Zakończona w poniedziałek dwudniowa wizyta sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena w Chinach oznacza wznowienie dialogu między państwami, chociaż nie wiadomo, czy przyniesie głębszą poprawę stosunków. Pogorszyły się one po incydentach z balonami szpiegowskimi nad Ameryką, prowokacjami w okolicy Tajwanu i flircie Chin z Rosją mimo jej agresji na Ukrainę. Pogorszyły do tego stopnia, że kilka miesięcy temu Blinken odwołał wcześniej planowaną podróż do Pekinu, a chiński minister obrony Li Shangfu odmówił oficjalnego spotkania ze swym amerykańskim odpowiednikiem Lloydem Austinem.
Pekin i Waszyngton „poczyniły postępy”
Blinken spotkał się w stolicy Chin z prezydentem Xi Jinpingiem i szefami dyplomacji: ministrem spraw zagranicznych Qin Gangiem i szefem komisji spraw zagranicznych w partii komunistycznej Wang Yi. Spotkanie z Xi nie było początkowo przewidziane w programie wizyty, doszło do niego w ostatniej chwili. Trwało pół godziny. Rząd USA ma nadzieję, że jesienią Xi spotka się z prezydentem Joe Bidenem.
Po swoich rozmowach w Pekinie Blinken powiedział, że Chiny i USA „poczyniły postępy” w naprawie relacji, chociaż przyznał, że jest „wiele problemów, co do których rozwiązania zdecydowanie się nie zgadzamy”. Xi Jinping oświadczył, że „obie strony osiągnęły porozumienie w pewnych konkretnych sprawach”, co jest „bardzo dobre”. Nie ujawnił jednak, w jakich sprawach się „porozumiano”. Dyplomaci chińscy powiedzieli, że rozmowy z Blinkenem były „szczere, treściwe i konstruktywne”.
Amerykańskiemu sekretarzowi stanu nie udało się jednak przekonać Chińczyków do wznowienia stałych kontaktów między dowództwami wojsk obu krajów, na których Waszyngtonowi szczególnie zależy, bo są one warunkiem, by nie dopuścić do eskalacji napięcia i przypadkowego militarnego starcia. „To bardzo ważne, żebyśmy odbudowali te kanały komunikacji”, powiedział Blinken.
Broń dla Rosji i sprawa Tajwanu
Jak sekretarz stanu mówił na briefingu dla mediów, Xi i jego dyplomaci zapewnili go, że Chiny nie dostarczają i nie będą dostarczały broni Rosji. Dodał, że „nie widzieliśmy dowodów, które by temu przeczyły”. Podkreślił jednak, że Chiny „prawdopodobnie zaopatrują” reżim Putina w technologie, których „może użyć w agresji na Ukrainę”. „Poprosiliśmy chiński rząd, aby na to bardzo uważał” – dodał.
Eksport technologii militarnych z Chin do Rosji uchodzi w USA za fakt pewny i według niektórych źródeł dociera tam nawet chińska broń i sprzęt wojskowy – okrężną drogą, aby ominąć amerykańskie sankcje.
Główna kość niezgody między USA a Chinami to jednak problem Tajwanu, uważanego przez Pekin za chińską prowincję, która nielegalnie oderwała się od macierzy. Po rozmowach Blinken powiedział, że Waszyngton „nie popiera niepodległości Tajwanu” i Ameryce zależy na „utrzymaniu status quo” w tej kwestii. Chińczycy, jak poprzednio, sugerowali, żeby Amerykanie nie ingerowali w ich plany wobec Tajwanu, a nigdy nie obiecali, że nie użyją wobec niego siły, aby wcielić go do swego państwa. Jak przypominają amerykańscy eksperci, Xi dał kiedyś do zrozumienia, że chce, aby Tajwan stał się częścią Chin kontynentalnych jeszcze za jego rządów – a ma już 70 lat.
Problem wyspy położonej w pobliżu południowo-wschodnich wybrzeży Chin, która podkreśla swoją niezależność i ma ustrój demokratyczny, jest nieuchronnym zarzewiem konfliktu, ponieważ ustawa Kongresu zobowiązuje prezydenta USA do zaopatrywania Tajwanu w broń do odparcia ewentualnej komunistycznej agresji. Oficjalnie rząd amerykański prowadzi w tej sprawie politykę „strategicznej dwuznaczności”, mającą trzymać Chiny w niepewności, jak Ameryka zachowa się w wypadku chińskiej agresji.
Biden powiedział jednak w zeszłym roku, że Waszyngton „będzie bronić Tajwanu” w razie inwazji, co wymagało potem wyjaśnień Białego Domu, że wypowiedź ta nie oznacza bynajmniej zmiany polityki „jednych Chin”, obowiązującej w USA od czasu oficjalnego uznania ChRL pod koniec lat 70. Furię Chińczyków wywołała później m.in. wizyta na Tajwanie ówczesnej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, trzeciej osoby w hierarchii władzy w USA. Od dłuższego czasu powodem napięć są prowokacje Chin na wodach międzynarodowych Morza Południowochińskiego, zakłócające swobodę żeglugi. Geopolityczną stawką w całym konflikcie jest dominacja w rejonie zachodniego Pacyfiku.
Chinom spada PKB
Inną sferą konfliktu są stosunki handlowe, a przede wszystkim zachowanie przez Bidena podwyższonych przez Trumpa taryf celnych na chińskie towary, co Pekin odbiera jako kontynuację twardej polityki poprzedniego prezydenta, zmierzającej do powstrzymania ekonomicznej ekspansji Chin. Tymczasem chińska gospodarka ma poważne problemy – wzrost PKB, który w niedalekiej przeszłości utrzymywał się na poziomie 10–12 proc., przyhamował w ubiegłym roku do 3 proc., co grozi napięciami społecznymi. Pekinowi zależy na uchyleniu przez USA i cały Zachód rozmaitych sankcji wprowadzanych za nieprzestrzeganie reguł WTO, takich jak niedostateczny dostęp zagranicznych korporacji i towarów na chińskie rynki i kradzież własności intelektualnej.
Po pekińskich spotkaniach Blinken powiedział, że Ameryce nie zależy wcale na rozluźnieniu więzi ekonomicznych z Chinami, a tylko na „zmniejszeniu ryzyka”, które im towarzyszy, tzn. zapewnieniu „równych reguł konkurencji dla naszych robotników i firm”, czyli obronie przed protekcjonistycznymi, szkodliwymi dla USA praktykami chińskiego rządu. Komentatorzy oceniają, że pekińskie rozmowy sekretarza stanu utorują drogę do wizyt w Chinach amerykańskiej sekretarz skarbu Janet Yellen i sekretarz handlu Giny Raimondo, które będą negocjować z Chińczykami w sprawie ekonomicznych konfliktów.