Znany z prorosyjskich sympatii i entuzjastycznego poparcia Donalda Trumpa konserwatywny amerykański komentator Tucker Carlson przeprowadził telewizyjny wywiad z Władimirem Putinem. Dwugodzinna rozmowa rosyjskiego prezydenta z Carlsonem – pierwszym zachodnim dziennikarzem, któremu zgodził się udzielić wywiadu po napaści Rosji na Ukrainę dwa lata temu – odbyła się we wtorek na Kremlu i została opublikowana w czwartek wieczorem (czasu USA). Wywiad jest propagandowym triumfem Putina, któremu Carlson udzielił trybuny do bezpośredniego przemawiania do amerykańskiej opinii publicznej w momencie, kiedy ważą się losy dalszej pomocy Zachodu dla walczącej Ukrainy.
Putin udaje gołąbka pokoju
W rozmowie Putin powtarza wszystkie znane kłamstwa Moskwy na temat przyczyn wojny – brednie o „denazyfikacji”, naturalnej rzekomo, bo wynikającej z kilkusetletniej historii przynależności Ukrainy do „rosyjskiego świata” etc. – oraz kłamstwa na inne tematy, z którymi Carlson prawie nie próbuje polemizować. Ton wywodów dyktatora jest jednak inny niż w przemówieniach w Rosji, gdzie mówi, że w Ukrainie toczy się „wojna z Zachodem”, jego celem jest zajęcie i podporządkowanie Rosji całej Ukrainy, i gdzie nie reaguje, kiedy propagandyści w reżimowej telewizji wzywają do ataku na Polskę, Wielką Brytanię albo użycia w Ukrainie broni atomowej. Nie wygłasza też tyrad o Zachodzie w stanie dekadencji i moralnej degeneracji.
U Carlsona Putin udaje gołąbka pokoju. Zapytany, czy Rosja wejdzie zbrojnie do Polski, odpowiada: „Tylko jeśli Polska zaatakuje Rosję. Nie mamy żadnego interesu w Polsce, na Litwie czy gdziekolwiek indziej”. Co więcej, mówi w pewnym momencie, że „wojnę w Ukrainie można zakończyć w kilka tygodni”, nie na froncie, tylko przy stole rokowań – Zachód musi tylko zrezygnować z dalszej pomocy dla Kijowa. A właściwie nie „musi”, tylko po prostu powinien zaprzestać tej pomocy dla własnego dobra. „Macie problemy na granicy, z imigracją, z zadłużeniem. Nie lepiej negocjować z Rosją?”, argumentuje. Podkreśla, że Moskwa jest „gotowa do dialogu”, i odpowiadając na pytanie, czy sądzi, że NATO zgodzi się oddanie Rosji części ukraińskiego terytorium, odpowiada enigmatycznie: „Jeśli jest wola, są i opcje do wyboru”.
Putin sugeruje po prostu to, o czym nieoficjalnie słychać z dyplomatycznych kulis od dawna: jeśli przestaniecie wysyłać broń, sprzęt i przyciśniecie Zełenskiego, by pogodził się z utratą części swego kraju i zasiadł z nami do rozmów, będziecie mieli pokój. Z podobną ofertą do zachodnioeuropejskich mocarstw występował pod koniec lat 30. Hitler, przygotowując się do połknięcia Czechosłowacji.
Złowrogie skutki wywiadu u Carlsona
Komentatorzy słusznie podejrzewają, że moment wywiadu Carlson wybrał – i uzgodnił z Kremlem – nieprzypadkowo. Słowa Putina nie padają w próżnię ani nie odbijają się od ściany. Ameryka jest zmęczona newsami z wojny, poparcie dla pomocy osłabło, a w Kongresie Republikanie zablokowali fundusze na jej kolejną transzę. Chociaż Ukraińcom kończy się amunicja, falanga izolacjonistów z ruchu MAGA głosi, że nie należy pomagać „skorumpowanemu” reżimowi w Kijowie, i coraz więcej polityków GOP, do niedawna deklarujących solidarność z ofiarami inwazji i głosujących za dostawami broni, przechodzi na stronę Trumpa, bo boją się narazić jego wyborcom.
Były prezydent, od dawna obsypujący komplementami wszystkich autokratów na świecie, powtarza tymczasem, że gdyby on urzędował w Białym Domu, do wojny w ogóle by nie doszło – co brzmi jak echo oświadczeń Putina, że jemu też zależy tylko na pokoju. Trump jest gotowy na przyjęcie jego oferty. Wywiad Carlsona może odegrać złowrogą rolę, jeśli Amerykanie oglądający go w internecie dadzą się przekonać argumentom rosyjskiego dyktatora.
Dlaczego Carlson wysługuje się Putinowi
Tucker Carlson oddał głos Putinowi, gdyż jest to rzekomo jego dziennikarski obowiązek, bo „ludzie nie rozumieją” przyczyn wojny w Ukrainie, skoro przed nim żaden amerykański dziennikarz z moskiewskim satrapą nie rozmawiał. Cynicznie skłamał, co przyznał nawet rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, bo o wywiad zabiegało wielu, ale Putin odmawiał. Carlson do niedawna prowadził wieczorny talk show w Fox News i oglądały go miliony telewidzów. W zeszłym roku został wyrzucony, bo nawet dla tej tuby republikańskiej prawicy stał się zbyt kontrowersyjny. Jako jeden z czołowych propagandystów ruchu MAGA składa hołdy Trumpowi i powiela kłamstwa Kremla o „nazizmie” i „korupcji” Zełenskiego. Wychwala Orbána i pielgrzymuje do Budapesztu, wygłaszając apologię jego reżimu jako wzoru dla Ameryki. A w Moskwie, gdzie przyjeżdża coraz częściej, stał się bohaterem i stałym gościem w kremlowskich szczekaczkach telewizyjnych.
Autor wywiadu z Putinem zasłużył się dla dziennikarstwa podobnie jak niesławnej pamięci korespondent „New York Timesa” w Moskwie w latach 30. Walter Duranty. Mimo wychwalania Stalina, negowania faktu głodu w Ukrainie, milionów ofiar i innych zbrodni Największego Językoznawcy otrzymał nagrodę Pulitzera. Hillary Clinton nazwała Carlsona kolejnym „pożytecznym idiotą”, włączając go do niewielkiej galerii apologetów tyranii. W jego wypadku nie jest to najlepsze określenie, bo sugeruje, że wysługuje się Putinowi z ideowych pobudek, z naiwności wierząc, że Rosja jest rzeczywiście, jak głosi jej wódz, oazą tradycyjnych wartości, szacunku dla rodziny i religii. Carlson jest przede wszystkim cynikiem i oportunistą, który po utracie posady w Fox News wywiadem z Putinem próbuje znowu zaistnieć.