Świat

Ważne wybory stanowe w USA: sprawa aborcji umacnia władzę Demokratów

„Biden jest katolikiem pro-choice”, demonstracja w Nowym Jorku w styczniu 2023, w 50. rocznicę proaborcyjnego protestu Roe v. Wade. „Biden jest katolikiem pro-choice”, demonstracja w Nowym Jorku w styczniu 2023, w 50. rocznicę proaborcyjnego protestu Roe v. Wade. Gina M Randazzo / Zuma Press / Forum
Wyniki ostatnich wyborów stanowych w USA są korzystne dla zwolenników prawa do aborcji i niepokojące dla Republikanów. Posępne nastroje wśród Demokratów nieco się poprawiły.

Zwycięstwem zwolenników prawa do aborcji z Partii Demokratycznej zakończyły się wtorkowe wybory w USA, gdzie w kilku stanach rozstrzygała się obsada stanowisk gubernatorów, lokalnych urzędów i legislatur. Ich wyniki, korzystne dla ruchu pro-choice i niepokojące dla Republikanów, poprawiły nieco posępne nastroje Demokratów po sondażach wskazujących na słabnące poparcie dla Joe Bidena.

Czytaj też: Teksas zakazuje aborcji. Ostra ofensywa prawicy w USA

Ohio, Kentucky, Virginia, Pensylwania

W Ohio, stanie do niedawna „swingującym”, a w ostatnich latach dryfującym zdecydowanie na prawo, wyborcy znaczną większością głosów uchwalili poprawkę do stanowej konstytucji gwarantującą prawo do przerywania ciąży. W Kentucky, którego mieszkańcy od dawna wybierają republikańskich prezydentów, demokratyczny gubernator Andy Beshear wygrał walkę o reelekcję głównie dzięki twardej obronie praw kobiet atakowanych przez rywala z GOP, stanowego prokuratora generalnego Daniela Camerona, który wzywał do wprowadzenia zakazu aborcji nawet w wypadkach gwałtu i kazirodztwa.

W Virginii, gdzie Republikanie chcą zabronić aborcji po 15 tygodniach ciąży, w rezultacie wtorkowych wyborów Demokraci odebrali im większość w Izbie Delegatów i posiadają ją teraz w obu izbach stanowego parlamentu. W Pensylwanii demokratyczny kandydat wygrał wybory do miejscowego Sądu Najwyższego po kampanii, w której obiecywał utrzymanie prawa do aborcji. W obu tych stanach Biden wygrał wybory w 2020 r., ale najnowsze sondaże wskazują, że gdyby odbyły się one dzisiaj, przegrałby z Donaldem Trumpem.

Aborcja: ważny temat kampanii w USA

Aborcja stała się znowu jednym z czołowych tematów debat w 2022 r., po uchyleniu przez konserwatywny Sąd Najwyższy precedensu Roe v. Wade, czyli istniejącej od 1973 r. konstytucyjnej gwarancji prawa do przerywania ciąży. Decyzja ta pozwoliła regulować przepisy w tej sprawie na poziomie stanowym. I w 14 stanach rządzonych przez republikańskich gubernatorów lub republikańskie legislatury uchwalono prawa znacznie limitujące możliwość aborcji. W niektórych wprowadzono zakaz niemal absolutny, z jedynym wyjątkiem dla zagrożenia życia kobiety, w innych ograniczono jej legalność do pierwszych tygodni życia płodu, a w wielu zagrożono karami kobietom, pomagającym im osobom i wykonującym zabiegi lekarzom, zabroniono też finansowania aborcji z kasy publicznej. Restrykcje zmuszają Amerykanki do usuwania ciąży tam, gdzie jest to legalne, co wobec ogromnych odległości w USA dla biedniejszych kobiet może oznaczać finansową ruinę.

Według sondaży utrzymanie Roe v. Wade popierała większość (ponad 60 proc.) Amerykanów. Zgodnie z przewidywaniami decyzja SN, gdzie zasiada sześciu konserwatywnych sędziów (na dziewięciu w ogóle), w tym troje nominowanych przez Trumpa, zaktywizowała ruch pro-choice. Kwestia aborcji, przez wiele lat zepchnięta raczej na margines w publicznych dyskusjach politycznych, wysunęła się znowu na pierwszy plan w kampaniach. Do udziału w wyborach zmobilizowały się kobiety, a ich głosy na popierających prawa reprodukcyjne Demokratów przyczyniły się do ich sukcesów w wyborach do Kongresu w listopadzie 2022 r. Partia Demokratyczna powiększyła przewagę w Senacie i zmniejszyła dystans do Republikanów w Izbie Reprezentantów.

Czytaj też: Kara śmierci za aborcję?

Donald Trump unika debat

Wyniki najnowszych wyborów do władz stanowych powitał z radością Joe Biden. „Moja administracja będzie nadal chroniła dostęp do reprodukcyjnej opieki zdrowotnej i wezwie Kongres do przywrócenia na zawsze w prawie federalnym gwarancji zawartych w Roe v. Wade”, powiedział prezydent. Oczekuje się teraz, że w kampanii o reelekcję Biały Dom i cały obóz Bidena będą się starać, żeby aborcja stała się jednym z najważniejszych tematów przed wyborami w listopadzie 2024 r.

Wątek przerywania ciąży pojawił się w kolejnej debacie telewizyjnej republikańskich kandydatów do nominacji prezydenckiej w środę wieczorem (czasu USA) w Miami na Florydzie. Ośmioro pretendentów do najwyższego urzędu starało się balansować między ogólnikowymi deklaracjami, że są gorącymi obrońcami życia poczętego, rzecznikami ruchu pro-life a rozmaitymi zastrzeżeniami i sugestiami, że nie chodzi im wcale o całkowite restrykcje. Była ambasador USA przy ONZ Nikki Haley, dla której poparcie w partii rośnie, powiedziała nawet: „Chociaż jestem pro-life, nie osądzam nikogo za to, że jest pro-choice”.

W debacie nie brał udziału Donald Trump. Były prezydent unika konfrontacji z rywalami, bo zdecydowanie prowadzi w stawce republikańskich pretendentów do Białego Domu, według sondaży z przewagą 20–30 proc. nad Haley i gubernatorem Florydy Ronem DeSantisem. Biden i Demokraci stale przypominają, że konserwatywna superwiększość 6 do 3 sędziów w SN powstała dzięki Trumpowi. On sam wypowiada się ostatnio o aborcji w sposób dwuznaczny i sugeruje, że jeśli wróci na najwyższy urząd, nie poprze postulowanego przez religijną prawicę federalnego zakazu przerywania ciąży.

Czytaj też: Kansas chce prawa do aborcji. Sensacyjne wyniki referendum

Joe Biden nie jest idealny

Do wyborów prezydenckich pozostał jeszcze rok i raczej wątpliwe, by Demokratom udało się uczynić z aborcji centralny temat kampanii. Według sondaży najważniejsza dla Amerykanów jest gospodarka (22 proc.), problem nielegalnej imigracji (10–11 proc.), a potem dostępu do broni. Aborcję wymienia 6–7 proc., na dalszych miejscach są takie kwestie jak standardy demokracji i polityka zagraniczna.

Badania opinii wskazują, że w większości tych spraw wyborcy ufają bardziej Demokratom niż Republikanom. Potwierdza to także sondaż, według którego „generic Democrat”, czyli „jakiś polityk demokratyczny”, pokonałby Trumpa w wyborach. Nie przekłada się to jednak na poparcie dla Bidena, co może też dotyczyć amerykańskich kobiet. „80-letni biały mężczyzna i najbardziej pobożny katolicki prezydent w historii USA nie jest idealnym kandydatem do zmotywowania wyborców mocno zaangażowanych w walkę o reprodukcyjne prawa kobiet”, napisał „Washington Post”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama