Historia wstawania z kolan
Szczerek o rosyjskim podręczniku do historii. A także serbskim, węgierskim i... polskim
Podstawą dydaktyczną do nauki historii najnowszej w rosyjskich klasach 10. i 11. jest podręcznik napisany m.in. przez Władimira Miedińskiego, byłego ministra kultury i doradcy Władimira Putina. To etniczny Ukrainiec, wychowany w obwodzie czerkaskim, który po studiach w Moskwie wybrał jednak tożsamość rosyjską z całym dobrodziejstwem inwentarza, a szczególnie z jego nacjonalistyczno-tromtadracką częścią.
Miediński to czciciel rosyjskiego imperializmu, zarówno tego carskiego, jak i komunistycznego. Twierdzi m.in., że co prawda terytorium Rosji jest dziś mniejsze od terytorium, jakie zajmował ZSRR czy Imperium Rosyjskie z czasów carów, to sytuacja ta „nie jest dana raz na zawsze”. Co ciekawe, nie przeszkadza mu to oskarżać innych o neoimperializm: a to „kolektywny Zachód”, a to np. Polskę, jest bowiem Miediński wyznawcą tezy, że nasz kraj „tylko czeka”, by osłabionej wojną Ukrainie odebrać jej zachodnie terytoria. I to właśnie Miedińskiego uważa się za jednego z twórców współczesnej polityki historycznej Rosji.
Warto zresztą pamiętać, że i sam Putin lubi sobie pohistoriozofować. Jego słynny artykuł, opublikowany krótko przed inwazją Rosji na Ukrainę, w którym rosyjski prezydent wywodził, że ukraińskość jest jedynie wariantem rosyjskości, toczka w toczkę zgadza się z tym, co głosi i pisze Miediński. I czego można się dowiedzieć ze współtworzonego przezeń podręcznika.
Praktyka władz okupacyjnych na zajętych przez Rosję terenach Ukrainy zresztą sprawia, że słowo staje się ciałem: ukraińscy uczniowie uczą się historii przez pryzmat kremlowskiej narracji, a młodzi mężczyźni wcielani są do rosyjskiego wojska, by walczyć z tymi własnymi współobywatelami, którzy nie zostali pobłogosławieni włączeniem do „rosyjskiego świata”.