Młot na liberałów
Młot na liberałów. „Sound of Freedom”, film, który ostro dziś dzieli Amerykę
Mimo pogłosek, że mogą nas spotkać niemiłe niespodzianki, projekcja w kinie AMC na przedmieściach Waszyngtonu przebiegła bez zakłóceń – nikt nie zagłuszał dialogu i muzyki, nie wyłączono dźwięku ani klimatyzacji. „Sound of Freedom” to film o porwaniach dzieci i sprzedawaniu ich do seksu i niewolniczej pracy, którego twórcy oskarżali dystrybutorów o sabotaż. Ale w trakcie naszego seansu, w wypełnionej do ostatniego miejsca sali, można było usłyszeć tylko stłumiony kobiecy płacz.
Na koniec były oklaski. A kiedy na jednej połowie podzielonego ekranu przesuwały się nazwiska realizatorów, na drugiej ukazał się odgrywający rolę głównego bohatera James Caviezel – Chrystus z „Pasji” Mela Gibsona – i wygłosił kilkuminutowe przemówienie. Przypomniał, że film czekał pięć lat na dystrybucję, zacytował alarmujące statystyki współczesnego niewolnictwa i wezwał widzów do wpłacania datków na bilety kinowe dla tych, których nie stać.
Po obejrzeniu filmu trudno zgadnąć, kto i dlaczego właściwie miałby go tępić i cenzurować. Opowiada on historię byłego agenta Departamentu Bezpieczeństwa Kraju (HSD) Timothy’ego Ballarda – postaci prawdziwej – specjalizującego się w ściganiu pedofili. Kiedy trop poszukiwań porwanej przez gang w Hondurasie 11-letniej Rocio prowadzi go do Kolumbii, Ballard zwalnia się z pracy w HSD i zaczyna działać na własną rękę.
Współpracując z miejscową policją i byłym amerykańskim członkiem kartelu zwanym Vampiro, Ballard rozpracowuje gang handlarzy żywym towarem, ocala jego ofiary, a wreszcie odnajduje Rocio w kolumbijskiej dżungli, w obozie lewackich rebeliantów, jako jedną z seksualnych niewolnic herszta grupy imieniem Scorpio. Po walce wręcz zabija go, ucieka z dziewczynką, uchodzi przed pościgiem i oddaje dziecko ojcu.