Łza Marianny
To będzie bolało. Sprawa autonomii dla Korsyki budzi we Francji olbrzymie kontrowersje
W Ajacco, obecnej stolicy wyspy, prezydent Francji przekonywał niedawno, że będzie to „autonomia po korsykańsku” „pozwalająca Korsyce zachować duszę, pozostając w ramach Republiki Francuskiej”. Emmanuel Macron zaapelował do lokalnych notabli, żeby w ciągu sześciu miesięcy zaproponowali zmiany w konstytucji, które taką autonomię umożliwią.
Rezygnując z ortodoksyjnego unitaryzmu i centralizmu, Macron łamie jednocześnie jedno z fundamentalnych tabu francuskiej polityki. Wszak jakobińskie hasło z 1793 r. – „Republika jest jedna i niepodzielna” – nigdy nie straciło na ważności. Ale nastroje sporej części mieszkańców wyspy oddają raczej litery IFF, gęsto wymalowane na murach miast i asfalcie górskich serpentyn. A oznaczają I Francesi Fora – Francuzi precz.
Deklaracja Macrona, która zmierza do rozszerzenia już i tak dość szerokiej autonomii Korsyki, to konsekwencja dwóch zdarzeń. Pierwszym był triumf separatystów i autonomistów w wyborach lokalnych z 2021 r., gdy zdobyli łącznie dwie trzecie głosów. Drugim – fala zamieszek, która przetoczyła się przez Korsykę w marcu 2022 r.
Ich zapalnikiem było zamordowanie w tulońskim więzieniu Yvana Colonna, bojówkarza Narodowego Frontu Wyzwolenia Korsyki (FLNC), największej organizacji separatystycznej na wyspie. Aresztowano go w 2003 r. po jednej z największych, trwającej pięć lat, obław w dziejach Francji. Skazany na dożywocie za zamordowanie w 1998 r. prefekta Korsyki Claude Érignaca, Colonna uważany był przez wiele środowisk za bohatera.
Śmiertelnie pobił go dzielący z nim celę dżihadysta z Kamerunu – Korsykańczyk miał się dopuścić obrazy Proroka. Szef korsykańskiego samorządu Gilles Simeoni oskarżył jednak Paryż o współudział, a na wyspie zawrzało.