Świat

535. dzień wojny. Rosyjska mobilizacja bez mobilizacji. Sprytnie. Czy to odmieni losy starcia?

Rosyjska gwardia, Petersburg Rosyjska gwardia, Petersburg Dmitri Lovetsky / Associated Press / East News
Wojna na wyniszczenie ma to do siebie, że pochłania tzw. zasoby ludzkie całego państwa. Mają z tym problem obie walczące strony. O ile jednak Ukraina prowadzi oficjalnie mobilizację, o tyle Rosjanie, udając, że żadnej wojny nie ma, prowadzą ją bez ogłaszania.
.Karolina Żelazińska/Polityka .

To bardzo typowe dla Rosji i podobnych ustrojów. Wiele rzeczy odbywa się na zasadzie „wicie, rozumicie”. Nawet u nas można obserwować oznaki takich dziwactw. Jako hobbyści fotografii kolejowej wiemy, że choć nigdzie na dworcach nie wiszą jeszcze (i mamy nadzieję, że nigdy nie zawisną) tabliczki z „zakazem fotografowania”, co notabene byłoby idiotyzmem w XXI w., to nadgorliwa policja już fotografujących goni właśnie na zasadzie „wicie, rozumicie”. Jest, panie, wojna na Wschodzie, więc ten tego tego, zdjęć nie wolno i już. Jak u Kafki, groteska. Oczywiście w Rosji jest to posunięte dużo dalej i realizuje się takie prawo, jakiego sobie życzy drogi Władimir Władimirowicz. Putin może ściągać ludzi do wojska, czyli ich najzwyczajniej w świecie mobilizować, choć żadnego dekretu o mobilizacji nie ma.

Zginęło ćwierć miliona Rosjan

Rosja bardzo potrzebuje żołnierzy i choć to zadziwiające, na polu walki w Ukrainie zginęło ich już ćwierć miliona. Mowa o Rosjanach, separatystach, ale też funkcjonariuszach Rosgwardii (w tym Czeczenach). Wszyscy zginęli na wojnie, więc co za różnica, jaki mundur nosili?

O wiele gorsza sprawa, oczywiście z czysto wojskowego punktu widzenia, to że zginęło też co najmniej 2645 oficerów (w tym kilku generałów), a chodzi wyłącznie o zidentyfikowanych, czyli sytuacje, gdy ukazały się jakieś nekrologi czy relacje z pogrzebów. Nie wszyscy przecież byli wspominani w mediach społecznościowych, można więc śmiało przyjąć, że zginęło przeszło 3 tys.

Reklama