Świat

Polska w „strefie zgniotu”? Pomówmy o wojnie, Europa już stawia te pytania

Manewry „Defender Europe” w 2022 r. Manewry „Defender Europe” w 2022 r. Michał Fiszer / Polityka
Okrutnym paradoksem jest to, że dopóki trwa wojna w Ukrainie, Rosja raczej nie ma sił, by zaatakować na innym froncie. Ale nie brakuje opinii, że z chwilą, gdy umilkną działa, zegar historii zacznie tykać w szybkim tempie.

Czy będzie wojna? Takie pytanie zapewne pojawiało się w domach Polaków przy świątecznym stole i pojawiać się będzie pod koniec roku. W końcu przez ostatnie tygodnie sączyło się ono z gazetowych artykułów i wywiadów, stało się tematem internetowych debat i fachowych raportów. Kiełkowało w głowach tych, którzy śledzili doniesienia o niepowodzeniach Ukrainy na froncie, politycznej blokadzie wsparcia, odbudowie rosyjskiej produkcji zbrojeniowej i planach powiększania armii. Ci, którzy słyszeli ostatnie przemówienia Putina i jego akolitów, musieli nabrać przekonania, że Ukraina odgrywa w rosyjskim planie coraz mniejszą rolę, jawi się zaledwie jako etap większej wojny z Zachodem, NATO, w konsekwencji też z Polską.

Według zachodnich materiałów analitycznych, skrzętnie opisywanych w naszych mediach, Rosja miałaby odtworzyć zdolność do zbrojnego zaatakowania Zachodu w kilka lat do dekady po zakończeniu lub wstrzymaniu wojny z Ukrainą, a pod pewnymi warunkami nawet w jej trakcie. Sama zdolność wojskowa nie determinuje jeszcze decyzji politycznej o ataku, ale konfrontacyjna retoryka Putina każe wojnę rozpatrywać jako jeden ze scenariuszy, nawet jeśli on sam pod koniec roku zapewniał, że „to nonsens”. Dlatego o takim prawdopodobieństwie mówił niedawno np. szef polskiego BBN, który oceniał, że bezpośrednie zagrożenie z Rosji może się pojawić za trzy lata. Inny uczestnik tej debaty, Marek Budzisz ze Strategy&Future, mówił o latach dwóch.

Reklama