby, nikt nie spał. Śledziliśmy Twittera, wymienialiśmy się komentarzami, że się zaczęło, jakoś koło 2 nad ranem. Wiedzieliśmy, że musimy się spotkać jako Rada Północnoatlantycka. Zebraliśmy się o 8:30 i były to jedne z najkrótszych obrad, jakie pamiętam. Jako wschodnia flanka przygotowywaliśmy się do złożenia wniosku o zastosowanie art. 4 (o konsultacjach w razie zagrożenia). Już podczas posiedzenia od jednego z krajów – powiedzmy: sceptycznych – usłyszałem: oszczędźcie nam mówienia, że wiedzieliście lepiej, my sami już wiemy, co mamy robić. I nastąpiła aktywacja planów operacyjnych, po raz pierwszy w historii Sojuszu.

NATO nie dało się zaskoczyć tak jak w 2014 r., gdy Rosja udanie zamaskowała przygotowania do aneksji Krymu i zbrojnego „buntu” w Donbasie. Wojnę na wielką skalę trudniej ukryć. Gen. broni rez. Tomasz Piotrowski, wówczas polski dowódca operacyjny, opowiada, że wojsko dostrzegło symptomy rok wcześniej: – W kwietniu 2021 r., gdy zaczęło się masowe przemieszczanie wojsk, transporty z Centralnego i Wschodniego Okręgu Wojskowego Rosji pod granice Ukrainy, rozważaliśmy, czego Moskwa może chcieć militarnie. Wyszły nam cztery warianty ataku. I jak się później okazało, nie zrealizowała jedynie kierunku odeskiego i Naddniestrza. Zaczęliśmy rysować potencjalny timeline, bo jako żołnierze opieramy się na siłach, czasie i przestrzeni. Metodą kolejnych przybliżeń wyszło nam, że to będzie noc z 22 na 23 lutego. Na to wskazywały ważne dla Rosjan daty, kwestie wojskowe, układ jej rozmów z partnerami, a także to, że pewne obietnice trzeba spełniać, bo inaczej okażą się przestrzelone. Okazało się, że atak był z 23 na 24 lutego.

Podobny timeline miałem okazję kiedyś widzieć i zwróciłem uwagę, że dominują w nim czynniki pozawojskowe. Oznacza to, że analiza militarna wychodzi z poziomu polityki, a siłę wojskową widzi tylko jako narzędzie – co spełnia klasyczną definicję wojny jako kontynuacji polityki. Gdy układanka zaczęła pasować, obraz stał się jasny. Wspomina Piotrowski: – Co do mechaniki rozpoznania i analiz daliśmy radę, choć mechanizmy wyparcia były bardzo silne, dominowało przekonanie, że to, co ma nastąpić, jest nieracjonalne. Staraliśmy się to położyć na szale, zmierzyć, zważyć, co Rosji może się opłacić. Okazało się, że opłacalność rozumiana przez nas dla Rosji nie gra roli.

Ambasador Szatkowski zauważa, że atak był sygnalizowany poprzez symbole: – Wystąpienie Putina podczas obrad Rady Bezpieczeństwa było dla mnie znaczące. Pokazywało, jak jest przywiązany do swojej wizji historii. Notabene – o ile dobrze pamiętam – wskazówki zegara (potem się okazało, że to było nagrane, a nie na żywo) były ustawione na 16:54. Co znaczy liczba 1654? Rok zawarcia umowy perejasławskiej, podporządkowującej Ukrainę carom Rosji. Była to jakby zapowiedź powrotu do tamtej sytuacji, na przekór faktom i wszelkiej racjonalności.

Błąd w ocenie intencji politycznych Putina to z dzisiejszej perspektywy największa pomyłka Zachodu. Później nie sprawdziły się też przewidywania co do zdolności rosyjskiej armii i możliwości obronnych Ukrainy.

Czytaj też: Czy przecenialiśmy armię Rosji? Pytamy jednego z najbardziej znanych zachodnich analityków

Dzień D

Najbliżej procedur NATO był gen. broni Krzysztof Król, wówczas szef sztabu sojuszniczego dowództwa sił połączonych w Brunssum. Odpowiada ono za operacje NATO w 16 krajach środkowej i północnej Europy, od Estonii po Węgry (Finlandia była poza Sojuszem). JFC monitorowało Rosjan od ponad roku: dwukrotną koncentrację wojsk u granic Ukrainy, przerzut na Białoruś, wrogi scenariusz ćwiczeń Zapad. – Dla nas było jasne, że Rosjanie próbują ukształtować środowisko operacyjne przyszłych działań, ale nie było jasne, jakie mają zamiary. Musieliśmy być przygotowani też na ludzki błąd czy złą kalkulację polityków i wojskowych rosyjskich – opowiada Król. W tym nerwowym czasie wojna Rosji z NATO mogła wybuchnąć w sposób niezamierzony. – Posiadamy procedury, które minimalizują ryzyko wybuchu wojny przez przypadek, ale nie mogliśmy doprowadzić do sytuacji, gdy atak pozostałby bez konsekwencji. A to wymagało przede wszystkim rozpoznania w wielu wymiarach. Dlatego w styczniu i lutym 2022 r. NATO zwiększyło aktywność i liczbę samolotów i bezzałogowców rozpoznawczych latających głównie nad Polską.

Dzień D (tak wojsko oznacza początek operacji) zaczął się od decyzji politycznej, która uruchomiła mechanizm wojskowy. – 24 lutego poszły do Brunssum i innych dowództw (np. Neapol odpowiada za obszar Morza Czarnego) rozkazy przygotowawcze i aktywacyjne naszych planów – relacjonuje nam gen. Król. – Był to alarm dla całego NATO: bardzo krótkie czasy gotowości dla wszystkich struktur w dyżurze sił odpowiedzi. W korpusie francuskim sił szybkiego reagowania z Lille, w korpusie wielonarodowym w Szczecinie czy w dywizji w Elblągu wprowadziliśmy pracę 24 godziny na dobę. Nasze dowództwo przestawiliśmy w tryb bojowy. Przejście od czasu pokoju do kryzysu testowaliśmy już na ćwiczeniu Steadfast Jupiter 21, więc każdy wiedział, co ma robić, jaki jest rytm pracy, do kogo dzwonić, jakie informacje przetwarzać i przedstawiać – a mówimy o ponad 800-osobowym sztabie.

To uświadamia, jak ważne są ćwiczenia dowódczo-sztabowe, lekceważone przez media jako wizualnie mniej atrakcyjne niż poligonowe strzelania. Tymczasem to one pozwalają dowódcom widzieć i koordynować wszystko. – Na ekranach w wielodomenowym centrum operacyjnym widać każdy element: rosyjski, sojuszniczy oraz narodowy. Widzieliśmy działania sił powietrznych i morskich. W sumie 140 samolotów, 135 okrętów i 45 tys. żołnierzy w bardzo wysokiej gotowości pod dowództwem SACEUR-a. Plus elementy narodowe nieprzekazane NATO, ok. 75 tys. żołnierzy wojsk lądowych.

Zdjęcie zamieszczone 12 maja 2022 r. w mediach społecznościowych przez ukraińską armię. Tak miała skończyć się próba sforsowania przez Rosjan rzeki Doniec.General Staff of the Armed Forces of Ukraine/FacebookZdjęcie zamieszczone 12 maja 2022 r. w mediach społecznościowych przez ukraińską armię. Tak miała skończyć się próba sforsowania przez Rosjan rzeki Doniec.

Czytaj też: Polska w „strefie zgniotu”? Pomówmy o wojnie, Europa już stawia te pytania

Odpowiedź będzie zupełnie inna

Co nam to mówi o reakcji na ewentualne nowe zagrożenie ze strony Rosji? Od wybuchu wojny NATO wdrożyło zmiany, które pozwalają sądzić, że nie da się zaskoczyć, a odpowiedź będzie zdecydowana. Gen. Król: – Na szczycie w Wilnie przyjęto regionalne plany obronne, pierwsze od 1968 r. Przewidują, ile sił i środków gdzie potrzebujemy, by się skutecznie bronić wobec takiego przeciwnika, jaki jest na wschodzie. NATO buduje zdolności nieporównywalnie większe niż w latach 1990–2000. Wtedy przygotowana była odpowiedź szybka, ale o ograniczonych możliwościach. Dzisiaj będzie zupełnie inna. Dlatego jest też ważne, by budować nasze narodowe zdolności w jak największej spójności z NATO. Bo dziś to Polska i kraje bałtyckie, tak jak w 1968 r. Niemcy Zachodnie, jest w centrum uwagi planów Sojuszu.

To krzepiące z perspektywy sojuszniczej. Krajowa może być inna. Gen. Piotrowski przestrzega, że Rosja też nas obserwuje i wyciąga wnioski. – Zdecydowanie przyrost doświadczeń Rosji i jej sił zbrojnych jako państwa w stanie konfliktu, nawet jeśli wojna jest niesamowicie źle oceniana pod wieloma względami, jest niewspółmierny w stosunku do tych, jakie my mamy. Na przykład: czy my dostosowaliśmy prawo, mądrzy o doświadczenia z tych dwóch lat, by pozwoliło poradzić sobie z podprogowymi działaniami w strefie przygranicznej? Czy dostosowaliśmy naszą strukturę kierowania w warunkach kryzysu tak, by sprawnie przejść do czasu wojny? Czy mamy aparat podejmowania decyzji w imieniu prezesa Rady Ministrów i powinniśmy doradzać zwierzchnikowi sił zbrojnych? Nie emerytowanego generała należy o to pytać, a ludzi, którzy za to odpowiadają.

Piotrowski sam boleśnie się przekonał, jak Rosja potrafi testować NATO. Incydent z pociskiem znalezionym pod Bydgoszczą unaocznił, jak wiele wymiarów bezpieczeństwa i obrony wymaga poprawy. Po odejściu z wojska dzieli się refleksją, że więcej jest do zrobienia poza nim. – W tej chwili świat tak wygląda, że informacja jest wszędzie. Nawet tajna za parę dni częściowo przenika do obiegu otwartego, po kilkunastu przestaje być niejawna. Wystarczy tylko mieć narzędzia, żeby tę informację zgromadzić, poddać mądrej analizie i przedyskutować z fachowcami. Ten potencjał, nawet jako Polska, mamy. Inną kwestią, najistotniejszą, jest to, że ośrodki decyzyjne muszą się nad tą informacją pochylić, wysłuchać, przyjąć – np. gdy ośrodek analityczny ocenia, że na 90 proc. będzie wojna – a nie uciekać w strefę komfortu i zakładać, że „jakoś to będzie”.

Co ciekawe, w moich rozmowach z wojskowymi i dyplomatami po dwóch latach wojny prawie nie pojawia się wątek sprzętowy, dominujący w polskiej debacie. – Polska nie jest wyspą, która sama jest w stanie wszystko sobie zapewnić. Sojusz daje nam naprawdę potężne możliwości, jakich obecnie nie mamy i które w ogóle trudno sobie wyobrażać – np. bombowce strategiczne czy lotniskowce. To zasoby ulokowane poza Polską, ale ich użycie przez NATO zapewnia nam bezpieczeństwo. Na przykład loty amerykańskich bombowców nad Polską, krajami bałtyckimi i związana z tym komunikacja strategiczna. Kolejna sprawa to tankowanie w powietrzu. Nie wszystkie samoloty nad Polską w ogóle u nas lądują. Samolot startuje z Holandii, Niemiec, Francji – czy z lotniskowca na Morzu Północnym, Śródziemnym lub Adriatyku – tankuje przed polską granicą, wykonuje zadanie i wraca, a my nawet tego nie widzimy. Rosjanie widzieli tę aktywność i na samym początku konfliktu robili absolutnie wszystko, by nie zaangażować sił Sojuszu. Redukowali swoje działania, by nie doprowadzić do konfrontacji. Musimy więc zrozumieć, że bezpieczeństwo to nie tylko ten żołnierz z karabinem na ziemi – mówi gen. Król.

Dla gen. Piotrowskiego liczy się coś innego: – 80 proc. sukcesu tkwi w potencjale ludzkim i nie mam na myśli sprawności fizycznej. Chodzi o świadomość każdej osoby w systemie obronnym i o przywództwo. Druga sprawa to świadomość społeczna i mówienie prawdy społeczeństwu, jak wygląda środowisko bezpieczeństwa i jakie są zagrożenia. Trzecia: oddanie sprawie i wysokie morale. Przecież wiemy, jak to było oceniane: 72 godzin i Kijów padnie. Wtedy prezydent Zełenski powiedział, że „nie chce podwózki, a amunicję”. To się okazało absolutnie kluczowe. 24 lutego wszyscy dowódcy ukraińscy od szczebla brygady wzwyż dostawali SMS-y od Rosjan: „Po co wam walka, chodźcie do nas, przecież się znamy”. A Ukraińcy poszli w inną stronę. I jeszcze kwestie legislacyjne. Ukraiński dowódca operacyjny powtarzał mi: mobilizację trzeba robić wtedy, kiedy jest potrzebna, a nie kiedy się spodoba politykom. Straż graniczna musi być włączona w skład sił zbrojnych, a dowódcy muszą mieć swobodę działania wobec władz lokalnych. To są warunki wyjściowe, a potem cała masa wniosków z zakresu działań połączonych, taktyki, wyposażenia, znaczenia rodzajów wojsk i broni, łącznie z systemami bezzałogowymi.

24 lutego 2022 r. – i później – NATO zdało egzamin, bo przygotowywało się do niego solidnie przez kilka miesięcy. Ale jak w toku każdej nauki były kolejne: Madryt, Wilno, za kilka miesięcy Waszyngton, a potem amerykańskie wybory, które mogą być egzaminem praktycznym z sojuszniczej spójności. Dziś mniej obaw budzą mechanizmy, procedury, gotowość bojowa i uzbrojenie (choć może i powinno być lepiej) niż wola polityczna najważniejszego sojusznika. – Nie wątpię w konsensus sojuszniczy w reakcji na atak. Nie wątpię w kolektywną odpowiedź NATO, nawet Turcji czy Węgier. Pytanie oczywiście, czy po drodze nie stracimy czasu przez to, że ktoś będzie się bał eskalacji – Szatkowski dyplomatycznie omija temat USA.

Możliwą zmianę w Białym Domu i jej skutki dla NATO będzie wspominał już następny ambasador i inni generałowie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną