Dzisiaj nad ranem Ukraina odniosła mały sukces, który z pewnością podniesie ludzi nieco na duchu. Na redzie portu w Noworosyjsku bezzałogowe pojazdy pływające skutecznie zaatakowały duży okręt desantowy typu 775 „Olenegorskij Gorniak”. Niestety nie zatonął, ale doznał silnego przechyłu na lewą burtę i przegłębienia na rufę, ewidentnie nabrał sporo wody. Holowniki przeniosły go do portu w Noworosyjsku (na wschód od ujścia Donu), gdzie nie ma zaplecza do naprawy tak dużej jednostki, o wyporności pełnej sięgającej 4 tys. ton. To nienowy okręt, został zbudowany w Stoczni Północnej w Gdańsku i oddany w 1976 r., więc służy 47 lat. Naprawa po tak poważnym uszkodzeniu już się nie opłaca.
Okręt należał do 121. Brygady Okrętów Desantowych Floty Północnej, ale na czas wojny trafił na Morze Czarne. Miał tu zabezpieczać desant na Odessę, do którego, jak wiadomo, nie doszło, bo natarcie Rosjan utknęło i nie zdobyli Mikołajowa. Później, kiedy brygady piechoty morskiej zaangażowano w krwawą jatkę lądową i straciły już swój desantowy charakter, same okręty desantowe okazały się przydatne w transporcie wojsk i sprzętu przez Morze Azowskie – odciążały most Krymski. Nabrało to dodatkowego znaczenia po uszkodzeniu szlaków kolejowych wiodących przez Czonhar. Wyeliminowanie kolejnego okrętu wykorzystywanego na trasach Noworosyjsk–Berdiańsk do transportów to jeszcze jeden kamyczek do rosyjskiej logistyki, choć bez większego znaczenia w skali całej operacji.