Świat

Golda i Bibi

Golda i Bibi, premierzy Izraela w trudnych czasach

Beniamin Netanjahu Beniamin Netanjahu Ulrich Baumgarten / Getty Images
Golda Meir jest dla Izraelczyków po prostu Goldą, Beniamin Netanjahu – Bibim. Tej familiarności nie należy utożsamiać z sympatią. Golda była szanowana nawet przez przeciwników, Bibi był dla połowy Izraela zbawcą, dla drugiej – nieszczęściem. Teraz, po rzezi 1,4 tys. Izraelczyków przez Hamas, jego odejścia pragnie już większość obywateli.
Golda MeirBettmann Archive/Getty Images Golda Meir

Izrael jest krajem szczególnym. Jako jedyne państwo współczesne powstał decyzją woli swych obywateli, a nie został przez nich odziedziczony po wcześniejszej formacji państwowej, jaka sprawowała nad nimi władzę. Nawet w rozwiniętych demokracjach państwo jest starsze od jego uznania przez obywateli za swoje. Budowa demokracji zasadzała się na oswajaniu takiego obcego państwa, które pozostawało jednak nadal strukturą dla swych poddanych zewnętrzną – nawet jeśli z poddanych stawali się obywatelami. W Izraelu inaczej.

W maju 1948 r., a więc za żywej jeszcze pamięci, jego mieszkańcy powołali do życia Państwo Izrael jako strukturę mającą wyrażać ich interesy oraz je bronić. Rzecz jasna uczynili to nie wszyscy jego mieszkańcy: ogromna większość zamieszkałych w wygasłej właśnie brytyjskiej Palestynie mandatowej Arabów uznała to państwo za wrogie i podjęła z nim wojnę. Z kolei część Żydów religijnych uważała samą ideę utworzenia żydowskiego państwa ludzką, a nie Boską decyzją, za bluźnierczą, a jego powstające świeckie instytucje za równie obce, co wcześniejsze instytucje mandatowe. Ale gdy pół roku później zakończyła się wojna o niepodległość i ustaliły tymczasowe granice, ogromna większość tych, którzy w tych granicach pozostali, uznała powstające państwo za swoje, bo przez nich samych utworzone i obronione. Jedynie nieliczne specjalistyczne instytucje okresu mandatowego, jak policja, poczta czy elektrownie, zostały po przekształceniach włączone do nowego państwa. Wszystko inne właśnie powstawało od podstaw.

To doświadczenie początków sprawia, że Izraelczycy traktują państwo nie jako zewnętrzną rzeczywistość do poskromienia, lecz jako instytucję usługową do korzystania – i którą można i należy modyfikować, by lepiej odpowiadała potrzebom jej właścicieli – obywateli.

Polityka 46.2023 (3439) z dnia 07.11.2023; Świat; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Golda i Bibi"
Reklama