Śmierć człowieka z młotem
Śmierć człowieka z młotem. Barbarzyństwo Prigożyna Rosjanom się podobało
Sprzedawcy oferowali duże zniżki. Jakby chcieli się szybko pozbyć towaru. Flagę z portretem denata i napisem „Na straży Rosji” można było kupić za 800 rubli, tj. 35 zł (przed promocją 140 zł). Podkoszulki chodziły po 40–70 zł. Magnesy na lodówkę za 11.
Szczątki prywatnego odrzutowca Prigożyna spadły na ziemię w obwodzie twerskim 23 sierpnia. Embraer Legacy 600 wystartował z lotniska w Moskwie. Potem zniknął z radarów. Nikt nie przeżył wypadku. Przykuło uwagę, że zazwyczaj nieruchawa Rosawiacja (rosyjska agencja transportu lotniczego) niemal natychmiast potwierdziła informację o katastrofie, uzupełniając ją o listę obecnych na pokładzie (siedmiu pasażerów i trzech członków załogi). Oprócz Prigożyna był na niej Dmitrij Utkin ps. Wagner, neonazista i naczelny dowódca najemników: to od jego pseudonimu wzięła nazwę cała grupa. Było także kilka innych osób, ważnych w tej formacji.
Prigożyn zginął 23 sierpnia. Dokładnie dwa miesiące wcześniej jego zbuntowani najemnicy zajmowali Rostów nad Donem i ruszyli dalej na Moskwę. Władimir Putin nazywał wówczas buntowników zdrajcami. A wielu komentatorów uznało, że prezydent nie zapomni upokorzenia, więc dni Prigożyna są policzone. Oliwy do ognia dodał artykuł w NYT, według źródeł którego rozkaz likwidacji Prigożyna mógł wydać osobiście Putin. – To kłamstwa absolutne – komentował Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla.
Prywatna armia, która walczyła w Syrii, Afryce, a w maju zdobyła ukraiński Bachmut, jest w rozsypce. Wcześniej odebrano jej ciężki sprzęt. Rozproszono: część najemników jest na Białorusi, część w Afryce, część wcielono do armii lub odesłano do cywila. A teraz obcięto głowę. Wagnerowców może czekać likwidacja albo istnienie pod nowym, lojalnym dowództwem.
Magia liczb
Nie jest jasne, dlaczego odrzutowiec Prigożyna spadł.