Przyszłość piłki jest kobietą
Przyszłość piłki jest kobietą. Ten mundial był pod każdym względem przełomowy
Sama dyscyplina zyskała nowe gwiazdy, jak angielska napastniczka Lauren James, jedna z najlepszych w przegranym 0:1 finale z Hiszpanią, w rodzimym Londynie uznawana za przewyższającą talentem wielu zawodowców z ligi męskiej. Powiększyła się światowa elita, bo zarówno Hiszpanki, jak i Angielki w finale grały po raz pierwszy, a współgospodynie turnieju, Australijki, choć tym razem zajęły miejsce tuż za podium, zapowiedziały wygranie kolejnego mundialu.
Nigdy też kobiecy futbol nie znaczył tak wiele poza boiskiem. Marsz do strefy medalowej Matildas, jak nazywa się australijską kadrę, wprowadził mieszkańców w ekstazę. Przegrany 3:1 z Anglią półfinał zgromadził największą w historii kraju telewizyjną widownię – w szczycie mecz śledziło 11 mln osób. Prawie milion oglądało transmisję na platformie 7plus, co z kolei było rekordem dla serwisów streamingowych na antypodach. Inne bariery padły na trybunach: liczba sprzedanych biletów wyniosła prawie 2 mln, a na żywo mecze średnio oglądało 29 tys. kibiców. W kobiecej piłce rośnie wszystko, i to jak na drożdżach – od wpływów z reklam, przez ceny praw do transmisji, po liczby sprzedanych koszulek. Kobiecy mundial opłaca się zresztą wszystkim, co jest anomalią przy organizacji wielkich imprez sportowych. Jak informuje portal The Conversation, współgoszczenie (z Nową Zelandią) najlepszych piłkarek świata, połączone z sukcesem Matildas dało australijskiej gospodarce zastrzyk w wysokości 7,6 mld dol. (prawie 20 mld zł).
Nie oznacza to jednak, że w futbolu kobiecym wszystko jest już tak, jak być powinno. Zawodniczki narzekają, że producenci sprzętu wciąż nie dostosowali go w zadowalającym stopniu do potrzeb kobiecego ciała. Krytykują zwłaszcza złe buty, co według nich przyczyniło się do fali poważnych kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie na początku turnieju.