631. dzień wojny. Jak przełamać impas zimą? Ukraina jak powietrza potrzebuje jednej rzeczy
Według części ocen wojna w Ukrainie może potrwać nawet pięć lat, a nam się przypomina, że identyczna pozycyjna wojna z młócką na wyniszczenie trwała nad Zatoką Perską lat osiem. Iran zwarł się z Irakiem w ciężkim, pełnoskalowym konflikcie, zupełnie w Polsce zapomnianym, trwającym od września 1980 r. do sierpnia 1988. I wcale nie był to konflikt uśpiony, lecz na całego. Kiedy oba kraje cierpiały na niedostatki sprzętu, pojawiły się ludzkie falangi, szturmy piechoty bez dostatecznego wsparcia. Coś w rodzaju japońskich szarż banzai: nocą w dżungli rzucała się na Amerykanów z zaskoczenia masa żołnierzy, by doprowadzić do walki z bliska. To wykluczało użycie artylerii czy moździerzy bez obawy porażenia własnych sił.
Niestety w porównaniu do Rosjan zasoby ludzkie Ukrainy są ograniczone i choć sprzęt może płynąć z Zachodu szerokim strumieniem, to w końcu nie będzie kogo wysłać na front. Jeśli nic się nie zmieni, zdarzy się to za dwa–trzy lata, stąd rokowania o pięcioletniej wojnie.
Do tego oczywiście nie można dopuścić. Coś trzeba zrobić, żeby impas przełamać i wyrzucić Rosjan z okupowanych terytoriów. I choć pewnie nie ustaną w wysiłkach, Ukrainę można przyjąć do NATO. Rosja płaciłaby wówczas słono za każdy atak. I w końcu uległaby rozkładowi, jak swego czasu ZSRR.