Świat

Nad Bidenem zbierają się chmury. Traci w sondażach, czas mu nie sprzyja. Trump jest na fali

Prezydent USA Joe Biden Prezydent USA Joe Biden Official White House Photo by Adam Schultz / Flickr CC by SA
Najnowsze sondaże, ponure dla Joe Bidena, budzą niepokój Demokratów. Dlaczego Donald Trump umocnił się w stanach swingujących? Od najbliższych wyborów w USA dzieli nas równo rok.

Chmury zbierają się nad Joe Bidenem i jego nadziejami na reelekcję. Z najnowszych sondaży przeprowadzonych na zamówienie Siena College i „New York Timesa” wynika, że gdyby wybory odbyły się dziś, przegrałby z Donaldem Trumpem w pięciu spośród około tuzina stanów „swingujących”, czyli takich, w których zwykle decydują się wyniki. Biden zostałby pokonany w Arizonie, Georgii, Michigan, Pensylwanii i Nevadzie różnicą średnio 4 pkt proc. (48–44 proc.). Zwyciężyłby w Wisconsin, choć tylko 2 pkt proc. We wszystkich tych sześciu stanach wygrał w 2020 r.

Joe Biden słabnie w sondażach

Od najbliższych wyborów dzieli nas równo rok. Wcześniejsze sondaże, sprzed dwóch–trzech tygodni, wskazywały także na niewielką przewagę Trumpa w całym kraju, chociaż jeszcze kilka miesięcy temu Biden prowadził w tym wyścigu słupków poparcia. Inne niedawne badania pokazywały prowadzenie byłego prezydenta w innych stanach swingujących, jak Ohio, Floryda i Virginia.

Z sondażu Siena College i „NYT” wynika, że wyborcy mają większe zaufanie do Trumpa głównie w sprawach gospodarki – jego przewaga na tym odcinku jest dwucyfrowa – i uważają, że lepiej zadba o to, iż Ameryka nie wda się w hipotetyczną, niepotrzebną wojnę. Wiąże się to na pewno z zauważalnym w badaniach opinii spadkiem poparcia dla dalszej pomocy dla Ukrainy i prawdopodobnie z obawami, że wojna Izraela z Hamasem rozszerzy się na cały Bliski Wschód i wymagać będzie militarnego zaangażowania. W pobliżu Izraela czekają dwa amerykańskie lotniskowe i towarzyszące im okręty.

Przewaga Trumpa w kwestiach ekonomicznych jest o tyle zastanawiająca, że sytuacja gospodarcza USA jest dobra, wzrost PKB szybszy niż w większości krajów europejskich, bezrobocie wciąż niskie, inflacja zmniejsza się po zwyżce w czasach wygasania pandemii. Hossa na giełdzie papierów wartościowych na Wall Street wskazuje, że biznes optymistycznie zapatruje się na przyszłość. Najwidoczniej jednak sukces w skali makroekonomicznej niewystarczająco przekłada się na poprawę sytuacji materialnej tzw. zwykłych Amerykanów. A polityka obniżania podatków i deregulacji, prowadzona przez poprzedniego prezydenta, przygotowała grunt pod obecną dobrą koniunkturę.

Czytaj też: Plan USA na stabilizację Bliskiego Wschodu właśnie się sypie

Donald Trump nie traci wigoru

Główną przyczyną słabnącego poparcia dla Bidena, oscylującego ostatnio wokół 38–40 proc., jest jego wiek (81 lat), a tak naprawdę fakt, że starzeje się w sposób widoczny: w czasie wystąpień zacina się, często nie artykułuje wyraźnie, trudno zrozumieć niektóre słowa, popełnia gafy, a czasem zdaje się nawet gubić wątek. Amerykanie są przyzwyczajeni, że ich przywódcy, zwłaszcza w czasach niepokojów na międzynarodowej arenie, emanują energią i witalnością, krzepiąc ducha narodu. Trump także popełnia gafy, myli np. nazwiska liderów państw, ale do tego już się przyzwyczajono, a poza tym, chociaż młodszy od Bidena tylko o trzy lata, nie traci młodzieńczego wigoru.

Poparcie dla Bidena osłabło w kluczowych segmentach demokratycznego elektoratu – wśród młodych wyborców, Latynosów i Afroamerykanów. W związku z wojną na Bliskim Wschodzie i silnym poparciem Izraela stracił także poparcie amerykańskich Arabów i muzułmanów. Wszystkie te grupy zapewniły mu zwycięstwo w 2020 r., ale w 2024 wielu ich przedstawicieli może po prostu nie pójść głosować. Dlatego w kierowniczych kręgach Partii Demokratycznej nasilają się głosy, że najlepiej byłoby, gdyby prezydent zrezygnował z ubiegania się o reelekcję. Otworzyłoby to drogę dla alternatywnego kandydata. Przypomina się, że w 2020 r. Biden z powodu pandemii prowadził kampanię, rzadko wychodząc z domu, przez zooma i inne platformy zdalnej komunikacji, natomiast dziś będzie musiał jeździć ze stanu do stanu i przemawiać na wiecach, co może przekraczać możliwości 81-latka.

Wybory w USA: kto jeszcze wejdzie na ring

David Axelrod, jeden z czołowych demokratycznych strategów, były główny doradca w kampanii Baracka Obamy, napisał na portalu X (dawniej Twitter), że prezydent powinien wybrać między „swoim interesem” a „interesem kraju”, niedwuznacznie sugerując, żeby porzucił plan walki o ponowny wybór. Sondaże wskazują również, że jeszcze mniejszym poparciem demokratycznych wyborców niż Biden cieszy się jego wiceprezydentka Kamala Harris.

Argumentem dla zwolenników zastąpienia tego tandemu jakąś alternatywą jest inny ciekawy wynik sondażu Siena College i „NYT”. Otóż gdyby przeciwko Trumpowi stanął „generic Democrat”, czyli „Demokrata w ogóle” – co świadczy o tym, że Amerykanie mają wciąż zaufanie do partii, jeśli nawet nie do poszczególnych jej przywódców – zdecydowanie wygrałby on z Trumpem. Stąd gorączkowe poszukiwanie polityków gotowych do wkroczenia na ring. Najbardziej zachęca się do tego gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma, ale odmawia włączenia się do rywalizacji, gdy urzędujący prezydent nie zamierza ustąpić.

Trump jest jak na razie najbardziej prawdopodobnym kandydatem Partii Republikańskiej (GOP) do nominacji prezydenckiej. W sondażach wyprzedza pozostałych o kilkadziesiąt punktów procentowych. Z tego samego sondażu Siena College i „NYT” wynika jednak, że gdyby w choć jednym z toczących się przeciw niemu postępowań karnych został uznany za winnego i skazany, straciłby poparcie części republikańskich wyborców. Sondaże wskazują też, że jeszcze większe szanse na pokonanie Bidena niż on ma była ambasadorka USA w ONZ Nikki Haley. Republikański establishment od dawna próbuje po cichu wymanewrować i pogrążyć Trumpa, tylko obawia się narazić milionom jego wyborców.

Czytaj też: Trumpowi grozi 600 lat więzienia. Czy dojdzie do skazania?

To nie Barack Obama

Najnowsze, ponure dla Bidena sondaże skłoniły niektórych komentatorów do apeli, żeby „nie panikować”. Do wyborów, przekonują, jeszcze rok i wiele się może zdarzyć. Podają przykład z kampanii o Biały Dom w latach 2011–12, kiedy na rok przed wyborami urzędujący prezydent Barack Obama tracił w sondażach 7–8 proc. do swego republikańskiego oponenta Mitta Romneya, ale zdecydowanie wygrał. I argumentują, że Biden ma jeszcze ważne atuty – głosy kobiet, zrażonych do Trumpa za nominacje ultrakonserwatystów do Sądu Najwyższego, którzy odebrali im konstytucyjne gwarancje prawa do aborcji, oraz image polityka zagrażającego demokracji.

Obama był jednak młodym, charyzmatycznym przywódcą na wznoszącej fali. A dla starzejącego się Bidena czas nie pracuje. Trudno być optymistą.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną