20 września wygrał jednodniową wojnę kończącą trwający od 35 lat konflikt i przystąpił do integracji terytorium z resztą kraju. Karabach był przedmiotem krwawego sporu z Armenią i miejscową społecznością ormiańską. Świat uznawał, że roszczenia Azerbejdżanu są słuszne, ale nie ma wcale pewności, że obszar zostanie przejęty metodami zgodnymi z prawem. Ludność mieszkająca w Karabachu tysiącami ucieka do Armenii, obawiając się zemsty i prześladowań, byłaby to naturalna konsekwencja brutalności ostatnich etapów przejmowania Karabachu. W wojnie z 2020 r., zwanej 44-dniową, zginęło przecież ponad 6 tys. żołnierzy obu stron. Przed polityką czystek etnicznych – w domyśle: napędzanych nienawiścią do Ormian – ostrzega armeński premier Nikol Paszynian.
Dramatyczna ucieczka Ormian z Karabachu
A wygląda na to, że Azerbejdżanowi się spieszy. Przywrócono dawne nazwy, zlikwidowano też pomnik karabachskiego dowódcy wojskowego w Martuni (azer. Xocavənd), drugim mieście Karabachu. Wojska azerbejdżańskie wchodzą do opustoszałych miejscowości. W relacji z Martakertu (Ağdərə) widać centralny punkt miasta. Pod siedzibą lokalnych władz kręcą się wyglądające na porzucone psy, ludzi nie widać, a pod budynkiem leżą flagi Arcachu, nieuznawanego przez nikogo państwa karabachskich Ormian.
Służby medyczne nie mają dość zasobów, by nieść pomoc poszkodowanym w wybuchu magazynu paliw, gdzie swoje pojazdy tankowali ludzie szykujący się do wyjazdu z regionu. W eksplozji zginęło co najmniej 20 osób, nieznana liczba zaginęła, blisko 300 zostało ciężko rannych. Nie ma dość łóżek w pogrążonych w chaosie szpitalach. Potrzebna okazała się pomoc lekarska z innych części Azerbejdżanu. Nie ma możliwości, by najciężej rannych na specjalistyczny oddział do Erywania ewakuować lądem, droga ku Armenii jest kompletnie zakorkowana. Wożeni są więc helikopterami.
Źródła karabachskie publikują zdjęcia z przebiegu exodusu, dróg zastawionych na obu pasach sznurami samochodów, autobusów i zatłoczonych ciężarówek zmierzających do granicy z Armenią. Przejazd trasą, którą wcześniej pokonywało się w 2 godz., teraz zajmować ma 20 godz., kolejka ciągnie się ze stołecznego Stepanakertu. Podróżujący nie mają dość jedzenia, co jest m.in. rezultatem blokady, którą od wielu miesięcy aplikowano Karabachowi – rząd w Baku twierdził, że w ten sposób powstrzymuje zbrojenie sił separatystycznych. Korek tak się wydłużył ze względu na bardzo detaliczne kontrole wyjeżdżających prowadzone przez azerbejdżańskie służby graniczne. Wiele osób chciałoby uciec, ale nie znalazło się dla nich miejsca w odjeżdżających pojazdach albo nie mają paliwa. W Karabachu dochodzi do częstszych przerw w dostawach energii elektrycznej i dostępie do internetu.
Szczerek: Górski Karabach. Zapiski ze spalonej ziemi
Na kogo teraz postawi Armenia
Przyjęcie tak licznych uchodźców będzie próbą dla Armenii. Pod parlamentem w Erywaniu zbierają się protestujący, którym nie podoba się, że Karabach został bez wsparcia. Na tarczach policjantów blokujących dostępu do Zgromadzenia Narodowego manifestanci przyklejali flagi Arcachu, a funkcjonariusze wygładzali naklejki, by równo przylegały i nie robiły się na nich bąble. Stawką jest strategiczna orientacja Armenii. Tradycyjnie stawiała na Rosję, ale mimo przymierza wojskowego w ramach postsowieckiej wersji NATO nie dostała pomocy w 2020 r. Rosja była gwarantem zawartych wtedy porozumień, jednak rosyjscy żołnierze z rozmieszczonego w Karabachu kontyngentu sił pokojowego bez reakcji przyglądali się postępom wojsk azerbejdżańskich. Tymczasem w Baku celebracje zwycięstwa odbywają się pod flagami Azerbejdżanu, siostrzanej Turcji i Rosji.
Paszynian krytykuje Rosję za brak efektywnej reakcji. W odpowiedzi rosyjski MSZ zarzuca armeńskiemu premierowi błędy w polityce wewnętrznej i zagranicznej, skręt ku Zachodowi. Protesty w Erywaniu bardzo chętnie opisują poczytni rosyjscy blogerzy wojskowi, będący częścią machiny propagandowej Kremla. Waszyngtoński think tank ISW, Instytut Studiów nad Wojną, przywołuje instrukcję wydaną rosyjskim mediom, które mają obwiniać Paszyniana za prozachodni kurs i uznanie przejęcia Karabachu przez Azerbejdżan. Podobne przesłanki mają prowadzić do wniosku, że Rosja stawia na scenariusz obalenia Paszyniana i zainstalowania w Erywaniu władzy, która wektor przestawi bardziej na północ, w stronę Kremla.
Czytaj też: Turecko-ormiańskie pogranicze. Do pojednania daleko
Zachód zbyt łagodny dla Azerbejdżanu?
Inna historia to stosunek, zwłaszcza Europy, do Azerbejdżanu. Jego prezydent Ilham Alijew zdecydował się na brutalność, doprowadził do tragedii najpewniej całej ormiańskiej społeczności w Karabachu, są ormiańskie doniesienia o torturowaniu pokonanych rannych żołnierzy. Przy Alijewie jest siła, bo jego armia jest potężniejsza od armeńskiej, ma wsparcie Turcji, krzywdy nie zrobi mu Rosja. Ale atakując Karabach, przekroczył „czerwone linie” wyznaczone przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Jest też dyktatorem, kaukaskim odpowiednikiem Aleksandra Łukaszenki. Ale ma ropę naftową i gaz ziemny oraz kontroluje szklak tranzytowy z Azji Środkowej, który z wykorzystaniem Gruzji omija Rosję i Iran. To ważny atut w stosunkach z Zachodem, który dotychczas traktował Azerbejdżan pobłażliwie. Eksperci śledzący wydarzenia na Kaukazie dodają: zbyt pobłażliwie, co prawdopodobnie zachęciło Alijewa do podjęcia agresywnych kroków.
Czytaj też: Górski Karabach, czyli wszystkie wojny Erdoğana