Konserwatysta lewicy
Keir Starmer. Gardzą nim prawica i skrajna lewica. Może zostać premierem Wielkiej Brytanii
Brytyjski geniusz polityczny przejawia się w tym, że toryzm jest czymś innym niż konserwatyzm. Wiggizm to nie do końca nasz liberalizm. A laburzyzm różni się od podręcznikowego socjalizmu. Wyspiarska odmiana jest każdorazowo zelżoną, umiarkowaną, pragmatyczną wersją kontynentalnego odpowiednika.
Maurice Glasman trafnie pisał, że Partia Pracy od samego początku była koalicją zachowawczych robotników i liberalnych inteligentów, których połączyła wiara w socjalizm z brytyjskimi wartościami.
Laburzyści głównego nurtu od zawsze byli bowiem konserwatywnymi radykałami. Nie chcieli krwawej rewolucji, tylko więcej demokracji. Pragnęli, aby gospodarkę kontrolowały raczej społeczeństwa niż państwa. Byli bardziej stronnictwem ludzi pracy, aniżeli klasową partią robotniczą. Ludowy patriotyzm, religijność, miłość do tradycji i niechęć do ideologii były przez nich celebrowane. Gdy zapytano pierwszą reprezentację parlamentarną ruchu robotniczego o formacyjne lektury, najwięcej wskazań miała Biblia, drugie miejsca zajęły dzieła Charlesa Dickensa; Karola Marksa nie wymienił nikt.
Wyspiarze wymyślili swój własny socjalizm. I w zgodzie z jego założeniami każdy z 13 lewicowych rządów miał za przywódcę przedstawiciela frakcji umiarkowanej. Rzecznicy zwrotu ku skrajnej lewicy byli zaś autorami największych klęsk wyborczych w 1983 i 2019 r.
Lewica was porzuciła
Obecny lider Partii Pracy i – jeśli wierzyć sondażom – przyszły premier Zjednoczonego Królestwa Keir Starmer dobrze uosabia tę specyfikę brytyjskiej lewicy. Zamożny prawnik z tytułem szlacheckim, który przez lata kierował odpowiednikiem naszej prokuratury krajowej, a dziś jest posłem z kosmopolitycznego, hipernowoczesnego Londynu, wygląda wiarygodnie w oczach zarówno zasiedziałej, jak i aspirującej klasy średniej.