Ukraińskie siły kontynuowały ataki na okupowanym Krymie. Ciekawostką jest połączenie uderzeń lotniczych z akcjami sił specjalnych wspieranych przez wywiad wojskowy GUR. Nad ranem 6 stycznia Ukraińcy zaatakowali obiekty na lotnisku Saki, co po obezwładnieniu dzień wcześniej w pobliskiej Eupatorii dywizjonu rakiet przeciwlotniczych S-400 Triumf było teraz łatwiejsze. Co zniszczono, jeszcze nie wiadomo, ukraińskie dowództwo Sił Powietrznych na razie tego nie ujawnia. Wiadomo jednak, że niezależnie od ataku rakietowego na lotnisko grupa dywersantów uderzyła w posterunek radiolokacyjny tuż obok i zniszczyła radary.
Komandosi wykorzystali zapewne zamieszanie w związku z uderzeniem rakietowym. A inna grupa dywersantów zaatakowała skład sprzętu (zapewne była tu baza remontowa) w Hryszyne (ros. Griszino), położonym ok. 60 km na północny wschód od Eupatorii i ok. 50 km na południe od Armiańska na przesmyku Pierekop łączącego Krym z lądem stałym. Pokazano zdjęcia ze zniszczeń, a składowano tu zapewne również amunicję, czego się robić nie powinno, ale Rosjanom się zdarza.
Jak nieoficjalnie dowiedzieli się ukraińscy dziennikarze, nie licząc pozycji systemu przeciwlotniczego S-400 Triumf, zaatakowano stanowisko dowodzenia sektora obrony powietrznej w pobliżu. Z kolei rosyjski korespondent z Krymu donosi na swoim blogu militarnym, że Ukraińcy już od pewnego czasu atakują cele związane z obroną powietrzną na półwyspie. Jeśli to prawda, to może jest to przygotowanie do użycia samolotów F-16. Wiadomo, że tędy płynie spora część rosyjskiego zaopatrzenia, szczególnie do zachodniej części terenów okupowanych na południu Ukrainy. Gdyby równolegle udało się sparaliżować lub choćby poważnie zdezorganizować ruch na szlakach od strony Doniecka, wrogie wojska w obwodzie chersońskim i zachodniej części obwodu donieckiego mogłyby się znaleźć w bardzo trudnej sytuacji.