Dziewięć żyć Hamasu
Hamas i jego przywódcy. Nikt tak naprawdę nie wie, kim są. „Próbują z nas robić głupców”
„Nadszedł dzień, w którym wszyscy musimy chwycić za broń. Jeśli nie macie karabinów, użyjcie noży, toporów, butelek z benzyną, traktorów albo samochodów. Zabijajcie. Palcie. Niszczcie. Powstańcie, żeby wyzwolić Jerozolimę i obalić mur, którym otoczyli nas okupanci” – takie nagranie audio pojawiło się 7 października o świcie, kiedy bojownicy z Gazy szykowali się do najazdu na Izrael.
Odezwę odczytał podobno sam Mohammed Deif, mityczny przywódca zbrojnego ramienia Hamasu. Mityczny dlatego, że nie wiadomo, jakim cudem przeżył serię zamachów na swoje życie (Izraelczycy nazywają go kotem o dziewięciu życiach). Nie wiadomo, jak wygląda, bo według różnych relacji stracił w zamachach rękę, stopę, oko lub nawet jest częściowo sparaliżowany. Kiedy studiował chemię na uniwersytecie w Gazie, występował podobno w akademickim teatrzyku, dlatego jest mistrzem kamuflażu. Nie wiadomo, gdzie będzie jutro, bo każdą noc spędza w innym domu – stąd pseudonim Deif, Gość.
Przez ostatnie 20 lat legenda Gościa nigdy nie przybladła, bo nie zaangażował się w politykę tak jak inni weterani Hamasu. Nie miał okazji się skompromitować ani skorumpować. Nie przyłapano go na hipokryzji ani kłamstwie, bo nigdy nie występuje publicznie. „Jest bardzo cichy i niepozorny. Żyje na pozór zwyczajnie, ukryty pomiędzy ludźmi. Ma wiele tożsamości i mały krąg zaufanych, którzy wiedzą, kim jest naprawdę” – opowiadał dziennikarzom „New York Timesa” działacz Hamasu.
Czy 58-letni, okaleczony i zakamuflowany Gość nadal operacyjnie kieruje bojownikami? Niektórzy izraelscy eksperci i wojskowi twierdzą, że tak. Inni uważają, że rozkazy wydaje Jahija Sinwar, szef politbiura Hamasu w Gazie, który słynie z okrucieństwa. Kiedyś osobiście udusił czterech kolaborantów, którzy pracowali dla Izraela.