Na kłopoty Johnson? Kim jest nowy przewodniczący Izby Reprezentantów

Na ten, trzeci w hierarchii władzy w USA, urząd, powoływano zwykle polityków wagi ciężkiej i z mainstreamu, względnie umiarkowanych. Mike Johnson jest tego przeciwieństwem.

Po trzech tygodniach sporów z zażenowaniem obserwowanych przez Amerykanów Republikanie wybrali wreszcie nowego przewodniczącego (speakera) Izby Reprezentantów, kongresmena Mike’a Johnsona z Luizjany.

Na ten, trzeci w hierarchii władzy w USA, urząd, powoływano zwykle polityków wagi ciężkiej i z mainstreamu, względnie umiarkowanych, gotowych do kompromisów z opozycją, popieranych przez najzamożniejszych sponsorów i zasilających dzięki temu kasę partii. Johnson jest tego przeciwieństwem – to polityk mało znany, zasiadający w Kongresie od niedawna, który na swoją kampanię zebrał 10 razy mniej funduszy niż jego poprzednik Kevin McCarthy. A przy tym ultrakonserwatywny, religijny dewot oraz wielbiciel Donalda Trumpa. Wygląda na to, że Republikanie wybrali go ze zmęczenia kłótniami swoich trumpistów z establishmentem, żeby skończyć z kompromitującym legislacyjnym paraliżem.

Nowy speaker Izby nie należy do zagorzałych zwolenników wstrzymania pomocy dla Ukrainy, izolacjonistów sympatyzujących z Rosją – powiedział, że USA nie powinny pozwolić jej wygrać wojny, i nie wykluczył zgody na dalsze wsparcie dla Ukraińców. Jak wielu Republikanów sprzeciwia się jednak „wystawianiu Ukrainie czeków in blanco”, bo administracja Joe Bidena powinna określić, jak długo jeszcze taka pomoc będzie potrzebna i jak definiuje jej upragnione zwycięstwo. Biden poprosił niedawno Kongres o wyasygnowanie 61 mld dol. pomocy wojskowej dla Ukrainy i 14 mld dol. na walkę z Hamasem dla Izraela. Wezwał do uchwalenia obu pakietów w jednej ustawie, ale Republikanie są podzieleni w tej sprawie; wielu z nich, i to w obu izbach Kongresu, protestuje przeciw łączeniu obu pakietów i daje do zrozumienia, że bardziej zależy im na wsparciu Izraela, co do którego wszyscy w GOP się zgadzają.