Świat

Naukowcy z NASA bez wątpliwości: lipiec był najgorętszym miesiącem w historii

Pożar w okolicy Wolos w Grecji, 26 lipca 2023 r. Pożar w okolicy Wolos w Grecji, 26 lipca 2023 r. Alexandros Avramidis / Reuters / Forum
Zespół amerykańskich badaczy poinformował, że miniony miesiąc przebił poprzedni globalny rekord o 0,2 st. C. Ale to nie koniec, bo 2024 będzie według nich jeszcze cieplejszy.
Mapa pokazuje anomalie temperaturowe w lipcu 2023 r., zgodnie z analizą GISTMP przeprowadzoną przez naukowców z Goddard Institute for Space Studies NASA. Anomalie odzwierciedlają porównanie lipca 2023 ze średnią temperaturą miesiąca w latach 1951–80.NASA’s Goddard Institute for Space Studies/NASA Mapa pokazuje anomalie temperaturowe w lipcu 2023 r., zgodnie z analizą GISTMP przeprowadzoną przez naukowców z Goddard Institute for Space Studies NASA. Anomalie odzwierciedlają porównanie lipca 2023 ze średnią temperaturą miesiąca w latach 1951–80.

„Matka Natura wysyła nam jasny sygnał: musimy zacząć działać teraz, żeby ocalić nasz klimat. Albo, innymi słowy, żeby ocalić naszą planetę” – mówił w poniedziałek Bill Nelson, były senator Partii Demokratycznej, od 2021 r. dyrektor generalny NASA. Komentował w ten sposób raport opublikowany przez amerykańską agencję kosmiczną, z którego wynika, że jeszcze nigdy w historii pomiarów Ziemia nie doświadczyła cieplejszego miesiąca. Dotychczasowy rekord należał do lipca 2019 i był 0,24 st. niższy.

Aż o 1,8 st. niższa była z kolei lipcowa średnia w latach 1951–80. Takie zmiany – komentowali naukowcy z NASA – do tej pory zachodziły w tempie stuleci, a nie kilku dekad. Od 1880 r., który przyjmuje się za początek odczytów klimatycznych, nie zanotowano tak gorącego miesiąca na planecie. Lipiec unieważnił też pierwszeństwo czerwca 2023, który kilka tygodni temu został uznany za najcieplejszy w historii.

Naukowcy się niepokoją

Nelson dodał, że badania NASA wyłącznie potwierdziły to, co miliony ludzi na świecie i tak wiedziały, bo konsekwencje ocieplenia odczuły na własnej skórze. Lipiec minął pod znakiem ekstremalnych wydarzeń pogodowych, zwłaszcza na południu Europy i północy Afryki. Płonęły greckie i włoskie wyspy, wybrzeża Hiszpanii, Portugalii, Chorwacji, Algierii i Tunezji. Przyniosło to namacalne straty, ginęli ludzie, spłonęły hektary lasów, uszkodzona została infrastruktura drogowa i lotnicza, nie mówiąc o kosztach poniesionych przez gospodarki, w dużej mierze uzależnione od wyników sektora turystycznego. „Wyniki badań jasno pokazują, że to nie jest normalne” – podsumował Gavin Schmidt, szef Goddard Institute for Space Studies, jednostki odpowiedzialnej w NASA za przygotowanie raportu. I dodał, że choć część anomalii można wytłumaczyć skutkami El Niño, zjawiska przynoszącego nietypowo wysokie temperatury na powierzchni Oceanu Spokojnego, to praprzyczyną rekordów jest działalność człowieka. A dokładnie wciąż rosnąca emisja gazów cieplarnianych.

Prognozy na kolejne miesiące nie napawają optymizmem. Pełne spektrum skutków El Niño odczuwalne będzie dopiero między lutym i kwietniem 2024 r. Lato na półkuli południowej będzie więc najpewniej obfitować w jeszcze więcej klęsk żywiołowych. Już w poprzednich latach ich nie brakowało – dość wspomnieć coraz intensywniejsze i tragiczne w skutkach pożary lasów i buszu w Australii czy trwającą piętnasty rok z rzędu suszę w Chile na przeciwległym wybrzeżu Pacyfiku. Naukowcy obawiają się, że rozszerzy się nie tylko ich geograficzny zakres, ale też wzrośnie częstotliwość. Przez co katastrofy lub zjawiska zwiększające ryzyko ich wystąpienia zaczną się na siebie nakładać. To było główną przyczyną pożarów na Hawajach, o których wiadomo już, że pochłonęły ponad 100 ofiar, co czyni je najtragiczniejszą katastrofą środowiskową w ciągu ostatnich stu lat w USA.

Czytaj też: Czy klimat nas zabije?

Walka z dymem, walka z wiatrakami

Naukowcy z NASA w czasie poniedziałkowej konferencji sporo miejsca poświęcili planom administracji Bidena na walkę z globalnym ociepleniem, ale nawet z ich mowy ciała dało się wywnioskować, że robili to raczej z obowiązku niż przekonania. USA wciąż zajmują drugie miejsce w rankingu emisji dwutlenku węgla, i choć produkują go ponaddwukrotnie mniej niż Chińczycy, marna to pociecha. Zwłaszcza że skutki ocieplenia zaczynają być odczuwalne praktycznie w całym kraju.

W czerwcu na kilka dni życie w Nowym Jorku sparaliżował dym z pożarów lasów na południowym wschodzie Kanady, a znany publicysta „New York Timesa” David Wallace-Wells pisał, że walka z dymem zaczyna być, o ironio, walką z wiatrakami. Ludzie uciekają przed skutkami pożarów, a dzisiaj okazuje się, że wolnych od tych konsekwencji części kraju praktycznie już nie ma. Do tej listy dopisać należy zbliżający się wielkimi krokami kryzys hydrologiczny, odczuwalny zwłaszcza w Kalifornii, Nevadzie i Arizonie, coraz częstsze tornada nad Zatoką Meksykańską, nagłe burze i gradobicia.

Czytaj też: Susze i pożary w Skandynawii. Europie odbije się czkawką

Zabójczo wysokie temperatury

Upały powodują również przedwczesne zgony i problemy zdrowotne. Według szacunków CDC, amerykańskiej agencji federalnej zajmującej się zdrowiem publicznym i walką z chorobami zakaźnymi, wysokie temperatury powodują śmierć ok. 700 osób rocznie w USA. Wydaje się, że to niedoszacowane dane – w Europie ta liczba jest o rzędy wielkości wyższa. W ubiegłym miesiącu naukowcy z Institute for Global Health w Barcelonie liczbę przedwczesnych zgonów w Europie w 2022 r. z powodu upałów ocenili na aż 61 tys. – z tego 18 tys. zmarło w samych Włoszech. Badania Amerykanów i Hiszpanów różnią się metodologią, poza tym za oceanem nie istnieje publiczna służba zdrowia, trudniej więc o ujednolicone dane. Niemniej widać już jak na dłoni, że katastrofa klimatyczna niszczy i zabija – wszędzie, nie tylko w krajach Globalnego Południa, gdzie pogodowych anomalii było do tej pory więcej.

Przy czym im więcej podobnych do poniedziałkowego komunikatów społeczności naukowej, tym częściej słychać głosy mówiące, że ludzkość i tak nie ma przyszłości – więc nie należy walczyć ze zmianami, tylko przywyknąć. W internecie pączkują artykuły o „kierunkach turystycznych, w których latem jest przyjemnie chłodno” albo o „projektach domów, które wytrzymają każdy kataklizm”. Wciąż brak jakiejkolwiek ogólnoplanetarnej refleksji na temat rychłej apokalipsy, przede wszystkim ze strony polityków i liderów świata biznesu. Pozostaje czekać na kolejne konferencje prasowe i kolejne rekordy – i tak, dosłownie, do końca świata.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną