Świat

Hamas uderzył na Izrael, tego nikt się nie spodziewał. Ta wojna przejdzie do historii

Ostrzał rakietowy Izraela, 7 października 2023 r. Ostrzał rakietowy Izraela, 7 października 2023 r. Ilan Rosenberg / Forum
To był niespodziewany atak Hamasu: na terytorium Izraela poleciały rakiety. Jak podała armia, do kraju przeniknęła też „nieokreślona liczba terrorystów”. O totalnym chaosie opowiadają mi sami Izraelczycy. Hamas nazwał atak „Potopem Al-Aksy”, izraelska armia odpowiada „Żelaznymi Mieczami”.

To było kompletne zaskoczenie. Nagle usłyszałam ogromny huk i wymianę ognia – tak Adele Raemer z kibucu Nirim, położonego kilka kilometrów od granicy ze Strefą Gazy, relacjonuje poranne wydarzenia. W jej domu, jak w każdym innym w kibucu, od wielu lat jest zainstalowany tzw. bezpieczny pokój do schronienia w razie alarmu rakietowego, ale w sytuacji takiej jak ta jest w zasadzie bezużyteczny. – Powinnam się w nim teraz zamknąć, ale nie mam porządnego zamka. Po chwili otrzymuję wiadomość, że ktoś próbował włamać się do jej domu. Na szczęście klimatyzacja jest wyłączona, dom sprawia wrażenie, jakby nikt w nim nie mieszkał.

O chaosie i zaskoczeniu mówią mi inni Izraelczycy: – Ponoć są walki na ulicach w różnych miastach, od mojego kibucu to jakieś 20–30 km, słyszę wybuchy – mówi Itamar mieszkający nieopodal Berszewy. – Totalny chaos, są ofiary cywilne. Terroryści chodzą od domu do domu, zabijają ludzi i zabierają ich ciała. Po Aszkelonie jeździ jakiś oddział terrorystów. Ojciec z małym pistoletem próbuje dotrzeć do moich braci, którzy są na szabat w synagodze – to Itai z Jerozolimy.

Czytaj też: Trzecia intifada? Frustracja i broń to niebezpieczna mieszanka

Izrael. Tego nikt się nie spodziewał

Takich głosów jest więcej, zdezorientowani są zwykli Izraelczycy, ale rzuca się w oczy przede wszystkim to, że kompletnie zdezorientowany jest rząd. Hamas uderzył niespodziewanie i na niespotykaną wcześniej skalę, do ataku przyłączył się Islamski Dżihad. Operację nazwali „Potopem Al-Aksy”. Na Izrael poleciało ponad 5 tys. rakiet, ale – co bezprecedensowe – przedostała się tu też grupa uzbrojonych bojowników, jak liczna, tego nie wie nawet izraelska armia. Po kilku godzinach policja podała, że chodzi o ok. 60 zamachowców. Adm. Daniel Hagari, jeden z izraelskich wojskowych, potwierdził, że przedarli się z lądu, powietrza i wody. To o tyle zaskakujące, że granica jest monitorowana i ściśle kontrolowana. Teoretycznie, bo izraelska armia utraciła kontrolę nad przejściami w Erez i Beit Hanun, na których pojawiły się setki mieszkańców Gazy.

Ze zdjęć opublikowanych w mediach społecznościowych wynika, że rakiety uderzyły w budynki mieszkalne, doszło do strzelanin w Sderot, widać zamachowców w dżipach, zniszczony izraelski czołg. Napastnicy weszli do kilku przygranicznych kibuców, chodzili od domu i strzelali do ludzi. W Sderot napastnicy wdarli się na posterunek policji i wzięli zakładników. Izraelskie media donoszą o strzelaninach w położonych blisko Gazy miejscowościach Kfar Aza, Sderot, Sufa, Nahal Oz, Magen, Be’eri. Są zabici, ale ich liczba na początku była nieznana, mowa też o 300 rannych. Ok. godz. 14 polskiego czasu podano, że nie żyje co najmniej 40 osób, a 700 odniosło rany. Palestyńczycy twierdzą, że wzięli do niewoli także jeńców, w tym żołnierzy; w izraelskiej telewizji wyemitowano wypowiedź kobiety, która twierdzi, że jej ojciec mieszkający w pobliżu Strefy Gazy został porwany, a ona zobaczyła jego zdjęcia już po drugiej stronie granicy. W samej Gazie ludzie spodziewają się długiej wojny; przed sklepami spożywczymi i cukierniami ustawiły się długie kolejki, mieszkańcy robią zapasy. Według palestyńskich źródeł w ciągu pierwszych godzin w wyniku nalotów na enklawę śmierć poniosło 160 osób, a tysiąc zostało rannych.

Hamas dzień wybrał doskonale: szabat, w dodatku święto Simchat Tora (Radość Tory), obchodzone tuż po zakończonym wczoraj święcie Sukkot, kiedy wiele osób odwiedza krewnych i spędza czas w drewnianych szałasach. Atmosfera rozprężenia przywodzi skojarzenia z inną wojną sprzed 50 lat: w Jom Kippur siły Syrii i Egiptu najechały Synaj i Wzgórza Golan. Tego dnia Izrael zamiera: nie latają samoloty, nie działa transport publiczny, nie są nadawane programy radiowe czy telewizyjne. Tamten atak też był niespodziewany i obnażył słabe punkty izraelskiej obrony.

Teraz jest podobnie, z tym że atakuje nie armia, lecz kilkudziesięciu uzbrojonych bojowników, co symboliczne w niemalże rocznicę wojny Jom Kippur, która zaczęła się 6 października 1973 r. Teraz strony były w trakcie prowadzonych przez Katar, Egipt i ONZ negocjacji, które miały doprowadzić do uspokojenia sytuacji na granicy z Gazą, gdzie od kilku tygodni protestują Palestyńczycy. Dzisiejszy atak komentuje się jako odpowiedź na doniesienia, że izraelska armia strzelała demonstrantom w kostki. Skala ataku sugeruje jednak, że chodzi o coś więcej.

Czytaj też: W kibucu pod ostrzałem. „Mam siedem sekund na ucieczkę”

„Jesteśmy w stanie wojny”

O ile sam atak był niespodziewany, o tyle reakcja na niego już taka nie jest. Izrael informuje, że jest w stanie wojny. Poderwano odrzutowce, które atakują cele w Strefie Gazy. W promieniu 80 km od granicy minister obrony Joaw Gallant ogłosił stan nadzwyczajny, zdecydował o wezwaniu rezerwistów, zamknięto główne drogi, ale i punkty kontrolne na Zachodnim Brzegu. Ludziom polecono zostać w domach. W niedzielę na południu Izraela zamknięte będą szkoły, a miejsca pracy mogą być otwarte tylko, jeśli mają dostęp do schronów. Na części kraju wprowadzono też zakaz zgromadzeń większych niż 50 osób w pomieszczeniach zamkniętych i dziesięć na zewnątrz. W ciągu dnia ma się zebrać gabinet bezpieczeństwa i zaplanować kolejne kroki. Szef resortu obrony ostrzegł, że Hamas popełnił ciężki błąd, wdając się w wojnę z Izraelem. „Państwo Izrael wygra tę wojnę” – zapewnił. W podobnym tonie wypowiedział się premier Beniamin Netanjahu, który zabrał głos pięć godzin po rozpoczęciu ataku z Gazy: „Obywatele Izraela, jesteśmy w stanie wojny. I zwyciężymy. Wróg zapłaci cenę, jakiej nigdy nie zaznał”.

Czytaj też: Kocham Gazę, ale już nie da się tutaj żyć

Odpowiedź na atak będzie mocna, to pewne. Armia ogłosiła, że jej operacja nazywać się będzie „Żelaznymi Mieczami”. Izrael musi pokazać zdecydowanie i siłę, co oznacza niestety ofiary również po stronie mieszkańców Gazy. Jedną z konsekwencji tej wojny będą zapewne rozliczenia na wysokim szczeblu w armii, ale i w służbach specjalnych. W izraelskich mediach już padają pytania, jak to się stało i dlaczego służby nie wiedziały o zbliżającym się ataku. Niewykluczone, że za to, co się stało, odpowiada m.in. konflikt w izraelskim rządzie. Niedawno głośno było o tym, że minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben Gwir nie został zaproszony na spotkanie poświęcone właśnie sytuacji bezpieczeństwa.

Koalicja Netanjahu od dawna trzeszczy w szwach, wstrząsana kolejnymi kryzysami. W Izraelu nie ustają też protesty w związku z kontynuowaną reformą wymiaru sprawiedliwości. Sobota wieczorem jest tradycyjnym czasem, kiedy od wielu tygodni na ulice wychodzą tysiące demonstrantów. Nie wiadomo, jak będzie dziś. Izrael jest w stanie wojny.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama