Uścisk Hamasu
W uścisku Hamasu. Jaki los czeka ponad 2 miliony mieszkańców Strefy Gazy
Tylko 24 godziny – tyle czasu, licząc od piątkowego poranka – armia izraelska dała Palestyńczykom z północnej Stefy Gazy na ewakuację. Chodzi o grubo ponad 1,1 mln osób, czyli prawie 46 tys. na godzinę, 760 na minutę; i to w zasadzie dwiema drogami, z których jedna, ta nadmorska, często przypomina polną dróżkę. A to wszystko w krajobrazie istnie księżycowym – bo 6 tys. bomb, które według Izraela spadły już na Gazę, zrobiły swoje. Bajt Hanun, na północno-wschodnim skraju Strefy, stało się miastem duchów. W półmilionowym Gaza City izraelskie lotnictwo niszczy kwartał po kwartale.
Jeszcze w piątek Izrael twierdził, że ewakuacja przyczyni się do „bezpieczeństwa i ochrony” mieszkańców Strefy – choć według szacunków ONZ w wyniku izraelskich bombardowań zginęło już prawie 2 tys. Palestyńczyków – bo Izraelowi chodzi wyłącznie o to, aby dopaść członków Hamasu i odbić izraelskich zakładników. ONZ, która wciąż działa w Gazie, przekonywała, że w obecnych warunkach ewakuacja grozi „katastrofalnymi konsekwencjami humanitarnymi”. Do końca ubiegłego tygodnia dach nad głową straciło już prawie pół miliona mieszkańców Gazy. Ponad 300 tys. z nich mieszkało już w zarządzanych przez ONZ budynkach, głównie szkołach. Ci z północy po prostu nie mają dokąd się ewakuować.
Tego samego dnia, 13 października, „ministerstwo spraw wewnętrznych” Hamasu wydało mieszkańcom Strefy rozkaz: „ani kroku wstecz”. Kierownictwo tej 30-tysięcznej organizacji terrorystycznej, która odpowiada za masakrę co najmniej 1100 Izraelczyków podczas dwudniowego rajdu na terytorium Izraela 7–8 października, przekonywało Palestyńczyków, że ultimatum ewakuacyjne to izraelski blef, element „wojny psychologicznej”.