Najbardziej znany krytyk Kremla ma odbywać karę w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, placówce będącej w rosyjskim systemie penitencjarnym odpowiednikiem najcięższego więzienia. Sąd uznał argumenty oskarżenia, stawiającego w sumie kilka zarzutów, w tym założenia i finansowania organizacji ekstremistycznej. Christo Grozev, współpracownik Nawalnego, opublikował zdjęcie, które znalazło się w materiale dowodowym. Przedstawia pikietę kilku bałwanów ze śniegu, które trzymają tabliczki z antyputinowskimi hasłami.
Jak nie trucizną, to więzieniem
Skazany wyroku wysłuchał zdalnie, ubrany w więzienny kombinezon, bo w kolonii położonej 235 km od Moskwy już odsiaduje orzeczone wcześniej wyroki, sięgające łącznie ponad 11 lat. Ten sposób władze putinowskiej Rosji uznały za najlepszy, by obecnie 47-letniego Nawalnego zneutralizować. Są mocne dowody, że kilka lat temu próbowały go zabić przy użyciu nowiczoka, bojowego specyfiku. Ludzie z organizacji cudem odratowanego Nawalnego odnaleźli agentów FSB, którzy mieli podać środek, później do drzwi zaskoczonych funkcjonariuszy pukali korespondenci zachodnich mediów.
Nawalny był niewygodny, bo tropił korupcję głównych czynowników putinizmu, w tym samego prezydenta Władimira Putina i członków jego najbliższego kręgu: byłego premiera i prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, ministra obrony Siergieja Szojgu, ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, szefów wielkich firm wydobywczych, oligarchów itd. Swoje ustalenia podawał w bardzo atrakcyjny sposób, w postaci filmów udostępnianych na popularnym blogu i w mediach społecznościowych, przy okazji pokazywał dowody i poszlaki, z których korzystał. Dzięki zdjęciom satelitarnym, zrobionym z dronów czy przez ekipy remontowe, można było zajrzeć do pałaców, dacz, basenów, innych nieruchomości czy jachtów należących do deklarujących niewielkie zarobki i ascetyczną skromność urzędników, ich przyjaciół, żon, kochanek, drugich rodzin.
Dowody na skalę okradania zwykłych Rosjan to jedno. Drugą kwestią były ambicje polityczne. Nawalny organizował demonstracje i chciał startować w wyborach. Dopuszczono do jego kandydowania na mera Moskwy, później próby blokowano, np. w wyborach na prezydenta kraju, w czym pomagały kolejne wyroki – skazanym nie wolno kandydować. Gdy w styczniu 2021 r. Nawalny wrócił z leczenia w Niemczech, został zatrzymany, a pretekstem stały się stare sprawy z wymiarem sprawiedliwości. Od tego czasu przebywa za kratami.
Czytaj też: Co naprawdę przydarzyło się Nawalnemu?
Zachód ma z Nawalnym problem
Jak to często bywa z najbardziej rozpoznawalnymi więźniami politycznymi i najgłośniejszymi więźniami sumienia – choćby Nelsonem Mandelą z RPA, Mahatmą Gandhim z Indii czy Aung San Suu Kyi z Birmy/Mjanmy – głos Nawalnego mimo izolacji jest bardzo donośny. Sam styl oskarżenia, dowodowa błazenada i fakt uwięzienia wskazują, że Nawalny w swojej krytyce putinizmu ma rację, a reżim uważa go za wybitnie groźnego przeciwnika. Więzień nie jest głaskany po główce, schudł, może mieć poważne problemy ze zdrowiem, ale żyje. Nie zostanie więc wzięty na sztandary jako męczennik.
Nie może jednak aktywnie działać i wyrazić stanowiska w obliczu wojny w Ukrainie. Demokraci z Zachodu, automatycznie czujący do niego ogromną sympatię, miewają problem z jego szlakiem ideologicznym, prowadzącym m.in. przez wielkorosyjski nacjonalizm. Na tym etapie był kilkanaście lat temu, kremlowska propaganda działająca na Zachodzie skrzętnie mu to wyciąga. Poparł inwazję na Gruzję (za chwilę będzie 15. rocznica tamtej wojny), na krytyce migracji z Azji Środkowej do Rosji próbował bić punkty w ostatecznie przegranych wyborach na mera Moskwy. Nie oponował przeciw przejęciu Krymu w 2014 r.
Później z części stwierdzeń się wycofał, nabrał ogłady, nawiązał kontakty po obu stronach Atlantyku ze środowiskami, które życzą Rosji, by się zdemokratyzowała, niemniej nadal ma reputację zwolennika Rosji silnej, z bardzo mocnym narodowym rysem, za to funkcjonującej na demokratycznych zasadach, z poszanowaniem dla prawa, bez potwornego bałaganu i omerty wokół powszechnego złodziejstwa. Jednocześnie w tak skomponowanym zbiorze poglądów są rysy, które do jakiegoś stopnia utrudniają Nawalnemu – takie są spekulacje – uzyskanie np. pokojowej Nagrody Nobla. Krytykom nadal przypomina mniej Mahatmę Gandhiego, a bardziej potencjalną powtórkę Aung San Suu Kyi. Skompromitowanego symbolu walki o birmańską demokrację, która jako liderka kraju pozostała bierna, gdy wojsko masakrowało muzułmańską mniejszość.
Czytaj też: Jak Nawalny ośmieszył Putina
Nawalny jak Mandela?
Nawalny bywa nazywany liderem rosyjskiej opozycji. Skądinąd zdaje się być jedynym opozycjonistą w Rosji i jej jedynym sumieniem. Ponad 140-milionowe społeczeństwo pogrążone jest w apatii albo strachu. Wpasowało się putinizm i nie znajduje w sobie energii, by przeciwstawić się reżimowi, który ich okrada, a na wojnie dopuszcza się zbrodni. Nawalny wzywa do protestów przeciwko działaniom Rosji w Ukrainie, ale jakoś nie widać, by rodacy garnęli się na ulice.
Tymczasem jego zwolennicy mają nadzieję, że jak Nelson Mandela wyjdzie kiedyś na wolność i zostanie prezydentem. Mandela pozostawał w więzieniu 27 lat. Jeśli w przypadku Nawalnego nic się nie zmieni, zostanie za kratami do 2050 r., kolonię karną będzie opuszczać w wieku 74 lat. Ale pewnie coś się zmieni, bo ciągną się za nim kolejne zarzuty, tym razem o terroryzm. Sąd nie zdążył jeszcze się nimi zająć.