688. dzień wojny. Rosja ma jeszcze więcej wojsk. Republikanie w USA coś chyba zrozumieli
Rosjanie stopniowo powiększają siły. Jeszcze do niedawna w Ukrainie były praktycznie wszystkie ich wojska lądowe, teraz jest inaczej. Są w stanie rotować jednostki, co oznacza, że w Rosji jest rezerwa, uzupełniana, odtwarzana i odpoczywająca od wojny. Ostatnio wycofano z frontu elementy 11. Korpusu Armijnego, który stacjonuje zwykle w obwodzie królewieckim, a teraz dotarł do obwodów biełgorodzkiego i briańskiego (koło granicy z Białorusią). Dzięki formowaniu nowych sił systematycznie rośnie liczebność wrogich wojsk lądowych i jednostek liniowych, które można skierować do walki.
Według zastępcy szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego GUR gen. mjr. Wadima Skibickiego Rosjanie mają na froncie 462 tys. żołnierzy. To zdecydowanie więcej niż w chwili wybuchu wojny. Mimo strat jednostki zachowują 92–95 proc. stanów, czyli są bez przerwy uzupełniane. To możliwe dzięki kryptomobilizacji – do wojska przez rok wcielono jakieś pół miliona rekrutów i oficerów rezerwy. Napływa też masa ochotników – w 2023 r. kontrakty na służbę półzawodową podpisało ok. 465 tys. Rosjan. Zadziwiające, że młodzi tak niesamowicie garną się do wojska, choć wiadomo, że prawdopodobieństwo utraty życia czy trwałych obrażeń jest bardzo duże. To efekt indoktrynacji, wychowania i propagandy.
Rosja oszczędza sprzęt
Widoczna jest natomiast próba oszczędzania sprzętu. Natarcia prowadzi głównie piechota przy minimalnym albo żadnym wsparciu pojazdów pancernych i dość słabym ogniu. Ataki nie są więc skuteczne i przynoszą straty, obrońcom niestety też. Ukraina nie może sobie na to pozwolić. Na razie nie brak rekrutów, ale jej zasoby nie są niewyczerpane.