548. dzień wojny. Ukraińscy specjalsi w akcji. Rajdy jak z Alistaira MacLeana, tylko prawdziwe
Okazuje się, że Rosja odmówiła Białorusi zapłaty za pobyt Grupy Wagnera na jej terytorium, chcąc zapewne doprowadzić do przejęcia pełnej kontroli nad jej pozostałościami (nieco ponad 10 proc. pierwotnego stanu CzWK „Wagner”). Wiadomo, że najemnik walczy dla tych, którzy płacą. Wszystko to wskazuje, że nie jest do końca jasne, czy Rosja faktycznie chce użyć pozostałej części CzWK „Wagner” przeciwko Polsce i Litwie, czy po prostu chce zmusić pozostałą ekipę do powrotu do kraju, gdzie albo zostaną ona zmobilizowana, albo przyjmie pracę w „państwowych” prywatnych firmach militarnych, albo trafi do kolonii karnych pod byle pretekstem. Nie ma Prigożyna, więc nie ma kto wypłacić wagnerowcom pensji, zostali więc przyparci do muru. Będziemy obserwować ich dalsze losy. W Rosji Grupa Wagnera praktycznie przestała istnieć, w Afryce przejmują ją CzWK „Konwoj” i CzWK „Redut”, a białoruska część najwyraźniej też zostanie rozmontowana albo w pełni przejęta przez rosyjskie ministerstwo obrony.
Tymczasem dowcipny Putin wygłosił epitafium po Prigożynie, przedstawiając go jako patriotę i przyjaciela, który choć miał trudną przeszłość i popełniał czasem błędy, to był jednak lojalny wobec Rosji itd. Przypomina mi się postawa Stalina, który po zleconym przez siebie zabójstwie Siergieja Kirowa w grudniu 1934 r. przedstawiał go jako bohatera i pozbył się swoich kolejnych przeciwników, obwiniając ich o śmierć wielkiego działacza partyjnego.