Świat

Putin nigdy nie mści się od razu. Co o śmierci Prigożyna mówi się w Rosji?

Zwolennicy żegnają Jewgienija Prigożyna Zwolennicy żegnają Jewgienija Prigożyna Stringer / Reuters / Forum
Usunięcie szefa Grupy Wagnera jest wisienką na torcie, jasnym sygnałem i lekcją dla potencjalnych buntowników. Władimir Putin nie musi się obawiać „zemsty” wagnerowców. Najpewniej właśnie pokazał, na co go stać.

W środę w obwodzie twerskim na trasie Moskwa–Petersburg rozbił się prywatny odrzutowiec Grupy Wagnera. Oficjalnie zginęło dziesięć osób, w tym Jewgienij Prigożyn i jego prawa ręka Dmitrij Utkin. W czwartek do sprawy odniósł się Władimir Putin, ucinając narastające spekulacje. Podczas spotkania z pełniącym obowiązki szefa DRL Denisem Puszylinem śmierć Prigożyna nazwał wypadkiem, a jego samego „człowiekiem trudnego losu, który popełniał w życiu poważne błędy, ale i wiele osiągnął”. Zapowiedział też, że okoliczności katastrofy zostaną szczegółowo wyjaśnione.

Komitet śledczy już wczoraj wszczął postępowanie z art. 263 kodeksu karnego, czyli w sprawie naruszenia zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego i transportu lotniczego. Na podstawie tego samego przepisu w 2002 r. orzeczono błąd pilota w katastrofie śmigłowca Mi-8, w której zginął gen. Aleksandr Lebiedź. Teraz śledztwo trafiło w ręce Iwana Sibuli, wyspecjalizowanego w najtrudniejszych przypadkach, także politycznych. To on badał wypadek na lotnisku Wnukowo w 2014, gdy zginął szef francuskiego koncernu Total Christophe de Margerie.

Jako pierwsza śmierć Prigożyna potwierdziła telewizja duginowców i monarchistów Tsargrad. Podchwyciły ją okołowagnerowskie konta na Telegramie oraz Margarita Simonian, szefowa propagandowej Russia Today. Zwolennicy Prigożyna gromadzą się pod siedzibą paramilitarnej firmy w Petersburgu i pod oddziałami w Jekaterynburgu i Nowosybirsku. Już koło północy pojawiły się kwiaty, znicze i naszywki z logo najemników. Ktoś wywiesił baner z napisem „CzWK Wagner. My wmiestie” (CzWK Wagner. Jesteśmy razem), a światła na wieżowcu rozświetliły się w kształcie krzyża.

Z apelem żałobnym w Petersburgu wystąpili zamaskowani anonimowi członkowie formacji. „Wspieramy Jewgienija Wiktorowicza i wszystkich naszych dowódców. Potrzebujemy teraz waszego wsparcia” – mówili. Policja nie interweniowała, spisała tylko uczestników spontanicznego mityngu. Ludzie wciąż przynoszą kwiaty, choć – jak zauważył portal RBK – nocą usuwały je miejskie służby.

Czytaj też: Jewgienij Prigożyn. Od kreatury do karykatury

Prigożyn: bohater, szef, ojczulek

W sieci zwolennicy wspominają Prigożyna: „bohatera”, „szefa”, „ojczulka”. Obraz taki on sam pieczołowicie wykreował, budując szczególną więź z najemnikami. W obronie których, a w rzeczywistości we własnym interesie, spierał się z gnuśnym resortem obrony. Brał udział w pogrzebach poległych wagnerowców, a oddziały z pierwszej linii frontu regularnie odwiedzał. Dlatego nie wszyscy najemnicy wierzą w przypadkową śmierć swojego szefa. Pojawiło się mnóstwo spekulacji, była mowa nawet o kolejnym marszu na Kreml i kryzysie władzy. Potwierdzeniem miały być materiały wideo pokazujące kolumnę prezydencką pędzącą przez centrum Moskwy w stronę Kremla. Wracał nią z Kurska rzekomo Władimir Putin. Na koncie „Muzykantów” (tak określa się wagnerowców) pojawił się wpis: „Na naszych oczach rozgrywają się wydarzenia, które zmienią reguły gry. Jeśli potwierdzi się śmierć Prigożyna i Utkina, weźmiemy Kreml”.

W tym samym czasie spływały komentarze sugerujące, że szef wagnerowców miał „plan B na wypadek śmierci”. Czyli kompromaty, które rzucałyby nieco światła na kulisy powstania prywatnej armii, roli GRU i samego Putina. Ten wątek podchwycili twórcy nocnego wydania programu „Żywoj Gwozd” na YouTubie (to środowisko dawnego Echa Moskwy). Aleksiej Wenediktow ze swoimi gośćmi przypuszcza, że chodzi o okoliczności, w jakich w 2014 r. najemnicy przeprowadzili czystkę wśród rosyjskich komendantów w oddziałach separatystycznych w Donbasie. Tego okresu sięga też dzisiejsza krytyka ultrapatrioty Igora Girkina/Striełkowa w stosunku do Kremla i jego postawy wobec wschodniej Ukrainy.

Nie wszyscy zwolennicy Prigożyna wierzą w jego śmierć. Jedni sądzą, że została sfingowana po to, by pozwolić mu wieść nowe życie gdzieś z dala od rosyjskiej polityki. Inni – że na pokładzie był jego sobowtór. Ilia Szepielin, wideobloger, były dziennikarz telewizji Dożdź, przestrzegał jeszcze w środę na Twitterze: „Ci, którzy będą ekshumować szczątki, powinni pamiętać, że szef GW nie ma paliczka serdecznego lewej ręki. W przeciwieństwie do dublera Prigożyna – łysego kolesia z paszportem i wszystkimi jego danymi”. Faktem jest – i żadną tajemnicą – że Prigożyn i Utkin ze względów bezpieczeństwa od lat korzystali z dublerów. Rozpisywały się o nich rosyjskie media: od Radia Swoboda po dziennik „Moskowskij Komsomolec”.

Czytaj też: Putin i jego sobowtóry. Kto tak naprawdę udał się na front?

Zyskuje i Putin, i wojsko

Oczekując na wyniki szczegółowych badań kryminalistycznych, śledczy wzięli pod lupę trzy scenariusze: błąd pilota, problemy techniczne i zewnętrzne wpływy. Te ostatnie też wywołują sporo emocji. Jak donosi portal Meduza, powołując się na kanał telegramowy „Shot”, śledczy rozpatrują hipotezę o eksplozji na pokładzie. Według informatorów ładunek był umieszczony w części podwozia. Wskutek wybuchu urwało się skrzydło i uszkodził się stabilizator, a samolot wpadł w korkociąg. Dlatego część szczątków spadła 5 km od kadłuba. Tę wersję mają potwierdzać trudności z identyfikacją ofiar – donosi petersburski portal Fontanka.

Jeśli nie był to wypadek, to kto za tym stoi? Rosjanom odpowiedzi nasuwają się same. Siergiej Markow, politolog, w przeszłości wpływowy doradca Kremla, nie ma wątpliwości i tuż po sensacyjnych doniesieniach napisał na swoim kanale „Logika Markowa”: „Prigożyn zginął. Nikt nie wierzy, że to był zwykły wypadek”. A ponieważ słynie z tego, że potrafi trafnie odczytywać oczekiwania Kremla, to bardzo szybko dodał: „Zabójstwo Prigożyna i Utkina to najpewniej atak terrorystyczny Ukrainy w dzień poprzedzający jej święto niepodległości. Wszyscy wrogowie Rosji dzisiaj się cieszą. Zabójstwo Prigożyna to największe osiągnięcie Ukrainy w tym roku”.

Niewykluczone, że śledczy w istocie orzekną winę „kijowskiego reżimu”. Byłby to wygodny pretekst do przykrycia tropów, które wskazują na władzę. Dla większości jest jasne, że na śmierci Prigożyna zyskuje jeśli nie Putin, to Siergiej Szojgu i gen. Walery Gierasimow. Putin odzyskałby w ten sposób wizerunek twardego przywódcy, choć nie musiałby wcale stać bezpośrednio za śmiercią swojego „Kucharza”. Usunięcie Prigożyna z pewnością nobilituje też armię – zauważa Kirył Rogow, były dziennikarz „Kommersanta” związany z fundacją Liberalna Misja. Przez cały ostatni rok wagnerowcy jawnie pogardzali wojskowymi, a teraz resort obrony przejmuje nad nimi pełną kontrolę – mówił na antenie telewizji internetowej Nastojaszczije Wriemia dziennikarz śledczy Ilja Rożdiestwienski.

Czytaj też: Prigożyn i Szojgu zwalczają się nawzajem. Putin pozwala

Putin nie zapomina

Dlaczego teraz? Timing też rodzi pewne domysły. Katastrofa odrzutowca Prigożyna zdarzyła się dokładnie dwa miesiące po jego słynnej próbie puczu. Rosjanie doskonale wiedzą, że Putin bardzo lubi symbole i rocznice. Nigdy też nie rozprawia się z wrogami natychmiast – twierdzi Marina Owsjannikowa (była dziennikarka Rossiji 1; w pierwszych miesiącach wojny wystąpiła na wizji z antywojennym transparentem). „Prigożyn publicznie, przed całym światem, upokorzył Putina. Od początku było jasne, że nigdy mu tego nie wybaczy” – czytamy jej komentarz na portalu Radia Swoboda.

I na koniec kilka pewników. Po pierwsze, żadne śledztwo nie wykaże prawdziwych zleceniodawców, jeśli za sprawą stoi jakiś człowiek z Kremla. Nie ma to jednak znaczenia, bo katastrofa pod Twerem to kolejne pozasądowe zabójstwo. Gdyby Rosja była normalnym państwem, to – jak twierdzi Michaił Chodorkowski – Prigożyn byłby sądzony za bunt lub ułaskawiony. Tymczasem od buntu wagnerowców trwa czystka wśród ultrapatriotów. Do aresztu trafił Igor Girkin, zażarty krytyk armii i ministra Szojgu, gen. Surowikin został zdymisjonowany, a Ramzan Kadyrow, inny członek partii wojny, w samą porę złożył Putinowi hołd lojalności.

Usunięcie szefa Grupy Wagnera jest wisienką na torcie. To jasny sygnał i zarazem lekcja dla potencjalnych buntowników. Zwłaszcza dla tych, którzy do końca pozostali mu wierni. Kreml nie musi obawiać się „zemsty” wagnerowców, jak twierdzi Tatiana Sanowaja, szefowa firmy konsultingowej R.Politik. Nikt nie zaryzykuje dziś i nie krzyknie, że na Kremlu potrzebna jest zmiana, skoro Putin właśnie się wzmocnił. Maleje ryzyko bezkrwawej zmiany na szczytach władz, rośnie za to prawdopodobieństwo kolejnych represji. W Rosji nie ma już prawa, jest tylko władza – puentuje Leonid Gozman, opozycjonista i były polityk Sojuszu Prawych Sił.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama